Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2013

Dystans całkowity:115.00 km (w terenie 35.00 km; 30.43%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:28.75 km
Więcej statystyk
  • DST 25.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy

Środa, 27 listopada 2013 · dodano: 27.11.2013 | Komentarze 7

Pierwszy raz w tym tygodniu wyszłam na rower:) Dzsiaj nie wiało, więc po 7.00 pojechałam do pracy. Termometr wskazywał -3 st. Ubrałam się ciepło:)

Jechało mi się całkiem przyjemnie. Wcale nie zmarzłam. Chyba jestem gotowa, żeby śmigać w większe mrozy:)

Do pracy wyjechałam przed wschodem słońca....

... a z pracy wyjechałam tuż po zachodzie. A w oddali widać już Legnicę..

Na kolejne dni zapowiadają silny wiatr i deszcz ze śniegiem, więc dojazdy do pracy muszę sobie już do końca tygodnia niestety odpuścić ;/



  • DST 35.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy i do miasta

Piątek, 22 listopada 2013 · dodano: 26.11.2013 | Komentarze 10

W tym tygodniu tylko jeden raz pojechałam do pracy, bo pogoda była kiepska. W weekend lekko czułam gardło, więc musiałam odpuścić;/

No i w końcu przyszedł trenażer. Pożyczyłam na zimę szosę od mamy:)Pierwsza jazda już za mną i jestem zadowolona:)

W zeszłą sobotę Olek zaniósł moje hamulce od Cuba do serwisu. Chłopak, który wymieniał płyny (dodam, że od zakupu Cuba nigdy nie wymieniałam płynów- teraz mam nauczkę) powiedział, żebym jak najszybciej sprzedała te hamulce, bo uszczelki już ledwo trzymają (zakup nowych uszczelek do tych hamulców to ponoć koszt ok. 200 zł) i kupiła sobie nowe, bo lada dzień mogą mi się popsuć... Waham się między dwoma modelami : XT albo Formula RX i chyba skuszę się na te drugie- przyznam, że zaważyła kwestia estetyki- białe hamulce lepiej będą pasować do Cuba:) Chętnie kupiłabym model biało-niebieski, ale jest chyba ciężko dostępny z tego co widzę;/ Na razie jeżdżę jeszcze na starych póki nie padną i poczekam na okazję... może kupię jakieś używane.



  • DST 35.00km
  • Teren 35.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rudawy Janowickie

Niedziela, 17 listopada 2013 · dodano: 19.11.2013 | Komentarze 17

O wypadzie w Rudawy marzyłam od kiedy zaczęłam tyko dochodzić do siebie po chorobie. Tydzień temu nie wyszło, ale w końcu udało się! :D Chociaż wczoraj wieczorem miałam mega stresa i siedziałam przybita- myślałam, że już nie pojadę. Okazało się, że po wymianie płynów i zamontowaniu hamulców tylne koło nie hamuje- na szczęście wypiekanie klocków w piekarniku pomogło:)

O 7.30 zajeżdżam pod mieszkanie Olka. Pakujemy rowery do auta i jedziemy. O 9.00 jesteśmy na miejscu. Dobrze, że Olek zrobił niedawno prawo jazdy- teraz będę miała się z kim autem w góry zabierać:)

Trochę zimno z rana. Wszystko oszronione. Lekka mgiełka unosi się nad lasem. Klimatycznie. I pięknie:) Z parkingu podjeżdżamy do schroniska Szwajcarka, by za chwilę zjechać na żółty szlak. Hamulce po wymianie płynów ładnie pracują, chociaż klamka w tylnym słabo odbija;/

Szutrową drogą dojeżdżamy do asfaltu. Olek sprawdza mapę, a ja przez chwilę podziwiam rowerzystkę w zwykłej kurtce i kozaczkach, która ostro ciśnie pod górę na rowerze KTM. Szkoda, że nie spotkaliśmy się jakoś na trasie- mogłoby być ciekawie:)

Tymczasem jedziemy w dół do wioski. W Karpnikach odbijamy znowu w teren i żółtym szlakiem kierujemy się na Skalnik. Słoneczko wyłania się zza chmur. Z oddali widać ośnieżony szczyt Śnieżki. Jak ja się stęskniłam za Rudawami! Kocham góry i teren:)



Na początku jazda w terenie idzie mi jednak trochę kiepsko- po 2-miesięcznej przerwie od terenu, brakuje mi jeszcze pewności siebie i płynności. Ale z każdmy podjazdem i zjazdem zaczynam coraz bardziej się rozkręcać- tego jednak się nie zapomina:) Oczywiście ręce mocno osłabły, ale na szczęście nogi jako tako dają radę. O formie nawert nie piszę, bo wiadomo, że muszę ją teraz odbudować, więc trochę czasu to zajmie..


