Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:603.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:67.06 km
Więcej statystyk
  • DST 71.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Po imprezie

Niedziela, 29 września 2013 · dodano: 30.09.2013 | Komentarze 10

Wczoraj byłam na wieczorze panieńskim koleżanki. W drodze do klubu jeszcze kulałam, ale potem się rozkręciłam i nie oszczędzałam już nóg na parkiecie:D Wróciłam o 3.00 do mieszkania. Zaproponowałam, że prześpię się na podłodze- mam już wprawę i całkiem wygodnie mi się spało:) O 7.00 wstałam, pojechałam na pociąg do Legnicy. Na dworcu wsiadłam na Józka, który czekał na mnie na mieście od wczoraj i pojechałam do domu. Szybki prysznic, śniadanie, kawa i o 12.00 wychodzę znowu na rower- szkoda byłoby zmarnować tak piękny dzień:)

Lajtowym tempem jadę z Jarkiem przez Męcinkę do Myśliborza. Na podjeździe pod Chełmiec wyprzedza nas Łukasz, który właśnie robi sobie trening. Razem już jedziemy do Wąwozu Myśliborskiego i podjeżdżamy (właściwie to wprowadzamy rowery, bo podjazd jest praktycznie nie do podjechania) na Skałę Elfów.

Elfy przysiadły na Skałie Elfów. Siedzieliśmy sobie tak chyba z godzinę podziwiając widoki i rozmawiając na różne tematy:)





Potem czeka nas zjazd ze Skały. Baaardzo fajny. Korzenie są tak mokre, że co chwilę rzuca tylnym kołem, ale gleby nie zaliczam:)



W Myśliborzu zatrzymujemy się na chwilę w Kaskadzie na gorącej czekoladzie i serniku z brzoskwiniami:)

Z Chełmca odbijamy na Górzec. Podjazd robię mocniej niż chciałam, bo Łukasz nie chce mieć zaniżonej średniej, chociaż i tak sporo mu zaniżyłam:) Do Legnicy wracamy przez Męcinkę i Słup.


  • DST 51.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Przed imprezą

Sobota, 28 września 2013 · dodano: 29.09.2013 | Komentarze 2

W nocy mało spałam. Jakoś ciężko tak było mi zasnąć po tej akcji z autem;/ Budzę się i od razu wstaję, żeby sprawdzić co z nogami. Trochę bolą. Kuleję lekko. Myślałam, że będzie gorzej, a nie jest jednak tak ze mną źle:) Pogoda zachęca do wyjścia na rower. Nawet się nie zastanawiam, i po 12.00 wsiadam na Cuba. O dziwo, nogi w ogóle prawie nie bolą podczas kręcenia:) Tego bałam się najbardziej.

W parku umawiam się z Jarkiem. Dzisiejszy przejazd przez miasto jest dla mnie jakoś dziwnie mega stresujący. Jeżdżę bardzo ostrożnie. Trochę boję się samochodów. Dobrze, że szybko wyjeżdżamy z Legnicy.

Chcemy jechać na Górzec, ale ostatecznie robi się już zbyt późno, a ja muszę niedługo jechać do Wrocławia. W połowie drogi zawracamy. Po drodze wyczailiśmy dziką jabłonkę z przepysznymi, kwaśnymi i baaardzo soczystymi jabłuszkami:)



Wracam do Legnicy. Już nawet nie mam czasu na prysznic. Ładuję tylko rzeczy do plecaka. Wsiadam na Józka i sprintem cisnę na dworzec, żeby zdążyć na pociąg do Wrocławia, bo idę jeszcze na wieczór panieński do koleżanki:)


  • DST 70.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wypadek podczas wypadu po pracy;/

Piątek, 27 września 2013 · dodano: 27.09.2013 | Komentarze 9

Trochę ochłonęłam, więc dodaję wpis.

Pobudka o 5.00 i po 30 minutach wsiadam na mój nowy rower roboczy. Całkiem przyjemnie jedzie się tak po ciemku. Szybko się rozgrzewam. Za Bartoszowem obszczekuje mnie owczarek niemiecki. Trochę się wystraszyłam, ale na szczęście pies nie jest zbyt agresywny i po chwili mogę kontynuować jazdę. Podjazd pod Legnickie Pole robię już cały na stojąco, bo sztyca mi się obniżyła- zacisk kiepski.

W pracy super się bawiłam z dzieciaczkami i miałam pełno energii:) Myślę, że duża w tym zasługa roweru. Przez dwa tygodnie nie jeździłam. Najpierw katar i zatoki, potem wesele kuzynki, a następnie deszczowe dni.

