Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Izery

Dystans całkowity:577.85 km (w terenie 85.00 km; 14.71%)
Czas w ruchu:14:06
Średnia prędkość:18.57 km/h
Suma podjazdów:2776 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:115.57 km i 7h 03m
Więcej statystyk
  • DST 46.00km
  • Czas 03:01
  • VAVG 15.25km/h
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mokry singiel

Piątek, 19 czerwca 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 0

Szybko po pracy jadę z Bartkiem na obiecanego mi już dawno singla pod Smrkiem:) Dziwne, ale jeszcze nigdy tam nie byłam. Jakoś nie miałam okazji...aż do dzisiaj:)

Dojeżdżamy do Świeradowa. Chwila podjazdu, nie zaczęły się nawet jeszcze single, a tu.....przychodzi ulewa!! I to porządna...Ochładza się znacznie. Na szczęście po drodze jest wiata, gdzie można się schronić przed tym deszczem. Siedzimy tam chyba z godzinę, aż w końcu przestaje padać i jedziemy dalej...

Niestety, deszcz był tak intensywny, że singiel zmienił lekko swoje oblicze- jest mokro, ślisko, na trasie pełno kałuż. Już po chwili mam wodę w butach i jestem cała uwalona błotem. Ale...lubię to!:)  Na szczęście nie jest tak zimno- na trasie można się  nieźle rozgrzać, więc jadę na krótko:)

Ale mimo tych cięższych warunków jedzie mi się świetnie! Humor dopisuje- mam mega radochę z tej jazdy po kałużach:) Flow może mniejszy, ale fun niesamowity:)

W dodatku, dzisiaj testuję nowe opony- vittoria saguaro (te same, które miałam w zeszłym roku) z systemem bezdętkowym. Z przodu mam trochę szerszą oponę..  Test wypadł bardzo pomyślnie. Jestem zachwycona! Zupełnie inna bajka, jeśli chodzi o jazdę w terenie. Mimo, że jest ślisko, prawie w ogóle nie wpadam w poślizg. Mogę mieć niższe ciśnienie, dzięki czemu opona lepiej spisuje się w terenie.

Szybki to był wypad, ale dość konkretny i super się bawiłam. Miał być lajt, a ja na drugi dzień....dostałam zakwasy!  A pojutrze maraton... No ładnie!:)  Nie tak to planowałam, ale przynajmniej poćwiczyłam sobie technikę jazdy w mokrych warunkach....co, jak się później okaże- doda mi pewności siebie i przyda się na zawodach:)

Kategoria Izery


  • DST 211.00km
  • Podjazdy 2776m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Samotny wypad do Jakuszyc

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 07.09.2014 | Komentarze 6

Ostatnio miałam dość długą przerwę, więc na rozgrzewkę postanowiłam pojechać sobie do Jakuszyc. W sumie to planowałam mocniejszą trasę, ale nie dałam rady wstać o 3.00- leń straszny mnie ogarnął i ostatecznie wyjechałam z domu dopiero przed 7.00:)

Najpierw asfaltami przez Stanisławów i Muchów na Kapellę. Na dzisiaj zapowiadali burze. Obczajam, jak wygląda niebo od strony Jelniej. Jest ok, więc mogę jechać dalej. Do Piechowic dojeżdżam dość ruchliwą szosą i szybko odbijam w teren. Jadę szlakiem rowerowym Pod reglami. Bardzo przyjemne, szutrowe ścieżki.

Czasem zza drzew wyłonią się Karkonosze...



......a czasem Izery:



Terenem dojeżdżam do Jakuszyc i odbijam na ścieżkę w kierunku schroniska Orle, a potem już na Chatkę Górzystów:



Jakoś tak mało dzisiaj rowerzystów na polanie:



Pod chatką zaczepiam trójkę rowerzystów i proszę, żeby kupili mi wodę. Chwilę rozmawiamy o rowerach. Po chwili pada pytanie, skąd przyjechałam. Mężczyźni są w  szoku, że dotarłam  tutaj sama z Legnicy:) Czas mnie jednak goni, żegnam się i jadę z powrotem w kierunku Polany Jakuszyckiej:





I obowiązkowa fotka nad Izerką:



I jeszcze ja- coś średnio mi wychodzą selfie na tym telefonie:)



A z Jakuszyc dojeżdżam już asfaltem do Jeleniej i ponownie robię podjazd pod Kapellę. Ostatni rzut oka na Karkonosze:



Nad Kapellą zawisły czarne chmury. Nie robię więc przerwy, tylko od razu zjeżdżam do Starej Kraśnicy. W oddali błyskawice przecinają niebo. Na szczęście tym razem mi się upiekło- burza mnie nie złapała:)

Powrót już standardowo przez Chełmiec, a potem szutrami do Legnicy.
Kategoria Izery, Ponad 200


  • DST 215.85km
  • Czas 11:05
  • VAVG 19.48km/h
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dwie setki samotności- z Legnicy do Jakuszyc

Środa, 10 lipca 2013 · dodano: 10.07.2013 | Komentarze 19

Zacznę od tego, że nie cierpię samotności. Dlatego nie lubię jeździć sama. Jestem gadułą i potrzebuję ludzi, których mogę pomęczyć trochę moim gadaniem:) Mój najdłuższy samotny dystans wynosił zaledwie 52 km (zrobione po pracy na szybko). Dlatego w styczniu postanowiłam, że zrobię sama te dwie setki. A co tam:) Dodam jeszcze, że mam antytalent techniczny, więc dętki do tej pory nie nauczyłam się wymieniać;)

Budzik nastawiłam już na 4.00 rano! W nocy nie mogłam jednak zasnąć z podekscytowania i stresu. O 4.30 wstaję, piję kawkę i jem makaron z oliwą. Starannie przygotowałam się dziś do wycieczki : oświetlenie, 2 mapy, pompka, narzędzia, zapasowa dętka, kamizelka, kurtka przeciwdeszczowa, no i żarcie: 2 bidony z izostarem, 4 batony, 4 kanapeczki, 2 paczki żelków i 3 banany:) Tak obładowana ruszam śmiało w drogę;)

W parku czeka na mnie Jarek z aparatem. Pakuję jeszcze aparat i najpierw wałem, a potem przez Słup i Chroślice dojeżdżam do Bogaczowa. Podjazd robię asfaltem, żeby nie natknąć się znowu na muchy końskie. I fajnie się nawet jedzie- dawno tędy nie podjeżdżałam:)

Dojeżdżam do Pomocnego, a potem przez Muchów i Starą Kraśnicę docieram do początku podjazdu pod Kapellę. Podjazd idzie całkiem sprawnie. Pogoda superowa, bo nie ma słońca a jest ciepło. Do tego mały ruch samochodów. Tylko tyłek znowu zaczyna mnie boleć (dzisiaj zamawiam siodełko!!);/ Po 8.00 jestem już na szczycie. Jem supersmaczną bułeczkę i zjeżdżam sobie elegancko do Jeleniej.

Przebijam się przez Jelenią Górę i na końcu miasta spotykam na światłach dwóch staruszków (jeden ma 71 lat), którzy też jadą na wycieczkę. Rozmawiamy chwilę. Okazuje się, że jadą przez Piechowice, więc zabieram się z nimi bocznymi drogami zamiast główną szosą. Bardzo sympatyczni dziadkowie i mają całkiem niezłe tempo:)

W Piechowicach żegnam się z dziadkami. Kupuję wodę, a właściwie wbiegam, płacę i wybiegam, bo boję się, że ktoś mi rower zakosi. Kolejny minus samotnej jazdy.. Z Piechowic wjeżdżam na główną drogę i za Hotelem Las wbijam się na mostku w teren.

Jadę sobie ścieżką rowerową i docieram aż pod Wodospad Kamieńczyk. Droga cudna, szkoda tylko, że nie mogę poszaleć tak sama na zjazdach. Kapcia nie złapałam na całe szczęście, a najbardziej obawiałam się tego w terenie, bo ciężko byłoby znaleźć kogoś do pomocy. Co dziwne przy mojej orientacji w terenie- szlak przejeżdżam bezproblemowo, bez żadnego zatrzymywania się i pomyłek.

Przed ścieżką na wodospad wkręca mi się w przednie koło drucik miedziany i owija wokół szprych i tarczy. Chwilę się męczę, żeby go wyciągnąć, bo się trochę zaplątał i wyjeżdżam znowu na główną, aby niedługo ponownie wbić się na szutrową ścieżkę.

Szlakiem rowerowym dojeżdżam do Polany Jakuszyckiej, a stamtąd do Schroniska Orle, a potem do Chatki Górzystów. Na polance chwila na posiłek i odpoczynek. Proszę jakąś kobitkę, żeby kupiła mi wodę, a potem powrót.

Z Jakuszyc cisnę sobie superszybkim asfaltowym zjazdem do Piechowic. Stamtąd raz pod górkę raz w dół dojeżdżam ponownie do Jeleniej. Po przebiciu się przez miasto zajeżdżam jeszcze pod stację paliw i proszę kolejną osobę o zakup wody.

Ponownie podjeżdżam Kapellę. Teraz podjazd idzie mi zdecydowanie gorzej. I to nie ze względu na zmęczenie, ale ból tyłka;/ Kolejny minus samotnej jazdy- przez cały podjazd myślę o tym bólu i nie mam jak oderwać myśli. Co chwilę zwalniam- staję na pedały- jadę- staję na pedały. Ale po dotarciu na szczyt wjeżdżam jeszcze pod wyciąg, żeby zrobić ładne fotki i wciągnąć kolejną bułę:)

Z Kapelli szybki zjazd do Starej Kraśnicy, a potem znowu do Muchowa, skąd lecę już na Chełmiec, a potem asfaltem do Męcinki i przez Słup wracam o 19.00 do Legnicy. A kiedy dojeżdżam już pod blok, to okazuje się, że nikogo nie ma w domu i musiałam postać sobie na klatce jeszcze godzinę;)

Ponad 200 km zaliczone.Na szczęście obyło się bez żadnych przygód no i nie było burzy, chociaż zapowiadali:) Fajny wypad, ale i tak wolę jeździć z moją grupą rowerową:)

Trochę zdjęć, niestety aparat pożyczyłam i nawet nie wiedziała, że mam jakiś zły tryb przestawiony, więc zdjęcia nie są najlepszej jakości;/

Przygotowana na wycieczkę- mogę ruszać:)



Już na Kapelli:



Czas na pyszną bułeczkę:)



Widoczek z Kapelli:



A to już w lesie między Piechowicami a Jakuszycami:





Cube ze zmienionym napędem tuż po serwisie Jarkowym:)



Schronisko Orle:



Chwila przerwy nad rzeczką:



Udało się też sobie pstryknąć fotkę:)



Znowu Cube, tak teraz pięknie śmiga:)



Kolejne zdjęcie z samowyzwalacza;p



Cel mojej dzisiejszej wycieczki- Chatka Górzystów. Na naleśniki nie miałam jednak ochoty:)



Izerskie widoczki:



Czas na oscypka- tzn. górski serek;)



Widoczek z Łysej Góry:



Tuż za Męcinką stuknęło mi 200 km:)



Czyli mogę być dumna jak paw?;p Zdjęcie cudaka pod sklepem w Piechowicach:



A tak naprawdę to zasługa mojego szczęśliwego wisiorka:)



No i mapka wyrysowana tak na oko w traseo;)

Kategoria Izery, Ponad 200


  • DST 55.00km
  • Teren 45.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jakuszyce

Niedziela, 2 września 2012 · dodano: 03.09.2012 | Komentarze 2

Razem z Łukaszem pojechaliśmy tak jak zwykle z Piechowic lasem do Jakuszyc. Z Polany Jakuszyckiej bardzo szybkim tempem i przez kałuże dojechaliśmy do Chatki Górzystów. Przy okazji ochlapałam kilku rowerzystów na czyściutkich rowerach i w czyściutkich ubraniach:D Później odbiliśmy na ścieżkę za Chatką i terenem dojechaliśmy już do Szklarskiej. Następnie wbiliśmy się na wąski i trudny technicznie szlak rowerowy przy rzece. Poszło mi lepiej niż ostatnim razem, ale nadal miałam duże problemy. Łukasz poślizgnął się na kamieniach i zaliczył ładną glebę. Niestety nie mogliśmy pojechać do końca ścieżki, bo przy Wodospadzie Szklarki kazano nam zapłacić za bilet wstępu (do końca szlaku zostało jakieś 2 km:/). Na parking dojechaliśmy już więc asfaltem. Może jazda była krótka, ale za to bardzo intensywna. Nawet się trochę zmęczyłam:)

Tylko jedno zdjęcie, bo na więcej nie było czasu;)

Kategoria Izery


  • DST 50.00km
  • Teren 40.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jakuszyce