Po chwili dojeżdżamy na Skalnik- tzn. szczyt koło Skalnika:)



Wchodzimy na górę. Krótka przerwa na kanapki i zdjęcia.





Chyba jestem za gruba, bo barierki się pode mną uginają;)



Sprawdzamy ponownie mapę. Olek proponuje zjazd niebieskim, a potem odbicie na żółty szlak pieszy, który prowadzi w stronę Kolorowych Jeziorek. Dzień jednak nie jest już taki długi, więc proponuję pojechać tą samą trasą, którą robiłam ostatnio z Jarkiem- przynajmniej trochę ją pamiętam i nie stracimy czasu na szukanie szlaku.



Niebieski szlak pieszy do najłatwiejszych nie należy. Olek na enduro ciśnie sobie ładnie, a ja ... no cóż większość trasy sprowadzam. W pewnym momencie słyszę w pobliżu chrumkanie dzika. Jestem sama między świerkami. Nagle trudny teren przestaje mi przeszkadzać. Krzyczę na Olka, żeby poczekał. Wsiadam na rower i cisnę w dół. Adrenalina potrafi jednak zdziałać cuda:) Przekonałam się o tym nie raz;) Kto mnie zna ten wie, jaką moc potrafię z siebie wykrzesać, kiedy goni mnie pies:)



Dojezdżam szybko do Olka. Po chwili niebieski szlak staje się przejezdny dla mnie. Luźne kamienie, korzenie, szutrowe drogi- za to kocham Rudawy- za techniczne i zróżnicowane trasy. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie:)



W pewnym momencie przy Skalnych Bramach podczas zjazdu po korzeniach wjeżdżam w gałęzie, tracę widoczność, odbija mi przednie koło, skręt kierownicy, rower upada. Udaje mi się uniknąć jednak gleby. Niestety przednie koło wydaje dziwne dźwięki. Schodzę do Olka. Okazuje się, że w przednim klocku wygięła się jedna "nóżka" od sprężynki. Nie spoób jej wyprostować, więc Olek urywa ją...za pomocą kamienia:)Taka nauczka, żeby zabierać jednak nóż ze sobą w teren:)

A tak w ogóle to pogodę mamy piękną. Co prawda temperatura nie przekracza w ciągu dnia 4 stopni, ale jest bezwietrznie, świeci słońce. I co dziwne na trasie prawie w ogóle nie ma błota i liści:) Przeszkadza mi tylko brak wody do picia- nie lubię pić z bidonu, bo woda w nim zbyt szybko się wychładza, a ja mam często problemy z gardłem. W plecaku wiozę więc butelkę z piciem, ale muszę się co chwilę zatrzymywać, żeby ją wyjąć- kiepskie rozwiązanie. Powiem moim braciom, żeby pod choinkę sprezentowali mi bukłak termiczny:)

Wjeżdżamy na Wołek, potem kierując się niebieskim szlakiem przejeżdżamy koło Skalnego Mostu, Skalnego pieca. Na Starościńskie Skały nie podjeżdżamy, bo szkoda nam już czasu. Zamiast tego udajemy się na Sokolik. Jestem z siebie zadowolona, bo cały podjazd robię bez ani jednego wypięcia:) Wejście na wieżę tym razem sobie odpuszczam, Olek idzie zrobić zdjęcia, bo jeszcze nigdy tam nie był.









Z Sokolika czeka nas fajny zjazd do schroniska Szwacjarka...



...gdzie robimy sobie chwilę przerwy na gorącą czekoladę i mój ulubiony serniczek.