Nic więc dziwnego, że kiedy wyszłam z pracy i zobaczyłam błękitne niebo i słońce, byłam przeogromnie szczęśliwa:) Czułam się, jakby mnie ktoś z klatki wreszcie wypuścił:)

Postanawiam, że nie wracam po Cuba, tylko od razu cisnę na Jawor z Legnickiego Pola. Dojeżdża do mnie też Jarek. Przed Myśliborzem muszę zjechać na pobocze, bo jakiś wariat z pomocy drogowej tak wyprzedził rowerzystów z naprzeciwka, że prawie by w nas wjechał! Jarek podnosi do góry rękę. Facet się zatrzymuje i jeszcze z nami kłóci;/ Takim to nigdy nie przetłumaczysz. Zawsze mają rację;/

W barze Kaskada jemy ruskie. Kolejny wariat wykłóca się, tym razem z kelnerką i każe jej przynieść wagę, żeby sprawdzić, czy surówki rzeczywiście ważą 300 gramów. A ja jestem dzisiaj totalnie wyluzowana i zupełnie nie rozumiem tych sfrustrowanych ludzi. Tym bardziej, że jest piątek i pogoda zapowiada się piękna:)

Z Myśliborza robimy podjazd do Myślinowa. Słonko tak pięknie grzeje, że chcę jeszcze pojeździć. Uderzamy na Pomocne, a potem na radiostację. Widoczki piękne. Dawno tutaj już nie byłam i trochę się stęskniłam:)

Podziwiam widoczki i chłonę słońce:)

Ze Stanisławowa jak zwykle wracamy przez Sichów i Dunino do Legnicy. Po drodze zajeżdżam jeszcze do moich kóz. Stara koza chyba się obraziła, że tak dawno jej nie odwiedzałam i tym razem nie podeszła:( Ale za to młoda wciągnęła dwie buły:)

Potem podjechałam nakarmić jeszcze mućkę:)

Wjeżdżamy do Legnicy. Wałem przedostajemy się do parku. Na skrzyżowaniu ulicy Bielańskiej i Rzeczpospolitej zatrzymujemy się na światłach. Normalnie zawsze jedziemy prosto, ale nabrałam strasznej ochoty na fioletową Goplanę, więc chcę jeszcze podskoczyć do sklepu. Za nami stoi auto. Kiedy zapala się zielone światło pierwszy rusza Jarek. Ja skręcam za nim, ładnie sygnalizując ręką skręt. Po chwili Jarek zjeżdża na ścieżkę rowerową. Też chcę jechać za nim, ale... słyszę, że auto, które ruszyło za mną jakby przyspieszyło na zakręcie i jest zdecydowanie za blisko mnie. Odwracam się, i wtedy... BUM!! Auto uderza w tylne koło roweru. Ja lecę przez kierę i uderzam kolanem o asfalt. Druga noga wkręca mi się między pedał, a zębatka boleśnie tnie nogę. Leżę, bo nie mogę wstać. Noga zakleszczona, a ja w lekkim szoku. Po chwili dobiega już do mnie Jarek i jakiś przechodzień. Wyskakuje też z auta wystraszona kobieta. Jest chyba w większym szoku niż ja. Pomagają mi się podnieść. Nogi trochę obite. Kuśtykam na chodnik. Chcę nawet wracać na rowerze, ale niestety tylne koło trochę się poskładało.. Kobieta miała farta, że to nie był Cube, bo wtedy pewnie nie byłabym taka spokojna;) Na szczęście udało się dogadać w sprawie odkupienia koła. Kobieta okazała się być bardzo w porządku, odwiozła mnie pod dom i odprowadziła pod drzwi.

To było moje pierwsze potrącenie przez samochód w życiu.Jeśli chodzi o inne groźne wypadki, to dwa razy uderzyli we mnie rowerzyści na ścieżkach we Wrocławiu ( w tym jeden czołowo!). Mocno się wystraszyłam, ale na szczęście nic sobie nie połamałam. Mogło być gorzej,a tak skończyło się tylko na stłuczeniu. Dochodzę jednak do wniosku, że bezpieczniejsza jest jednak szalona jazda w terenie:)



  • DST 83.50km
  • Sprzęt Józek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 13 września 2013 · dodano: 14.09.2013 | Komentarze 3

Dystans uwzględnia dojazdy do pracy z całego tygodnia. Na szczęście obyło się bez jazdy w deszczu. Powoli kompletuję sobie odpowiednie ubranie na rower. Niedługo Józio zostanie odstawiony trochę na bok:( Ale będzie za to dojeżdżać do miasta i na zakupy:) Do pracy natomiast będę się wozić na rowerze górskim mojej mamy. Stwierdziłam że dojazd 8,5 km do pracy Józkiem (z czego połowa to szutrowa i brukowana albo dziurawa nawierzchnia)to nie najlepszy pomysł.

A tak prezentuje się mój nowy rower roboczy:)



W piątek pojechałam jeszcze do galerii zupełnie nieprzygotowana na deszcz. Jak się rozpadało, tak siedziałam uwięziona w sklepie, aż przed 21.00 wpadłam na genialny pomysł: kupiłam dobrą parasolkę, włożyłam reklamówki do butów, wsiadłam na Józia i pomknęliśmy przez wyludnioną, czarną i deszczową Legnicę. Całkiem przyjemnie się jechało- na ulicy pustki. Można było sobie śpiewać deszczowe piosenki- swobodnie jak pod prysznicem:)


  • DST 25.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Burzowo

Czwartek, 12 września 2013 · dodano: 12.09.2013 | Komentarze 6

Dzisiaj skończyłam wcześniej pracę. Chciałam jechać do Myśliborza na pierogi i przy okazji pośmigać trochę w terenie. Niestety nie udało się:(

Na szutrowej ścieżce za Warmątowicami niebo zachmurzyło się. Zaczyna kropić. Wracamy. Za Kościelcem już nie kropi- leje!!. Szybko dojeżdżamy na przystanek, żeby przeczekać burzę. Przystanek z pewnością nie jest odpowiednim miejscem do dłuższej przerwy- śmierdzi kupą pomalowaną niebieskim sprejem (naprawdę!), która leży pod ławką- ludzie to mają fantazję;/

Kiedy przestaje padać, ruszamy dziurawym asfaltem przez kałuże, opryskiwani wodą przez auta na skrzyżowanie. Wbijamy na wał. W parku znowu zaczyna lać... Na szczęście Sinet jest blisko. Wbijamy się szybko na środka. Zamawiamy gorącą czekoladę z bitą śmietaną, sernik z czekoladą, orzechami i bitą śmietaną, a na koniec jeszcze małą pizzę:) Ostra wyżerka! Zawsze mam większy apetyt, kiedy jestem zmarznięta i przemoczona;)

Akurat kiedy kończymy jeść, przestaje padać i mogę już sobie spokojnie dojechać na Piekary. Po drodze ćwiczę podrzucanie przedniego koła. Przyda się do pokonywania przeszkód w ternie:) Na razie kiepsko mi idzie- niepotrzebnie podciągam kierownicę. Ale coś tam powoli zaskakuje, więc może na wiosnę będą już jakieś efekty:)



  • DST 92.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rudawy Janowickie- dzień 2

Niedziela, 8 września 2013 · dodano: 10.09.2013 | Komentarze 9

Od razu uprzedzam, że będzie duuużo zdjęć:) I tak sporo musiałam odrzucić;( Wypad był superowy, bo dużo terenu. Dlatego sporo zdjęć, a opisu mało;)

O 9.00 wyruszamy w stronę Kowar. Chwila przerwy na stacji, żeby napić się kawy i rozpoczynamy najpierw asfaltowy (przez Wojków na Przełęcz pod Średnicą (595), a potem już terenowy podjazd (czerwony szlak rowerowy) pod najwyższy szczyt Rudaw, czyli Skalnik (945 m).

Na początek troszkę kamyczków:D





Potem troszkę korzonków...i jesteśmy na szczycie. No prawie, bo na skałki trzeba już wejść po schodach:



Na górze można podziwiać ładne widoczki: na Rudawy



...i na Karkonosze.



Od tej pory kierować się już będziemy niebieskim szlakiem pieszym- E3. Na początku zjazd ze Skalnika jest bardzo fajny...



...ale po chwili zjeżdżać da się już tylko w niektórych miejscach;/



Na szczęście po niedługim czasie trasa znowu staje się przejezdna i dostarcza duuużo wrażeń.



Zjeżdżamy do Przełęczy Rudawskiej i podjeżdżamy na kolejny szczyt Rudaw- Wołek (878 m):



Korzeni na trasie nie brakuje:)





Kamieni też jest sporo:) Uwielbiam taki teren!!!:D



Moja waleczna mina podczas ataku na duży kamień;)



Dojeżdżamy do Skalnych Bram:



Przy okazji próbuję moich sił po ostatnim szkoleniu wspinaczkowym i wdrapuję się na skałkę w skarpetkach:D



Znowu czeka nas zjazd po korzeniach:)



Po drodze Jarek zabiera sobie kawałek niebieskiego szlaku na pamiątkę ze ściętego już drzewa (w niedalekiej przyszłości chce przejechać cały międzynarodowy szlak E3)



Kolejnym punktem naszej wycieczki są skałki o nazwie: Skalny Most i Skalny Piec. Wdrapuję się na górę. Widoczki średnie, ale to drzewo spodobało mi się:



Schodząc, znalazłam takiego oto ładnego grzybka:)



Strumyczek był na trasie tylko jeden, i tylko Jarek dał radę go przejechać:)



Niestety, po pewnym czasie gubimy niebieski szlak. Na szczęście po chwili błądzenia udaje nam ponownie wbić się na E3. Czeka nas elegancki, sztywny podjazd....





...i dojeżdżamy do kolejnych formacji skalnych, tym razem są to- Starościńskie Skały. Według mnie najciekawsze ze wszystkich.



Jarek zostaje z rowerami, a ja lecę na skałki.





Widoczki z góry są PRZEPIĘKNE!!:)





Śnieżka tak blisko:)



Teraz czeka nas kolejny, elegancki zjazd po korzeniach:D







Momentami zjazd robi się mało przejezdny:



Uppsss. Wpadłam na drzewo;)





Jarka Cube uwielbia błotne kąpiele:)



Po chwili Jarek odnajduje ślad mojej opony!



Okazuje się, że już tu dzisiaj byliśmy i znowu trochę błądzimy w poszukiwaniu niebieskiego szlaku:





Ostatecznie dojeżdżamy na szutrową drogę (żółty szlak rowerowy) i po chwili wbijamy się do Schroniska Szwajcarka. Jemy przepyszny sernik z brzoskwiniami i pianką (polecam!!) oraz pijemy gorącą czekoladę. Na dzisiaj to już koniec terenu- pora wracać do Legnicy:(



Ze Szwajcarki jedziemy jeszcze niebieskim szlakiem koło Sokolika i szutrową drogą dojeżdżamy do Radomierza. Następnie już asfaltem przez Lipę, Muchów i Chełmiec wracamy do Legnicy. Po drodze wyczerpuje nam się zapas wody w bidonach i dopiero w Lipie udaje nam się znaleźć otwarty sklep. Dawno nie byłam taka spragniona.To było jedyne, nieprzyjemne zdarzenie tego dnia. A tak, jak już wspominałam na początku mojego wpisu- wypad był MEGA udany, super teren- pełno technicznych momentów, super korzonki i kamienie, a do tego piękne skałki i widoczki. Uwielbiam Rudawy:)

Aha! Zapomniałam dodać, że na zjeździe z Kaczorowa popsuł się Jarkowi tylni hamulec i już do samej Legnicy wracał tylko z jednym sprawnym przednim;)

I na koniec ślad GPS
Kategoria Rudawy


  • DST 87.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rudawy Janowickie- dzień 1

Sobota, 7 września 2013 · dodano: 09.09.2013 | Komentarze 8

Kategoria Rudawy


  • DST 61.00km
  • Sprzęt Józek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy i do miasta

Piątek, 6 września 2013 · dodano: 06.09.2013 | Komentarze 0

No i skończyły się wakacje... Teraz czekają mnie dłuższe dojazdy do pracy ( w jedną stronę mam 8,5 km i podjazd po drodze- na razie się cieszę, zimą może być większy problem;)

Na miły początek dnia- wschód słońca podczas dojazdu do pracy:)



Na miły koniec dnia- miseczka wrześniowych truskawek (smaczniejsze niż te czerwcowe, bo duuużo słodsze:)



....i miseczka malin. Uwielbiam!:)



  • DST 63.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Chata pod Lipą

Czwartek, 5 września 2013 · dodano: 06.09.2013 | Komentarze 11

Po pracy na lajtową przejażdżkę. Najpierw podjazd na Górzec szutrami. Zjazd terenem do Chełmca, a potem do Myśliborza na pierogi ruskie. Przy okazji odwiedziłam jednego z kotów myśliborskich:



Wracając, zajeżdżamy jeszcze do Chaty pod Lipą, bo Jarek nigdy jej jeszcze nie widział. Trzeba będzie tym razem tutaj zorganizować niedługo jakąś weekendową imprezkę:)



Na koniec robimy podjazd terenem pod Górzec i zjeżdżamy kapliczkami.

Zjazd trochę się pogorszył;/



Zdjęcie też niewyraźne, ale co tam;)



Przed Kościelcem droga pachnie malinami. Po chwili znajduję źródło tego pięknego zapachu- tuż obok znajduje się plantacja malin:)

Wracamy wałem do Legnicy. Po drodze obserwujemy akcję strażaków, a mnie się marzy kiełbaska z ogniska:)