Czwartek, 3 maja 2012 · dodano: 03.05.2012 | Komentarze 0

Pojechałam z Łukaszem do Jakuszyc na spokojną wycieczkę. Rano spoglądam na kurtkę rowerową. Potem patrzę na spodnie z Gore-texu. Nie biorę jednak żadnych dodatkowych ubrań z wyjątkiem kurteczki przeciwdeszczowej z Lidla. "Przecież będzie ciepło."- myślę. Wyruszyliśmy z parkingu przy Hotelu Las i terenem dojechaliśmy do wodospadu Kamieńczyka. Pogoda była piękna. Ciepło, świeciło słońce. Następnie postanowiliśmy podjechać do Robaczka, gdzie zjedliśmy ciasto jagodowe. Pomyślałam, że w końcu dzisiejsza wycieczka odbędzie się bez żadnych przygód. A jednak.... Kiedy wyjechaliśmy ze schroniska, postanowiłam podjechać do Rozdroża pod Cichą Równią. Jednak szlak okazał się częściowo nieprzejezdny z powodu zalegających płatów śniegu. Co chwilę prowadziliśmy rowery, jechaliśmy, prowadziliśmy- i tak przez 5 km. Czasami śnieg zapadał się pod nogami, tak, że można było wpaść po kolana. Szybko przemoczyłam sobie buty. Odcinki bez śniegu pokryte były podmokłą trawą. Tymczasem słońce przestało świecić. Zrobiło się pochmurno i zaczęło lekko kropić. W oddali słychać było nadchodzącą burzę. W końcu dotarliśmy do asfaltu. Podjechaliśmy do kopalni Stanisław. Zorientowaliśmy się, że jedziemy nie w tym kierunku co trzeba, więc zawróciliśmy i pojechaliśmy w drugą stronę. Burza rozpoczęła się już na dobre. Jechałam sobie jednak spokojnie, bo burze mi nie straszne. Nagle potężny huk rozległ się tak blisko nas, że od razu dostałam przyspieszenia:) Zdążyliśmy zajechać przed samą ulewą do drewnianej wiaty na Rozdrożu, gdzie wraz z grupą innych rowerzystów i pieszych postanowiliśmy przeczekać burzę. Uderzenia piorunów były tak głośne, że kilka razy podskoczyłam ze strachu. Równia Cicha to dzisiaj na pewno nie była:) Czekamy i czekamy, a burza nie chce ustąpić. Pod wiatą przesiedzieliśmy ponad godzinę. W końcu przestaje padać. Robi się jednak zdecydowanie chłodniej, a ja nie mam odpowiednich ubrań. Ruszamy do Schroniska Orle, gdzie jemy kapuśniak i postanawiamy wracać do samochodu. Od deszczu i śniegu wezbrały górskie potoki. W rowach porobiły się rzeki, które zaczęły przelewać się również przez asfalt. Na szczęście nie pada, ale i tak jesteśmy trochę przemoczeni. Zjeżdżamy szybko asfaltem do Szklarskiej Poręby, skąd jedziemy już szlakiem wzdłuż rzeki do Wodospadu Szklarki. Teren jest dla mnie bardzo trudny. Trzeba zjeżdżać po mokrych kamieniach i korzeniach. Kiedy dojeżdżamy do Hotelu znowu zaczyna padać, ale my się już tym nie przejmujemy, bo wsiadamy do samochodu i wracamy do Legnicy:)

Trochę pobawiliśmy się nowym aparatem. Uwaga, dużo zdjęć!:)

Na szlaku rowerowym spod Hotelu Las prowadzącym przez Karkonoski Park Narodowy:





A w oddali już zbierają się ciemne chmury i zaczyna grzmieć:



Do Schroniska u Robaczka jechało się bardzo przyjemnie. Zwłaszcza, że czekało na nas przepyszne ciasto jagodowe:





Pierwszy płat śniegu i prawie gleba:) Jeszcze wtedy nie wiedziałam, co nas czeka:



Łapię pioruny w Kopalni "Stanisław"- 1050 m n.p.m :)



Nie tylko nas zaskoczyła burza:



Zabawy w kałużach:)





Dojeżdżamy do Schroniska Orle:



Zdjęcie z pieskiem musi być:)



Dzika rzeka:



Wiadomo o co chodzi:)



Szlak rowerowy przy Wodospadzie Szklarki:









Kategoria Izery