Zjeżdżamy na parking i nasza wycieczka dobiega końca, bo robi się już powoli ciemno. Było super! Chociaż krótko to bardzo treściwie:)

Dystans tak "na oko", bo Olek nie ma licznika, a w moim się czujnik przestawił;)

I na koniec mała niespodzianka:D Mój debiut reżyserski;) Brat powiedział, że oskara nie będzie:( Pożyczyłam kamerkę od Jarka i nagrałam kilka filmików z moich zjazdów. Rewelacji nie ma. Przepraszam za jakość nagrania, ale pierwszy raz miałam kamerę i trochę źle była ustawiona. No i do tego ten dyndający pasek od plecaka- nawet nie wiedziałam, że w kadr mi się wcina;/Jeśli komuś się wybitnie nudzi to zapraszam na krótki filmik:)Możecie zobaczyć jak wygląda to z mojej perspektywy:)

Filmik nr 1 :
&feature=youtu.be

Filmik nr 2: Mój zjazd z Sokolika jakby komuś się jeszcze bardziej nudziło;)
&feature=youtu.be
Kategoria Rudawy, Z filmikiem:)


  • DST 20.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Powrót i 3 x Górzec na początek

Sobota, 9 listopada 2013 · dodano: 12.11.2013 | Komentarze 3

W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany przeze mnie moment. Po ponad 2-tygodniowej rowerowej abstynencji w końcu wsiadłam na Cuba:)

W czwartek przestałam brać antybiotyki. Muszę wciągać jeszcze przez około miesiąc sterydy do nosa, ale na szczęście są one zupełnie nieszkodliwe, więc drugą Marit Bjoergen nie będę;)

Odczuwam jednak pewien niepokój przed nawrotem choroby. Dlatego w niedzielę umawiam się z Olkiem na jazdę w terenie. On też po kuracji antybiotykowej, więc tempo będzie podobne:) Jedziemy na parking przy Górzcu Olka autem. W ten sposób możemy śmigać tylko w terenie, w osłoniętym od wiatru lesie. Jazdę po asfaltach na razie jeszcze sobie odpuszczam.

Z parkingu podjeżdżamy szutrami na Górzec. Następnie robimy zjazd terenem do Chełmca. Po drodze jest już całkiem sporo błotka:) Moje hamulce niestety muszą przejść serwis (od momentu kupna Cuba, czyli 3 lat- nie były nigdy serwisowane)- hamują ledwo co. Chyba trzeba będzie wymienić płyny. Klocki pewnie też. Trochę utrudnia mi to jazdę w terenie, zwłaszcza, że jeszcze nie wymieniłam opon.

Przez chwilę zjeżdżam sobie na eduro Olka. Fajnie się buja i podskakuje;)Tak fajnie, że nie mogę się później wypiąć z pedałów:) Udaje mi się to dopiero z pomocą Olka.

Z Chełmca czerwonym szlakiem podjeżdżamy po raz drugi Górzec. Tym razem zjeżdżamy kapliczkami. Na zjeździe trzeba trochę uważać. Pod liśćmi kryją się niespodzianki- rowy, luźne kamulce. Zjeżdżam trochę ostrożnie ale całkiem dobrze sobie radzę jak na tak długą przerwę po rowerze. Niestety ręce bolą- już odwykły. Szybko. Niedługo zabieram się za podnoszenie ciężarków:)Nogi kręcą za to w miarę sprawnie. Wydolność oczywiście spadła. Ale pocieszam się, że już wkrótce rozpocznę treningi.

Po zjeździe z kapliczek wbijamy na szutrowy podjazd i dojeżdżamy do połowy trasy na Górzec, aby terenem zjechać do Bogaczowa. Szybki zjazd i tą samą trasą wracamy na górę. Ostatni zjazd ze szczytu robimy już prawie po ciemku kapliczkami i wracamy na parking.

Lajtowa wycieczka, ale przynajmniej całkiem sporo terenu. Bardzo dobrze się bawiłam i wróciłam do domu z szerokim uśmiechem na twarzy, który ostatnio u mnie tak rzadko się pojawiał :D Mam nadzieję, że ta potrójna dawka Górzca wyleczy mnie zupełnie i już wkrótce zacznę więcej śmigać:)

I na koniec dwa zdjęcia podczas zjazdu z Górzca: