Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Rudawy

Dystans całkowity:1514.00 km (w terenie 75.00 km; 4.95%)
Czas w ruchu:29:37
Średnia prędkość:13.20 km/h
Suma podjazdów:14830 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:89.06 km i 4h 56m
Więcej statystyk
  • DST 29.00km
  • Podjazdy 1233m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szybka akcja po pracy

Piątek, 30 października 2015 · dodano: 05.11.2015 | Komentarze 6

Dni już coraz krótsze, ale jak się kończy szybko pracę, to jeszcze można trochę poszaleć w terenie:)

Parę dni temu Andrzej zaproponował mi wypad w Rudawy, bo miał  akurat urlop. Jak dobrze, że kończę w piątki o 10.30 :)

Do pracy jadę rowerem. Dzisiaj mieliśmy jeszcze sesję fotograficzną w przedszkolu. Makijaż, ubrania na zmianę do plecaka, warkocz zapleciony- trzeba sobie jakoś radzić:)
Po pracy szybka akcja- przebieram się w ubrania rowerowe i już po chwili pakuję rower do auta Andrzeja. 

Po 12.00 startujemy z Janowic. Najpierw jedziemy w kierunku Starościńskich Skał. Po raz pierwszy robię ten podjazd bez wypięcia:) Potem zjeżdżamy kawałkiem niebieskiego i po chwili błądzenia wbijamy na zjazd żółtym szlakiem do Strużnicy. 

Chcę podjechać Skalnik czerwonym szlakiem, ale po małych problemach z nawigacją- ostatecznie zamiast na Skalnik wjeżdżamy na .... Łopatę! Dobre i to:) Andrzej nigdy nie robił tego podjazdu, więc może się przekonać, że rzeczywiście daje on nieźle popalić:)

Możemy jeszcze odbić na Skalnik, ale mi szkoda czasu. Zaraz będzie robić się ciemno, a chciałam jeszcze pokazać Andrzejowi kilka fajnych zjazdów, których nie zna...
Jedziemy więc niebieskim przez Wołek ( w końcu robię ten zjazd bez żadnej podpórki ), a potem pora na zjazd do Skalnych Bram. Bardzo fajny, techniczny odcinek, ale nie o tej porze roku....stos liści zmusza mnie do zejścia z roweru w połowie trasy.. Andrzej próbuje jeszcze jechać dalej, co kończy się....lotem przez kierę! Na szczęście obija sobie tylko lekko łokieć....

Ze Skalnych Bram robimy kawałek podjazdu do Bolczowa. Pora na zjazd zielonym! Po raz pierwszy bez żadnej podpórki:) Dobry dzień mam dzisiaj:)

A potem czeka nas jeszcze ostatni podjazd. Zachodzące słońce pięknie przebija się między świerkami:



Po drodze odbijamy trochę z trasy. I bardzo dobrze, bo piękne tutaj są widoki na Sokoliki:



Jakby tu przypozować do zdjęcia? Hmmm...



A może tak :)



A na deser -  najtrudniejszy zjazd zielonym po strumieniu. Do tej pory zawsze wymiękałam i na ostatnim fragmencie sprowadzałam rower. Dzisiaj uparłam się, że go zjadę. I praktycznie się udało:) Całość zjechana bez większego problemu. Zatrzymałam się tylko na samej końcówce przy kamienistym uskoku. Za trzecim podejściem udaje mi się jednak zjechać ten najgorszy fragment:) Zadowolona z siebie zjeżdżam do parkingu.. Akurat udało nam się wyrobić przez zapadnięciem zmroku. Idealny wypad, jak na tak krótki dzień!:)

Kategoria Rudawy


  • DST 36.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 9.39km/h
  • Podjazdy 1376m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rudawy z ekipą:)

Niedziela, 25 października 2015 · dodano: 04.11.2015 | Komentarze 7

Wczoraj Sowie, a dzisiaj Rudawy z większą ekipą:) Dawno już tak nie było, żebym co tydzień śmigała gdzieś w teren. I bardzo mi to odpowiada, zwłaszcza,  że jesienią jest przepięknie w lasach!

Startujemy wcześnie rano. Po krótkim, szutrowym podjeździe- na dobry początek zjazd żółtym do Strużnicy. Wbijamy na kolejny podjazd. Chcemy dojechać na Skalnik, ale chłopakom coś się miesza w nawigacji. Obczajam Garmina i upieram się, żeby jechać inną drogą. 

Chwila przerwy na podziwianie rudych Rudaw:



Rozdzielamy się  na dwie grupy. Chłopaki pchają rowery na przełaj przez las. Ja z kolei prowadzę resztę ekipy może dłuższą drogą, ale zupełnie przejezdną. Spotykamy się ponownie na Skalniku. 

I już cała ekipa w komplecie:)



Ze Skalnika zjeżdżamy/schodzimy kawałek niebieskim szlakiem, a potem przez Wołek kierujemy się na Bolczów.  Tam robimy fajny, chociaż dość krótki zjazd zielonym szlakiem. Jeszcze nim nie zjeżdżałam do tej pory, a warto. Strasznie dużo liści jest na tej ścieżce, przez co jedzie się trochę trudniej, ale zabawa za to niezła!:)

Część chłopaków spieszy się już do domu. Ponownie więc się rozdzielamy. Jadę z Andrzejem i Krzyśkiem na Starościńskie Skały.Na podjeździe jedno wypięcie- jeszcze nie udało mi się zrobić tego podjazdu bez skuchy. Potem fajny, techniczny zjazd niebieskim i kolejny podjazd pod Sokolik, który idzie mi zaskakująco łatwo. 

Zaczyna zachodzić słońce. W dodatku wczoraj przesunęli czas. Powoli kończą się długie, całodniowe wypady...

Na górze piękne widoki, chociaż mój telefon nie ogarnia:





Pora na przyjemny zjazd z Sokolika. Po drodze odbijamy do Szwajcarki. Po raz pierwszy robię ten kawałek zjazdu do schroniska bez żadnej podpórki. Jakiś łatwiejszy chyba się zrobił:)

Zjeżdżamy na parking, a potem już autem podjeżdżamy do Miedzianki na Cycucha i przepyszną zupę z cukinii:) 



To był cudny weekend! :)
Kategoria Rudawy


  • DST 69.00km
  • Czas 05:48
  • VAVG 11.90km/h
  • Podjazdy 2146m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Terenowo po Rudawach i okolicach Karpacza

Piątek, 21 sierpnia 2015 · dodano: 27.08.2015 | Komentarze 4

Po ostatnich asfaltowych wypadach pora trochę odpocząć od szosy i przerzucić się na teren!:)

Dzisiejszą wycieczkę zaplanował Grzesiek. Czyli od razu wiadomo, że będzie lekki hardkor i niezła zabawa!:)

Umawiamy się w Strzegomiu, gdzie dojeżdżam rano pociągiem. Oczywiście, miałam się wyspać w szynobusie, ale jak zwykle -kolejne spotkanie- tym razem z moją ciocią i wujkiem. Rozmawiamy sobie, godzina mija błyskawicznie i już muszę wysiadać. 

Na stacji czeka na mnie Grzesiek. Teraz przesiadka do auta i jedziemy do Janowic. Najpierw wbijamy na żółty szlak. Bardzo przyjemnie się nim jedzie. Czasem jest zarośnięty i trochę błądzimy, ale mimo wszystko dość szybko wbijamy na przełęcz Okraj:) 

Mój 9 podjazd na Okraj:)



W schronisku wiedzieli co nam dać do picia:))



Po krótkiej przerwie pora na kamienisty, wymagający zjazd do Karpacza. Potem podjazd ulicą Saneczkową (20% nachylenia) i innymi stromymi uliczkami aż pod Wang.

Z Karpacza Górnego odbijamy łatwiejszym zjazdem do Borowic, którym prowadzi MTB Karpacz. Dla mnie to i tak hardkorowy odcinek...Na niektórych odcinkach zabrakło odwagi i butowałam..:) 

To, że Grzesiek wymiata na zjazdach to norma, ale na podjazdach też mi dzisiaj ucieka!! Nogi bolą po ostatniej karkonoskiej pętelce i nie chcą za bardzo współpracować ale, nie mają wyjścia, bo ja bawię się dzisiaj świetnie:)

Z Borowic jedziemy kawałkiem szlaku, którym ostatnio poprowadzono etap BA- całkiem fajny, sztywny zjazd...A potem przebijamy się różnymi szlakami, aż dobijamy do Szwajcarki. Zamawiam jabłecznik i colę... Coś dzisiaj mam farta do tych napisów:) Plus gratis- osa:)



A jeszcze chwilę wcześniej pod sklepem....:)



Robimy jeszcze kawałek podjazdu pod Stróżnicę i odbijamy na zjazd zielonym po strumieniu. Robię go po raz trzeci, ale i tym razem wymiękam i samą końcówkę sprowadzam rower. Grzesiek w tym miejscu zalicza glebę... 

Dojeżdżamy do auta i Grzesiek podrzuca mnie do Paszowic, żebym mogła zdążyć na zjazd integracyjny naszego Cycling Club Legnica:)

Super wypad, fajny teren...a dzień jeszcze się nie skończył!:) 

Ciąg dalszy nastąpi.....:)

Kategoria Karkonosze, Rudawy


  • DST 80.00km
  • Czas 05:53
  • VAVG 13.60km/h
  • Podjazdy 2335m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

BM Jelenia Góra

Niedziela, 21 czerwca 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 6

Ostatnio parę osób pytało się mnie, czemu nie startuję w maratonach... Kilka lat temu wystartowałam w jednym BM, ale wtedy jeszcze dopiero zaczynałam moją przygodę z rowerem.... Może więc warto się sprawdzić? Kiedy więc Bartek powiedział mi, że jeden z tegorocznych BM będzie rozgrywany w Rudawach, postanowiłam, że wystartuję i zmierzę się z dystansem GIGA. Jak szaleć to szaleć! Challenge accepted! :)

Na miejsce startu jadę z Bartkiem. Już od rana pada deszcz... Co ja ostatnio pisałam po objeździe trasy w Rudawach? "Lekko nie będzie?". No to będzie jeszcze gorzej! :) Mój drugi maraton w życiu (i pierwszy tak konkretny) i znowu czeka mnie jazda po błocie! Ja to mam szczęście:)

Lekki stres dopada mnie przed startem, ale w towarzystwie Bartka mogę się bardziej wyluzować:) Robimy krótki rozjazd i kierujemy się na start. Ja jadę do ostatniego- 7 sektora.  

Tuż przed startem schylam się, żeby dopiąć mocniej rzepy w butach i wtedy...czuję, że coś brązowego przykleja mi się do dłoni. Wącham ją w nadziei, że to błoto...Niestety...to nie błoto :)Wszyscy już skupieni, gotowi do startu...a ja wycieram rękę o trawę.. No ciekawie się zaczyna...:)

A potem start i przebijanie się przez tłum ludzi... Na początku krótka jazda po asfalcie. Niestety, przerzutki mi średnio działają i nie mogę jechać na blacie, więc nie ma mocnego sprintu na początek...

A potem już wjeżdżam w teren i zaczyna się zabawa! Warunki dzisiaj ciężkie- pełno błota. Już po chwili jestem cała uwalona:) Na podjazdach sporo ludzi podprowadza w błocie rowery. Czasem też muszę, jak ktoś mnie przyblokuje...ale większość podjazdów idzie mi całkiem sprawnie. 

A zjazdy? Szału nie ma, ale nie jest też tak źle. Adrenalina i nowe opony robią swoje. Zjeżdżam te trudniejsze odcinki o wiele lepiej niż na ostatnich wypadach chociaż teraz jest przecież bardzo ślisko...

Nadchodzi czas na podjazd pod Łopatę. Jak dobrze, że go znam i wiem, jak rozłożyć siły. Rozśmiesza mnie dopping Darka, kiedy krzyczy: "Patrzcie chłopaki!! Dziewczyna walczy!! Dziewczyna walczy!! ". Najbardziej pozytywny moment podczas tej trasy:)

Kiedy wjeżdżam na pętlę GIGA robi się pusto i jakoś tak smutno...Nie ma już ludzi...przez większość trasy jadę sama...Po drodze wyprzedzam dwie dziewczyny. Z jednym chłopakiem na końcówce ciągle się mijam- na podjazdach wyprzedzam go ja- a on mnie z kolei na zjazdach..

Na koniec jeszcze na dobitkę kawałek trasy z wyścigu Mai Włoszczowskiej, i....dojeżdżam do mety. Czekają tam na mnie rodzice i brat, którzy przyjechali mi pokibicować:)

Generalnie zajęłam 7 miejsce wśród kobiet. Niestety, nie zostałam sklasyfikowana i otrzymałam miejsce zero:) Okazało się, że nie mam licencji, która jest wymagana na tym dystansie. Później dowiedziałam się, że mogłabym jechać też bez licencji, ale wtedy na początku sezonu trzeba zadeklarować starty w dystansach giga...

Nie mam o to żalu, bo startując z ostatniego sektora  i wśród tak mocnych zawodniczek - nie nastawiałam się na jakieś dobre miejsce. Najważniejsze, że zrobiłam to, co chciałam- ukończyłam wyzwanie:) Przejechałam maraton giga w trudnych warunkach i nie zaliczyłam żadnej gleby po drodze:) A przy okazji świetnie się bawiłam! :)

A na koniec dwa zdjęcia:

Podczas jednego z błotnych podjazdów:



I już na mecie:)



Kategoria Rudawy


  • DST 44.00km
  • Czas 04:01
  • VAVG 10.95km/h
  • Podjazdy 1775m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Test trasy BM w Rudawach

Piątek, 12 czerwca 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 4

Po ostatnich przebojach z nawigacją w terenie- Bartek się nade mną zlitował i postanowił pokazać mi trasę BM w Rudawach:)

Szybko po pracy zbieram się więc na rower i jedziemy autem do Janowic. A potem robimy najtrudniejszy i najciekawszy w sumie odcinek maratonu, bez fragmentów koło Jeleniej.

 Już na pierwszym zjeździe czeka mnie niemałe zaskoczenie- trudny technicznie odcinek ze sporymi kamulcami, po których płynie sobie rzeczka...Jeszcze nie czuję się gotowa żeby to zjechać....

A potem pora na słynny podjazd pod Łopatę, którego...wstyd się przyznać.... nie znałam :) Tyle razy byłam w Rudawach i nigdy tego nie podjeżdżałam! A jest co podjeżdżać. Podjazd jest długi i baardzo sztywny. Czyli, taki, jaki lubię najbardziej:) Chociaż asfaltowy to daje popalić lepiej niż Karkonoska:) W dodatku dzisiaj  utrudnieniem jest  jeszcze pogoda- duszno i gorąco. No i muchy. Sporo much. Kleiły się do mnie przez cały podjazd... Ale zrobiliśmy go dwa razy- tak jak ma być na trasie giga:)

Później czeka jeszcze mnie  jeden trudny odcinek- zjazd  żółtym szlakiem z okolic Skalnika. Początek aż do korzeni- jak dla mnie- nie do zjechania:) 

Kolejna część trasy jest dość szybka i lajtowa, chociaż w jednym miejscu zaliczam śmieszną glebę i wykładam się na błocie:)

Na podjeździe pod Wołek cierpię za moją ambicję. Zazwyczaj udaje mi się podjechać ten odcinek. Ale dzisiaj z rana padało i jest dosyć ślisko. Za pierwszym razem mi nie wychodzi i podpieram się nogą. Klnę pod nosem i sprowadzam rower. Jeszcze raz! O jeden raz za dużo...Tym razem za mocno cisnę i rzuca mi kołem na śliskim korzeniu. Od razu się wykładam. I to pechowo, bo walę ręką o kamień, boleśnie ją sobie obijając- później przez tydzień czuję w tym miejscu twardą gulę.. W tym roku zaliczyłam dosyć sporo gleb. Ale ta i to podczas głupiego podjazdu była najbardziej bolesna.. No ale nic. Zbieram się szybko i wsiadam na rower. Do trzech razy sztuka? Nie tym razem..:)

 No nic. Ręka trochę boli, ale bez tragedii. Nawet nie przeszkadza mi za bardzo w jeździe (później dopiero w domu zacznie bardziej boleć:) Dojeżdżam do Bartka,  a potem jeszcze tylko zjazd z Bolczowa, na którym Bartek leci na KOM-a, a ja....a ja tak sobie go zjeżdżam i w jednym momencie podpieram się nogą. 

Na koniec zajedżamy jeszcze w Janowicach na zimną colę, o której marzyłam przez cały podjazd pod Łopatę:)

Super było! Trochę zapamiętałam sobie tę trasę- myślę, że jakoś to pomoże mi podczas maratonu i  raczej się nie zgubię po drodze:) Wiem jedno...na pewno lekko nie będzie ! :)


Kategoria Rudawy


  • DST 42.00km
  • Czas 04:08
  • VAVG 10.16km/h
  • Podjazdy 1757m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rudawy

Czwartek, 4 czerwca 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 1

Jakiś czas temu za namową znajomych postanowiłam, że wystartuję w BM w Jeleniej. Bo lubię Rudawy i jest blisko. Kiedy więc Karol zaproponował jakiś wypad w teren, od razu wiedziałam, jaką trasę chcę obczaić:) Przy okazji mogłam pokazać Karolowi te piękne tereny, bo nie jest stąd no i bardziej śmiga na szosie, więc zawsze to jakaś miła odmiana:)

Do Janowic dojeżdżamy autem mocno spóźnieni, bo zapomniałam, że dzisiaj jest Boże Ciało- procesje i pełno objazdów na trasie. W dodatku, jak to zwykle ja- zagaduję tak Karola, że myli drogę i zajeżdżamy do Jeleniej:) 

Zgrałam sobie na Garmina trasę maratonu, ale oczywiście przy moich umiejętnościach nawigacyjnych wszystko mi się pomieszało:)

Właściwie to całą trasę zrobiliśmy w zupełnie przeciwnym kierunku! :) Ale przynajmniej fajnie się śmigało:)

Najpierw podjazd pod Bolczów:



Robimy jeszcze kawałek podjazdu czarnym i postanawiam odbić na niebieski szlak. Zjazd po korzeniach idzie mi dość sprawnie. Zjeżdżam też sporą część kamiennego odcinka. W jednym fragmencie prawie przelatuję przez kierę, ale robię tak piękną akrobację, że udaje mi się wylądować na nogach:) Mamy potem z Karolem z tego niezłą polewkę:)

Późniejszy fragment trasy to sporo błądzenia, zmiany kierunku...W pewnym momencie robimy też podjazd pod Starościńskie Skałki. Tym razem z jedną podpórką. Próbuję podjechać pod duży głaz trzy razy i za trzecim razem przewracam się na bok. Niestety trochę boleśnie, bo walę kolanem o kamień...

Podczas zjazdu najpierw Karol łapie kapcia....



A potem...kapcia łapię ja!   Mam te opony od roku i to dopiero mój drugi kapeć. Co ciekawe, pierwszego złapałam też w Rudawach. Pierwszy to moja wina- snejk na zjeździe po progach, a teraz po prostu dałam za niskie ciśnienie i kolec wbił mi się w oponę..



Zjeżdżamy fajnym odcinkiem po kamieniach ze Starościńskich Skałek- po raz pierwszy robię go bez żadnej podpórki:) Potem błądzimy jeszcze sporo i kręcimy się po górach... W pewnym momencie wyjeżdżamy na szczycie Wołka, gdzie spotykamy dość dziwnego mężczyznę. Początkowo jest bardzo uprzejmy. Robi nam zdjęcie, opowiada o okolicznych górkach. Nawet pożycza mi swoją lornetkę, żebym mogła sobie pooglądać Karkonosze:



Potem robi się trochę natrętny. Musimy mu przerwać, bo ciągle chce nam opowiadać o okolicach, a godzina już dość późna i trochę nam się spieszy. Mówi, że może nam przesłać zdjęcia na e-mail. Karol podaje mu swój adres. A Pani adres?- dopytuje się mężczyzna. Mówię mu, że może przesłać na ten jeden, a kolega mi potem wyśle, ale turysta nie daje za wygraną i ponawia parę razy pytanie. W końcu rzucamy, że musimy naprawdę już jechać i uciekamy stamtąd szybko:)

Dalej błądzimy- ach ta moja orientacja w terenie! :) W końcu stwierdzam, że nie chcę mi się już bawić z tą nawigacją i sama wytyczam sobie trasę. Robimy podjazd pod Skalnik..Ja nie wiem, jak kiedyś to mogłam robić z jakąś podpórką- teraz podjeżdżam to bez problemów!:)

Słońce zaczyna już powoli zachodzić. Niesamowite światło jest o tej porze!! Pięknie przebija się przez świerkowy las. I ta gra kolorów! Mega klimat!  Jak z jakiejś baśni:) Muszę jeszcze kiedyś tutaj wpaść pod wieczór:)

No i te Karkonosze w promieniach zachodzącego słońca! Rewelacja!! :) Mogłabym tam siedzieć i się na nie gapić aż do końca dnia:)





Zjazd ze Skalnika do połowy niebieskiego udaje mi się zrobić bez wypięcia. Dla mnie niezły szok, bo wcześniej już prawie na samym początku zaczynałam sprowadzać, a tak butuję dopiero mniej więcej od połowy. Jest progres!:)

Po zjeździe z Wołka zaczyna zaczyna już dość szybko zapadać zmrok. Nie mamy lampek, bo mieliśmy się szybciej wyrobić z tą trasą, więc odczuwam już lekką presję czasu. Jazda po ciemku w terenie to średni pomysł...Na szczęście teraz jest już bardziej z górki, a ja znam dobrze tę część szlaku.

Już w prawie po ciemku zjeżdżamy z Bolczowa, a stąd już od razu na parking. Udało się zdążyć przez zmrokiem:) 


Kategoria Rudawy


  • DST 120.00km
  • Czas 05:57
  • VAVG 20.17km/h
  • Podjazdy 1753m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rudawy

Niedziela, 19 kwietnia 2015 · dodano: 10.08.2015 | Komentarze 6

Pierwszy grupowy wypad i pierwsza konkretna trasa w tym roku!:)

W Rudawy dojeżdżam asfaltem razem z Jarkiem i Wojtkiem. Chłopaki proponują dojazd przez Bogaczów. Jak ja dawno tutaj nie byłam! Trochę się waham...Nie mam na tym podjeździe mojego rekordu na stravie, a nie chcę iść na KOM-a bo niedawnych przebojach z kolanem- zwłaszcza na początku dość długiego wypadu... 

Miało być spokojnie, bez spiny- ale kto mnie zna, ten wie już, jak to wyglądało w rzeczywistości:) Robię podjazd mocnym tempem.  Za mocnym jak na początek wypadu. Sapię na górze jak szalona... Ale uśmiech nie znika mi z twarzy:) Do końca wycieczki bolą mnie już mięśnie, ale jakoś daję radę:)

Po asfaltowym dojeździe wbijamy w teren. Najpierw podjazd na Sokoliki:



Uwielbiam ten podjazd! ..Całość zrobiona  praktycznie bez podpórki. W jednym miejscu zatrzymuję się tylko, bo coś dziwnie mi się jedzie...Aha, tylne koło mi się poluzowało:)

Po chwili kontynuuję podjazd:



Dużo osób pytało się mnie, po co mi taki duży plecak.. No to kupiłam sobie mniejszy, wygodniejszy i ładniejszy- idealny na takie wiosenno-letnie wypady:)



Obowiązkowe zdjęcie z Górkami Kaczawskimi w tle:)



I pora na całkiem przyjemny zjaz z Sokolików... Chociaż po mojej minie tego nie widać:)



...a potem całkiem trudny technicznie zjazd do Szwajcarki na ciepły żurek:)



Proponuję jeszcze rundkę na moje ulubione Starościńskie Skały, zwłaszcza, że Wojtek jest tutaj pierwszy raz. Podjazd niestety jak zwykle z dwiema podpórkami. A na górze pora na krótką sesję:)

No ledwo się wcisnęłam !:)



Widok na cycuchy janowickie:)



Chwila przerwy na podziwianie widoków..



....w sumie tutaj jest lepsza miejscówka- i te Karkonosze w tle! :)



I na koniec Śnieżka z bliska:)



Potem jeszcze robimy fajny zjazd po kamieniach kawałkiem niebieskiego szlaku i asfaltami przez Lipę i Paszowice wracamy do Legnicy.

Kategoria Rudawy, Ponad 100


  • DST 138.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rude Rudawy

Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 14.10.2014 | Komentarze 8

Ostatnio niewiele jeździłam. A plan na dzisiaj miałam dość ambitny: wypad do Karpacza i Szklarskiej.  Jarek postanawia mi towarzyszyć, ale widzę, że średnio raduje go taka długodystansowa jazda asfaltem- zwłaszcza, że jest niewyspany po wczorajszym meczu Polska- Niemcy.  

Wyjazd tuż po wschodzie słońca. Kilka minut wcześniej przeżyłam chwilę grozy, kiedy okazało się, że zgubiłam moją tylną lampkę. Na szczęście Jarkowi udało się ją w porę odnaleźć.



Za Stanisławowem odbijamy na Muchów. Podczas zjazdu na drogę najpierw wybiega stado łań.....




.....a za nimi jeszcze dwie sarny! :)



Dzisiaj nie jest już tak ciepło. Zimny wiaterek robi jednak swoje. Zatrzymuję się na chwilę, żeby nakarmić smutne i zmarznięte kucyki:



Przy mnie wszystkie zwierzaki odzyskują humor:)



Po zjeździe do Starej Kraśnicy postanawiam zupełnie zmienić dzisiejsze plany. W sumie to również nie mam ochoty na masakrowanie się dzisiaj po asfaltach.  Noga coś dzisiaj nie podaje. Nie chce mi się spinać ani zmuszać do jazdy. Stawiam na przyjemność. Wolę się zrelaksować i podziwiać piękną, złotą jesień. Wyłożyć się na chwilę na trawie i korzystać z ostatnich, tak intensywnych promieni słonecznych... A najlepszym miejscem do podziwiania pięknych, jesiennych krajobrazów są....Rudawy Janowickie:)

Odbijamy więc na Wojcieszów. Podczas przerwy pod sklepem zagaduje do mnie grupka mężczyzn, która spotkała się tutaj na porannym browarku. Dopytują się, czy jestem siostrą Włoszczowskiej, bo jestem do niej podobna:) Po tej sympatycznej konwersacji ruszamy dalej.

W Radomierzu odbijamy już w teren.  Dzisiaj wybieramy jednak lajtowe ścieżki. Stłuczona ręka po ostatniej glebie jeszcze trochę pobolewa, dlatego wolę sobie odpuścić mocniejszy teren.



Sokoliki przywdziały już złote szaty:



Na Przełęczy Karpnickiej odbijamy na szutrowe drogi. Mam ochotę wskoczyć dzisiaj na Starościńskie Skały. I choć ostrzejszego terenu dzisiaj miało nie być, to jakoś nie mogę się powstrzymać:)  Bardzo fajny podjazd techniczny pod skałki udaje mi się zrobić jednak z trzema skuchami po drodze:) 



Podczas podjazdów ból ręki w ogóle mi nie dokucza:) 





Jarek pilnuje rowerów, a ja wdrapuję się na skałki, aby ująć na zdjęciach jesienne widoczki w Rudawach:



Jesienne impresje:





Złote, rude liście i błękit nieba tworzą tworzą razem piękny duet:)



Sokoliki z bliska....



.....i daleka:



I Śnieżka w oddali:



Pora na zjazd tym samym technicznym odcinkiem. Robię go sobie na lajcie bez szaleństw. O dziwo ręka boli o wiele mniej niż na dziurawym asfalcie:)

Robimy całkiem spory kawałek szutrowego i sztywnego podjazdu. Po chwili doganiamy grupę rowerzystów. Dwóch mężczyzn zauważa nas. Cisną ostro do przodu zostawiając w tyle swoją sympatyczną towarzyszkę. Szybko jednak doganiamy jednego z rowerzystów. Drugi mężczyzna jeszcze próbuje walczyć:) Jarek wyprzedza go na lajcie. Ja postanawiam jechać swoim tempem. No może ciut mocniej:) Kiedy słyszę, że rowerzysta zrzuca przerzutkę na lżejszą, zacieszam, bo już wiem, że go wyprzedzę. Na najbardziej sztywnym odcinku odskakuję i wjeżdżam zaraz za Jarkiem na szczyt:)

Rudawy są piękne i uwielbiam tutaj śmigać na rowerze, ale niestety musimy już powoli zawracać, jeśli chcemy wrócić do Legnicy przed zapadnięciem zmroku. Wybieramy więc opcję zjazdu szutrami do Janowic Wielkich.  Droga powrotna okazuje się jednak potrójnie pechowa dla Jarka...



