Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:650.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:37:59
Średnia prędkość:17.11 km/h
Suma podjazdów:11723 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:59.09 km i 3h 27m
Więcej statystyk
  • DST 35.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 18.26km/h
  • Podjazdy 188m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rozjazd z Anią

Niedziela, 28 czerwca 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 2

Ostatni wypad przed przed Alpami. Spotkałam się więc z Anią, żeby sobie pogadać przed wyjazdem.

Miał być Górzec, ale skończyło się na pogaduchach na schodach pod sklepem w Męcince:)








  • DST 115.00km
  • Czas 04:53
  • VAVG 23.55km/h
  • Podjazdy 1255m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Asfaltowe Chełmy

Sobota, 27 czerwca 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 0

Dzisiaj w roli przewodnika oprowadziłam Przemka po moich okolicach:)

Przez tydzień po maratonie miałam obowiązkową przerwę.. Nie chodzi o zmęczenie, ale o sprzęt- trzeba było wymienić łożyska w suporcie i kółeczko tylnej przerzutki.

Za trzy dni wyjeżdżam w Alpy, rower już przygotowany- nie chcę  go brudzić przed wyjazdem zapuszczając się w teren. Kiedy więc Przemek proponuje wspólną jazdę po asfaltach nawet się nie zastanawiam:)

Przemek jest z Wrocławia i nie zna w ogóle moich terenów, a że jest na szosie- to planuję typowo asfaltową trasę z najlepszymi podjazdami w okolicy. 

Najpierw jedziemy na Stanisławów. Potem odbijamy na Kondratów i mamy robić podjazd pod Lubiechową. Niestety nad Okolem zbierają się ciemne, burzowe chmury. Trzeba wracać do Legnicy. Pijemy więc colę w Świerzawie i odbijamy na Dobków. 

Za wioską wylali niedawno asfalt. Dziwnie się jedzie po takiej nawierzchni., do której lepią się koła...
Dojeżdżamy do Lipy i kierujemy się na Paszowice. Odbijamy na Myślibórz i robimy podjazd pod Myślinów, a potem jeszcze podjazd pod Górzec i wracamy przez Stary Jawor do Legnicy.



  • DST 80.00km
  • Czas 05:53
  • VAVG 13.60km/h
  • Podjazdy 2335m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

BM Jelenia Góra

Niedziela, 21 czerwca 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 6

Ostatnio parę osób pytało się mnie, czemu nie startuję w maratonach... Kilka lat temu wystartowałam w jednym BM, ale wtedy jeszcze dopiero zaczynałam moją przygodę z rowerem.... Może więc warto się sprawdzić? Kiedy więc Bartek powiedział mi, że jeden z tegorocznych BM będzie rozgrywany w Rudawach, postanowiłam, że wystartuję i zmierzę się z dystansem GIGA. Jak szaleć to szaleć! Challenge accepted! :)

Na miejsce startu jadę z Bartkiem. Już od rana pada deszcz... Co ja ostatnio pisałam po objeździe trasy w Rudawach? "Lekko nie będzie?". No to będzie jeszcze gorzej! :) Mój drugi maraton w życiu (i pierwszy tak konkretny) i znowu czeka mnie jazda po błocie! Ja to mam szczęście:)

Lekki stres dopada mnie przed startem, ale w towarzystwie Bartka mogę się bardziej wyluzować:) Robimy krótki rozjazd i kierujemy się na start. Ja jadę do ostatniego- 7 sektora.  

Tuż przed startem schylam się, żeby dopiąć mocniej rzepy w butach i wtedy...czuję, że coś brązowego przykleja mi się do dłoni. Wącham ją w nadziei, że to błoto...Niestety...to nie błoto :)Wszyscy już skupieni, gotowi do startu...a ja wycieram rękę o trawę.. No ciekawie się zaczyna...:)

A potem start i przebijanie się przez tłum ludzi... Na początku krótka jazda po asfalcie. Niestety, przerzutki mi średnio działają i nie mogę jechać na blacie, więc nie ma mocnego sprintu na początek...

A potem już wjeżdżam w teren i zaczyna się zabawa! Warunki dzisiaj ciężkie- pełno błota. Już po chwili jestem cała uwalona:) Na podjazdach sporo ludzi podprowadza w błocie rowery. Czasem też muszę, jak ktoś mnie przyblokuje...ale większość podjazdów idzie mi całkiem sprawnie. 

A zjazdy? Szału nie ma, ale nie jest też tak źle. Adrenalina i nowe opony robią swoje. Zjeżdżam te trudniejsze odcinki o wiele lepiej niż na ostatnich wypadach chociaż teraz jest przecież bardzo ślisko...

Nadchodzi czas na podjazd pod Łopatę. Jak dobrze, że go znam i wiem, jak rozłożyć siły. Rozśmiesza mnie dopping Darka, kiedy krzyczy: "Patrzcie chłopaki!! Dziewczyna walczy!! Dziewczyna walczy!! ". Najbardziej pozytywny moment podczas tej trasy:)

Kiedy wjeżdżam na pętlę GIGA robi się pusto i jakoś tak smutno...Nie ma już ludzi...przez większość trasy jadę sama...Po drodze wyprzedzam dwie dziewczyny. Z jednym chłopakiem na końcówce ciągle się mijam- na podjazdach wyprzedzam go ja- a on mnie z kolei na zjazdach..

Na koniec jeszcze na dobitkę kawałek trasy z wyścigu Mai Włoszczowskiej, i....dojeżdżam do mety. Czekają tam na mnie rodzice i brat, którzy przyjechali mi pokibicować:)

Generalnie zajęłam 7 miejsce wśród kobiet. Niestety, nie zostałam sklasyfikowana i otrzymałam miejsce zero:) Okazało się, że nie mam licencji, która jest wymagana na tym dystansie. Później dowiedziałam się, że mogłabym jechać też bez licencji, ale wtedy na początku sezonu trzeba zadeklarować starty w dystansach giga...

Nie mam o to żalu, bo startując z ostatniego sektora  i wśród tak mocnych zawodniczek - nie nastawiałam się na jakieś dobre miejsce. Najważniejsze, że zrobiłam to, co chciałam- ukończyłam wyzwanie:) Przejechałam maraton giga w trudnych warunkach i nie zaliczyłam żadnej gleby po drodze:) A przy okazji świetnie się bawiłam! :)

A na koniec dwa zdjęcia:

Podczas jednego z błotnych podjazdów:



I już na mecie:)



Kategoria Rudawy


  • DST 46.00km
  • Czas 03:01
  • VAVG 15.25km/h
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mokry singiel

Piątek, 19 czerwca 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 0

Szybko po pracy jadę z Bartkiem na obiecanego mi już dawno singla pod Smrkiem:) Dziwne, ale jeszcze nigdy tam nie byłam. Jakoś nie miałam okazji...aż do dzisiaj:)

Dojeżdżamy do Świeradowa. Chwila podjazdu, nie zaczęły się nawet jeszcze single, a tu.....przychodzi ulewa!! I to porządna...Ochładza się znacznie. Na szczęście po drodze jest wiata, gdzie można się schronić przed tym deszczem. Siedzimy tam chyba z godzinę, aż w końcu przestaje padać i jedziemy dalej...

Niestety, deszcz był tak intensywny, że singiel zmienił lekko swoje oblicze- jest mokro, ślisko, na trasie pełno kałuż. Już po chwili mam wodę w butach i jestem cała uwalona błotem. Ale...lubię to!:)  Na szczęście nie jest tak zimno- na trasie można się  nieźle rozgrzać, więc jadę na krótko:)

Ale mimo tych cięższych warunków jedzie mi się świetnie! Humor dopisuje- mam mega radochę z tej jazdy po kałużach:) Flow może mniejszy, ale fun niesamowity:)

W dodatku, dzisiaj testuję nowe opony- vittoria saguaro (te same, które miałam w zeszłym roku) z systemem bezdętkowym. Z przodu mam trochę szerszą oponę..  Test wypadł bardzo pomyślnie. Jestem zachwycona! Zupełnie inna bajka, jeśli chodzi o jazdę w terenie. Mimo, że jest ślisko, prawie w ogóle nie wpadam w poślizg. Mogę mieć niższe ciśnienie, dzięki czemu opona lepiej spisuje się w terenie.

Szybki to był wypad, ale dość konkretny i super się bawiłam. Miał być lajt, a ja na drugi dzień....dostałam zakwasy!  A pojutrze maraton... No ładnie!:)  Nie tak to planowałam, ale przynajmniej poćwiczyłam sobie technikę jazdy w mokrych warunkach....co, jak się później okaże- doda mi pewności siebie i przyda się na zawodach:)

Kategoria Izery


  • DST 48.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 24.20km/h
  • Podjazdy 456m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szybko po pracy

Poniedziałek, 15 czerwca 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 0

Wczoraj przez moje gadulstwo nie zrobiłam porządnego treningu, to dzisiaj trzeba było się trochę dobić:)

Standardowa asfaltowa trasa na radiostację przez Winnicę i powrót taką samą drogą:)


  • DST 59.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 23.29km/h
  • Podjazdy 531m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Towarzysko na radiostacji:)

Niedziela, 14 czerwca 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 1

Plany były na dzisiaj inne, ale nie wypaliły.... Ponieważ dowiedziałam się o zmianie planów dopiero wieczorem, to nic już nie potrafiłam oryginalnego wymyślić, ani się przygotować do dłużej trasy. Ostatecznie, postanowiłam pojechać sobie na Kapellę.

Najpierw podjeżdżam pod Stanisławów. Założyłam dzisiaj nową koszulkę Sportfulla, którą udało mi się dorwać po mega promocji. Idealna na upały- na dzisiaj zapowiadają ponad 30 stopni, jestem więc ciekawa jak się spisze...

Na radiostacji proszę chłopaka, który stoi sobie przy aucie, żeby zrobił mi zdjęcie:)




Po chwili zagaduje mnie o rower. Mógł lepiej tego nie robić! Z Bożenką nie rozmawia się na takie tematy, bo to temat rzeka...i jak już się rozgada, to przestać nie może:) I tym sposobem...minęły (nawet nie wiem kiedy!) ...dwie godziny!  Chyba doszło do zagięcia czasoprzestrzeni, bo nie wierzę, że aż tyle gadałam:) A jednak:) I tak poznałam Rafała:)....a po chwili osobiście Maksa :)Ale o tym za chwilę:)

Na radiostację wjechali goście na kładach. Jest tam jeden terenowy, krótki i sztywny zjazd, przed którym się zatrzymali. Stali tam i stali i zdecydować się nie mogli - zjeżdżać czy nie zjeżdżać? Spokojnie, ja tam rowerem zjeżdżam. Nawet podjeżdżam -mówię do nich ze śmiechem. Patrzą na mnie jak na wariatkę i nie chcą wierzyć. A po chwili z tego podjazdu wyłania się Maks z kolegą na rowerach:) Tamci kładowcy musieli się lekko zdziwić:) Ale i tak nie zjechali....

Chwilę jeszcze gadam z chłopakami na górze, a potem stwierdzam, że trochę się dzisiaj zasiedziałam na tej radiostacji i pora ruszać dalej. Koszulka jednak zdała test- bo przez te dwie godziny stania na słońcu nawet się nie spociłam:)

Zapomniałam nasmarować łańcucha przed wyjazdem. Tak mnie wkurza, a w dodatku robi się już dość późno, że postanawiam odpuścić sobie dzisiaj Kapellę i skracam trasę- wracam jak zwykle przez Pomocne i Chełmiec do Legnicy.

A przed samą Legnicą spotykam jeszcze Piotrka i rozmawiamy sobie chwilę:)




  • DST 44.00km
  • Czas 04:01
  • VAVG 10.95km/h
  • Podjazdy 1775m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Test trasy BM w Rudawach

Piątek, 12 czerwca 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 4

Po ostatnich przebojach z nawigacją w terenie- Bartek się nade mną zlitował i postanowił pokazać mi trasę BM w Rudawach:)

Szybko po pracy zbieram się więc na rower i jedziemy autem do Janowic. A potem robimy najtrudniejszy i najciekawszy w sumie odcinek maratonu, bez fragmentów koło Jeleniej.

 Już na pierwszym zjeździe czeka mnie niemałe zaskoczenie- trudny technicznie odcinek ze sporymi kamulcami, po których płynie sobie rzeczka...Jeszcze nie czuję się gotowa żeby to zjechać....

A potem pora na słynny podjazd pod Łopatę, którego...wstyd się przyznać.... nie znałam :) Tyle razy byłam w Rudawach i nigdy tego nie podjeżdżałam! A jest co podjeżdżać. Podjazd jest długi i baardzo sztywny. Czyli, taki, jaki lubię najbardziej:) Chociaż asfaltowy to daje popalić lepiej niż Karkonoska:) W dodatku dzisiaj  utrudnieniem jest  jeszcze pogoda- duszno i gorąco. No i muchy. Sporo much. Kleiły się do mnie przez cały podjazd... Ale zrobiliśmy go dwa razy- tak jak ma być na trasie giga:)

Później czeka jeszcze mnie  jeden trudny odcinek- zjazd  żółtym szlakiem z okolic Skalnika. Początek aż do korzeni- jak dla mnie- nie do zjechania:) 

Kolejna część trasy jest dość szybka i lajtowa, chociaż w jednym miejscu zaliczam śmieszną glebę i wykładam się na błocie:)

Na podjeździe pod Wołek cierpię za moją ambicję. Zazwyczaj udaje mi się podjechać ten odcinek. Ale dzisiaj z rana padało i jest dosyć ślisko. Za pierwszym razem mi nie wychodzi i podpieram się nogą. Klnę pod nosem i sprowadzam rower. Jeszcze raz! O jeden raz za dużo...Tym razem za mocno cisnę i rzuca mi kołem na śliskim korzeniu. Od razu się wykładam. I to pechowo, bo walę ręką o kamień, boleśnie ją sobie obijając- później przez tydzień czuję w tym miejscu twardą gulę.. W tym roku zaliczyłam dosyć sporo gleb. Ale ta i to podczas głupiego podjazdu była najbardziej bolesna.. No ale nic. Zbieram się szybko i wsiadam na rower. Do trzech razy sztuka? Nie tym razem..:)

 No nic. Ręka trochę boli, ale bez tragedii. Nawet nie przeszkadza mi za bardzo w jeździe (później dopiero w domu zacznie bardziej boleć:) Dojeżdżam do Bartka,  a potem jeszcze tylko zjazd z Bolczowa, na którym Bartek leci na KOM-a, a ja....a ja tak sobie go zjeżdżam i w jednym momencie podpieram się nogą. 

Na koniec zajedżamy jeszcze w Janowicach na zimną colę, o której marzyłam przez cały podjazd pod Łopatę:)

Super było! Trochę zapamiętałam sobie tę trasę- myślę, że jakoś to pomoże mi podczas maratonu i  raczej się nie zgubię po drodze:) Wiem jedno...na pewno lekko nie będzie ! :)


Kategoria Rudawy


  • DST 70.00km
  • Czas 02:51
  • VAVG 24.56km/h
  • Podjazdy 655m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Taka tam rundka po pracy:)

Czwartek, 11 czerwca 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 7

Standardowa rundka na Stanisławów i powrót przez Pomocne i Chełmiec z małym wyjątkiem- wracając zahaczyłam jeszcze o podjazd pod Myślinów:)

A takie mam ćwiczenia rozciągające przed rowerem:) Jak widać na zdjęciu- w Piotrze i Pawle postanowili utrudnić mi zadanie i muszę się teraz trochę nagimnastykować, żeby dostać się do batoników energetycznych:)




  • DST 63.00km
  • Czas 04:44
  • VAVG 13.31km/h
  • Podjazdy 2325m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Masyw Śnieżnika

Piątek, 5 czerwca 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 4

Jak jadę z Grześkiem w teren, to wiem, że zawsze będzie fajna trasa:) I tym razem się nie pomyliłam:)

Najpierw idę na pociąg do Kłodzka o 6.00 rano. W szynobusie obok mnie siada grupka mężczyzn z rowerami i sakwami. Okazuje się, że to ekipa z legnickiego klubu rowerowego Ekorama. Miałam spać w pociągu, bo wczoraj położyłam się późno spać, ale jak zwykle rozgadałam się....i tak gadałam z wesołą ekipą aż do Kłodzka:) 

W Kłodzku czeka już na mnie Grzesiek. Wsiadamy do auta i podjeżdżamy jeszcze kawałek do Stronia Śląskiego, gdzie wskakujemy już w teren. Grzesiek zaplanował na dzisiaj trasę po szlakach Sudety Mtb Challenge- etapówki, której przejechanie marzy mi się od dawna...Mam nadzieję, że w przyszłym roku już się uda:)

Nie będę się rozpisywać. Było jak zwykle rewalacyjnie i wymagająco. Grzesiek zabiera mnie na kilka hardkorowych zjazdów z mega dużymi, luźnymi kamulcami. Na razie kiepsko idą mi takie odcinki i częściowo muszę sprowadzać rower. Zdecydowanie jeszcze nie mój level:)

Podjeżdżamy trzy razy pod schronisko pod Śnieżkiem. Za pierwszy razem mamy mały wyścig. Dzisiaj jednak nie mam mocy. Niewyspana i z zakwasami po wczorajszej jeździe w Rudawach- dzisiaj wjeżdżam jako ostatnia i nie daję rady przegonić Grześka na podjazdach..ani dwóch rowerzystów, którzy się z nami ścigali...