Podczas szybkiego zjazdu asfaltem nagle na drogę wybiega pies..... prosto pod koła Jarka! Rozpędzony do 60 km/h Jarek hamuje w ostatniej chwili, tak, że blokują się oba koła. Burek w ostatniej chwili odskakuje spod roweru. Mało brakowało.... Całe szczęście, że to nie ja zjeżdżałam jako pierwsza, bo mogłabym nie wybrnąć z tego tak jak Jarek (zwłaszcza biorąc pod uwagę moją fobię na punkcie psów)....

Drugi pech dopada Jarka na samej już końcówce zjazdu do Janowic. Kapeć. A oto jego przyczyna:



Gwóźdź nieźle się wbił w oponę. A taki był długi :



Trzecia pechowa sytuacja ma miejsce w Lipie, gdzie zatrzymujemy się pod sklepem. Po kilku minutach Jarek orientuje się, że zostawił swoje okulary. Wracamy się szybko, ale niestety ktoś już je sobie  zebrał ;/ Całe szczęście, że były to tanie i już porysowane okulary. Ale jednak takie akcje zawsze człowieka mocno wkurzają....

Do Legnicy już bez żadnych przygód wracamy przez Muchów, Chełmiec i Męcinkę.

Kategoria Ponad 100, Rudawy


  • DST 171.50km
  • Podjazdy 2455m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rudawy Janowickie- żółtym szlakiem na Przeł. Okraj

Sobota, 23 sierpnia 2014 · dodano: 31.08.2014 | Komentarze 4

Plany na ten dzień miałam nieco inne- chciałam zrobić długodystansową, samotną wycieczkę. O 4.00 dzwoni budzik...Ale nie chce mi się wstawać! Ostatecznie odpuszczam i wstaję po 6.00. Jarek planuje na dzisiaj wypad w teren. Szybka weryfikacja planów i o 8.00 jedziemy razem w kierunku Rudaw.

Na początek dwa podjazdy asfaltowe- pod Stanisławów i pod Lipę:



Dojeżdżamy do Radomierza, gdzie wbijamy już w teren. Za stacją kolejową w Trzcińsku zaczyna się żółty szlak pieszy. Miałam okazję jechać nim kawałek w listopadzie, ale dzisiaj chcemy przejechać żółtym aż do Przełęczy Kowarskiej, a może i dalej...



Żółty doprowadza nas najpierw pod Szwajcarkę, a potem leci w dół po fajnej, technicznej ścieżce.





W pewnych miejscach szlak jest mocno zarośnięty- dawno chyba tędy nikt nie śmigał. Sama trawa aż tak nie przeszkadza, ale te jeżyny...



Sezon na grzyby powoli się zaczyna...



Przebijamy się przez pola...





Wkrótce szlak robi się ciekawszy. Zaczynają się całkiem przyjemne, sztywne i techniczne podjazdy:



Nie ma to jak dobrze dobrane ciśnienie!:)



Rozpoczynamy podjazd pod Skalnik. Ta sekcja sprawia mi zawsze sporo trudności- muszę mieć chyba jeszcze więcej pary w nogach, żeby podjechać te skałki bez żadnego wypięcia po drodze..





I widoczki ze Skalnika na Karkonosze. Widoczność bardzo dobra, chociaż dzisiaj prawie cały dzień jest pochmurno:



Już niedługo znowu je odwiedzę:))



Jeszcze przez chwilę śmigamy między skałkami....



...a potem czeka nas zjazd. Najpierw sprowadzam kawałek rower, bo szlak najeżony jest wielkimi głazami, między którymi ciężko znaleźć jakąś ścieżkę. Potem jednak rozpoczyna się elegancki fragment po korzonkach:





Docieramy do Przełęczy Kowarskiej. Jest dopiero po 14.00, więc mamy spory zapas czasowy. Postanawiamy dojechać do końca żółtego szlaku, czyli wjechać terenem na Przełęcz Okraj.



Tuż przed szczytem czekają na nas jeszcze takie atrakcje:)



I już na Okraju:



Wracamy przez Kamienną Górę, a potem odbijamy na Lipę. W drodze na Chełmiec jak zwykle urządzamy sobie mały wyścig, a potem już szutrami przez Męcinkę do Legnicy na kebaba:) Dzień baardzo udany-  dobra jest czasem taka szybka zmiana planów!:)

Kategoria Rudawy, Ponad 100


  • DST 81.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Test nowego sprzętu - Rudawy Janowickie (dzień 2)

Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 06.06.2014 | Komentarze 14

Zapada zmrok. Rozbijamy hamaki. Trochę czasu to zajęło, ale z każdym wypadem nabierzemy większej wprawy:) Wkładam śpiwór i wbijam się do środka. Zastanawiam się, jak to będzie? Czy dam radę przespać tak całą noc? A co będzie, jeśli się w nocy przekręcę? ;)

Ale nic z tych rzeczy:) Hamaki okazały się bardzo wygodne. Mogłam nawet spać na boku:) Zasypiamy przy pohukiwaniu sów. Dobrze, że zamek nie jest nawiedzony:) Jedna rzecz przeszkadza mi tylko w pełnym pogrążeniu się we śnie- temperatura..Jest około 5 stopni. Nakładam wszystkie ubrania. Przybieram pozycję embrionalną i próbuję zasnąć. Nic nie marudzę. Mam wprawę po norweskich nocach. Da się wytrzymać. Następnym razem przy chłodniejszych wieczorach musimy zabrać karimaty, aby mieć izolację od podłoża, bo właśnie od spodu przenika do hamaków najwięcej chłodu. 

Nastaje dzień. Pora się zawijać i ruszać w drogę:) Tak wyglądała nasza baza noclegowa:) Nad hamakami wisi jeszcze płachta przeciwdeszczowa.



A po drugiej stronie mamy widok na Zamek Bolczów:)



Dzień dobry Rudawy!:) Z rana robię sobie krótką rozgrzewkę- wyskakuję z hamaka, wdrapuję się na okoliczne skałki oraz biegam sobie chwilę po zamku:) 



Jeszcze krótka sesja na dziedzińcu i ruszamy w drogę!







Robimy teraz podjazd czarnym szlakiem. Ledwo co ruszamy, a Jarek zrywa łańcuch!



Następnie niebieskim szlakiem pieszym wbijamy pod Starościńskie Skały:



Szybka fotka na górze i lecę na dół, bo słyszę dochodzące już z bliska odgłosy ludzi. Nie cierpię zostawiać mojego roweru bez opieki:)



A w tym czasie Jarek uwiecznia na fotkach piękne widoczki:





Po drodze Jarek znalazł jeszcze taki oto skarb:



Potem krótki, terenowy zjazd i szutrową drogą docieramy do schroniska Szwajcarka. Tam oczywiście przerwa na śniadanie. Od rana marzyłam o kawie!:) 



Kawa od razu mnie wybudza i dodaje więcej energii- podjazd pod Sokolik robię bez żadnego wypięcia:)

Tym razem  Jarek zostaje przypilnować rowerów, a ja idę podziwiać widoczki:



Tuż przed samym wejściem na szczyt dostrzegam starszego pana, który ..... samotnie wspina się bez żadnych lin!! :O Zagaduję do niego z uśmiechem "Pan tak bez żadnych zabezpieczeń?". Mężczyzna odpowiada nieuprzejmym tonem, że to się nazywa asekuracja, a potem schodzi na dół mówiąc pod nosem "Nie powinienem się dzisiaj wspinać".... Pozostało mi tylko wzruszyć ramionami i podziwiać dalej widoczki i ....innych wspinaczy:)



Jeden z nich proponuje, że zrobi mi zdjęcie:)



Teraz czas na zjazd z Sokolika, który bardzo lubię:) W jednym tylko momencie się wypinam przy uskoku- jakoś nie potrafię się jeszcze przemóc, żeby robić takie uskoki z cięższym plecakiem. Ale spokojnie, przyzwyczaję się z czasem na pewno:)

A potem wbijamy na zielony, trudny jak dla mnie szlak, który w połowie tylko daję radę zjechać. Tutaj na zdjęciu już jego łatwiejsza końcówka:



Dojeżdżamy do szutrowej drogi, która wyprowadza nas ostatecznie na lajtowej i dosyć urokliwej ścieżce przy rzece Bóbr.  Po drodze, niestety zza krat oglądamy pałac Wojanów-Bobrów.



A potem już  w większości asfaltami zaczyna się nasza droga powrotna do Legnicy. Wracamy prawię tą samą trasą co dzień wcześniej.

Tuż przed Kościelcem zatrzymujemy się, bo na drzewach zaczynają już rosnąć czereśnie! Uwielbiam!:) Jeszcze trochę kwaśne, ale już niedługo...:)



Wypad dobiega końca.  Było super! Trochę żal, bo przez te dwa dni z noclegiem poczułam się już jak na wakacjach:) Taka forma podróżowania bardzo wciąga.........a to dopiero początek!:)
Kategoria Rudawy