Grzesiek namówił mnie, żeby wtaszczyć rowery na sam Śnieżnik. Jest to jedyny moment, kiedy trochę kręcę nosem, bo średnio lubię prowadzić rower pod górę. A potem czeka nas zjazd, na którym Grzesiek pocisnął ładnie w dół...a ja...połowę sprowadzam i zjeżdzam dopiero już na tym korzennym odcinku. Sporo nauki jeszcze przede mną..

Potem robimy zjazd czerwonym szlakiem, którym kiedyś już miałam okazję podjeżdżać. Tutaj nie ma luźnych kamieni, ale za to duże głazy i korzenie. W większości zjazd udaje mi się wykonać bez większych problemów. Zadowolona z siebie jestem. Pochwalę się Grześkowi na dole...I wtedy, na najłatwiejszym już odcinku tracę na chwilę koncentrację. Popełniam głupi błąd- zjeżdżam wzdłuż długiego korzenia. Już kiedy tylko na niego najeżdżam, wiem, że cało z tego nie wyjdę..... I mam rację. Po chwili wpadam w poślizg i lecę przez kierę. Twarde lądowanie. Na szczęście bez większych obrażeń. Przyjęłam to na klatę. Dosłownie:)

Jedynie dłonie lekko oberwały. A właściwie kciuki. Grzesiek myślał początkowo, że tak mocno hamowałam, że aż ręce zaczęły mi krwawić:)



Jest OK! Możemy jechać dalej!:)



Potem czeka nas bardzo fajny podjazd do schroniska od innej jeszcze strony. Trochę ciężko mi idzie, bo mam teraz problem ze zmianą biegów, ale daję jakoś radę:)

Siedzimy sobie chwilę pod schroniskiem popijając zimną colę, a potem czeka nas już tylko ostatni, bardzo trudny zjazd w okolicy Czarnej Góry.

Na końcówce wypadu odzyskuję siły. Nie wiem, czy to ta cola, czy żel, który wcześniej wciągnęłam, a może adrenalina po glebie- w każdym bądź razie jeszcze mam trochę mocy, żeby pościgać się z Grześkiem na ostatnim z podjazdów. A potem już tylko szybki zjazd na parking.. Chwilę sobie jeszcze tam siedzimy pod Biedronką gadając przy coli i lodach- gorąco dzisiaj się już zrobiło!:)

Jedziemy autem do Kłodzka, ale na dworcu okazuje się, że uciekł już mi ostatni pociąg... No trzeba było więcej pod sklepem siedzieć:) Trudno. Jedziemy więc do Wrocławia. Ale przynajmniej przekimam się w aucie:)

Na dworcu we Wrocławiu wsiadam już do szynobusu i jadę do Legnicy. Miałam sobie dalej spać, ale znowu przysiada się do mnie- tym razem dość specyficzny chłopak i całą drogę do mnie nawija. Ach te spotkania w pociągach...:) Wracam do domu i padam na łóżko. To był bardzo męczący ale cudowny weekend! :)

P.S. Łydka przestała w końcu boleć:)



  • DST 42.00km
  • Czas 04:08
  • VAVG 10.16km/h
  • Podjazdy 1757m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rudawy

Czwartek, 4 czerwca 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 1

Jakiś czas temu za namową znajomych postanowiłam, że wystartuję w BM w Jeleniej. Bo lubię Rudawy i jest blisko. Kiedy więc Karol zaproponował jakiś wypad w teren, od razu wiedziałam, jaką trasę chcę obczaić:) Przy okazji mogłam pokazać Karolowi te piękne tereny, bo nie jest stąd no i bardziej śmiga na szosie, więc zawsze to jakaś miła odmiana:)

Do Janowic dojeżdżamy autem mocno spóźnieni, bo zapomniałam, że dzisiaj jest Boże Ciało- procesje i pełno objazdów na trasie. W dodatku, jak to zwykle ja- zagaduję tak Karola, że myli drogę i zajeżdżamy do Jeleniej:) 

Zgrałam sobie na Garmina trasę maratonu, ale oczywiście przy moich umiejętnościach nawigacyjnych wszystko mi się pomieszało:)

Właściwie to całą trasę zrobiliśmy w zupełnie przeciwnym kierunku! :) Ale przynajmniej fajnie się śmigało:)

Najpierw podjazd pod Bolczów:



Robimy jeszcze kawałek podjazdu czarnym i postanawiam odbić na niebieski szlak. Zjazd po korzeniach idzie mi dość sprawnie. Zjeżdżam też sporą część kamiennego odcinka. W jednym fragmencie prawie przelatuję przez kierę, ale robię tak piękną akrobację, że udaje mi się wylądować na nogach:) Mamy potem z Karolem z tego niezłą polewkę:)

Późniejszy fragment trasy to sporo błądzenia, zmiany kierunku...W pewnym momencie robimy też podjazd pod Starościńskie Skałki. Tym razem z jedną podpórką. Próbuję podjechać pod duży głaz trzy razy i za trzecim razem przewracam się na bok. Niestety trochę boleśnie, bo walę kolanem o kamień...

Podczas zjazdu najpierw Karol łapie kapcia....



A potem...kapcia łapię ja!   Mam te opony od roku i to dopiero mój drugi kapeć. Co ciekawe, pierwszego złapałam też w Rudawach. Pierwszy to moja wina- snejk na zjeździe po progach, a teraz po prostu dałam za niskie ciśnienie i kolec wbił mi się w oponę..



Zjeżdżamy fajnym odcinkiem po kamieniach ze Starościńskich Skałek- po raz pierwszy robię go bez żadnej podpórki:) Potem błądzimy jeszcze sporo i kręcimy się po górach... W pewnym momencie wyjeżdżamy na szczycie Wołka, gdzie spotykamy dość dziwnego mężczyznę. Początkowo jest bardzo uprzejmy. Robi nam zdjęcie, opowiada o okolicznych górkach. Nawet pożycza mi swoją lornetkę, żebym mogła sobie pooglądać Karkonosze:



Potem robi się trochę natrętny. Musimy mu przerwać, bo ciągle chce nam opowiadać o okolicach, a godzina już dość późna i trochę nam się spieszy. Mówi, że może nam przesłać zdjęcia na e-mail. Karol podaje mu swój adres. A Pani adres?- dopytuje się mężczyzna. Mówię mu, że może przesłać na ten jeden, a kolega mi potem wyśle, ale turysta nie daje za wygraną i ponawia parę razy pytanie. W końcu rzucamy, że musimy naprawdę już jechać i uciekamy stamtąd szybko:)

Dalej błądzimy- ach ta moja orientacja w terenie! :) W końcu stwierdzam, że nie chcę mi się już bawić z tą nawigacją i sama wytyczam sobie trasę. Robimy podjazd pod Skalnik..Ja nie wiem, jak kiedyś to mogłam robić z jakąś podpórką- teraz podjeżdżam to bez problemów!:)

Słońce zaczyna już powoli zachodzić. Niesamowite światło jest o tej porze!! Pięknie przebija się przez świerkowy las. I ta gra kolorów! Mega klimat!  Jak z jakiejś baśni:) Muszę jeszcze kiedyś tutaj wpaść pod wieczór:)

No i te Karkonosze w promieniach zachodzącego słońca! Rewelacja!! :) Mogłabym tam siedzieć i się na nie gapić aż do końca dnia:)





Zjazd ze Skalnika do połowy niebieskiego udaje mi się zrobić bez wypięcia. Dla mnie niezły szok, bo wcześniej już prawie na samym początku zaczynałam sprowadzać, a tak butuję dopiero mniej więcej od połowy. Jest progres!:)

Po zjeździe z Wołka zaczyna zaczyna już dość szybko zapadać zmrok. Nie mamy lampek, bo mieliśmy się szybciej wyrobić z tą trasą, więc odczuwam już lekką presję czasu. Jazda po ciemku w terenie to średni pomysł...Na szczęście teraz jest już bardziej z górki, a ja znam dobrze tę część szlaku.

Już w prawie po ciemku zjeżdżamy z Bolczowa, a stąd już od razu na parking. Udało się zdążyć przez zmrokiem:) 


Kategoria Rudawy