Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Norwegia 2012

Dystans całkowity:2804.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:15688 m
Suma kalorii:2424 kcal
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:66.76 km
Więcej statystyk

Norwegia- podsumowanie

Czwartek, 9 sierpnia 2012 · dodano: 14.08.2012 | Komentarze 14

Po 48 dniach podróży wróciłam do Polski. Jestem bardzo szczęśliwa, bo udało mi się zrealizować już teraz moje trzy postanowienia noworoczne: wystartować w przynajmniej jednym maratonie, przejechać 7000 km w ciągu roku i dojechać na Nordkapp. O zdobyciu Przylądka Północnego marzyłam już od kilku lat i w końcu to marzenie się spełniło:) Cieszy mnie to tym bardziej, że przy okazji mogłam też pomóc innym. Chociaż nie ukrywam, że z początku trochę stresowałam się podróżą. Wiedziałam, że nie będzie to łatwa wyprawa. Czytałam relacje innych osób i nastawiałam się na trudne warunki, które i tak mnie zaskoczyły. Chodzi mi tutaj przede wszystkim o pogodę, bo podjazdy były super:)…. Poniżej dokonam małego podsumowania podróży:)

W trakcie podróży udało mi się pobić kilka osobistych rekordów, czyli:
- najdłuższy dystans w trakcie wyprawy rowerowej (ponad 2800 km),
- najdłuższy dystans w ciągu jednego miesiąca (ponad 2000 km),
- najdłuższy dystans w ciągłym deszczu (106km),
- największa liczba przewyższeń podczas wyprawy rowerowej( dużo! wpiszę ile, jak będę miała czas żeby podliczyć
- najwyższa prędkość na zjeździe z sakwami (61 km),
- najwięcej godzin spędzonych na rowerze podczas wyprawy ,
- najwięcej nocy spędzonych na „dziko” pod namiotem (40 dni),
- najdłuższy dystans na asfalcie ( tylko ok. 20 km terenu)
- jazda najdłuższymi (ok. 7 km) i najgłębiej położonymi tunelami (212 m.n .p. m)
- najdłuższy okres bez gorącego prysznica ( jeden gorący prysznic w ciągu 40 dni). Niestety nie udało mi się pobić rekordu „brudu” Martyny Wojciechowskiej, czyli miesiąc bez mycia się;)

Trochę tych rekordów się uzbierało. Pewnie o kilku jeszcze zapomniałam. Teraz czas na trochę statystyk. Podczas tegorocznej wyprawy:

- przejechałam ponad 8000 km ( z czego rowerem- 2800 km , samochodem- 5200 km, promami- ponad 300 km , autobusem- 10 km, i stopem- 2 km)
- przekroczyłam granicę 6 państw: Polskę, Niemcy, Danię, Norwegię, Finlandię oraz Szwecję,
- 240 godzin spędzonych na siodełku,
- średnia temperatura wyniosła 11 stopni,
- 3 spotkane na trasie łosie, oraz tysiąc reniferów (na szczęście żadnego niedźwiadka),
- 1403 zdjęcia

A teraz jeszcze kilka refleksji związanych z wyprawą. W swojej relacji z podróży po Islandii Piotr Mitko określił ten kraj jako Kobietę. Myślę, że śmiało można to samo powiedzieć o Norwegii- przynajmniej w tym czasie, w którym ją przemierzaliśmy. A mianowicie, Norwegia jest niesamowicie zmienna i kapryśna. Do tego chłodna, wyniosła, niedostępna. Czasami dzika i szalona. Czasem bardzo cicha i spokojna. Ale posiada tę jedną cechę, która przysłania wszystkie powyższe: jest niesamowicie piękna. Nieraz budziła we mnie skrajne uczucia. Często miałam Jej dość i przeklinałam w myślach. Żałowałam, że wybrałam Ją, a nie Gorącą Hiszpanię. Ale potem zza chmur wychodziło słońce i oświecało swymi promieniami morze i góry. I znowu byłam pod Jej urokiem. Chłonęłam to całe piękno wokół mnie w postaci fiordów, niezliczonych wodospadów i strumieni, a na moich ustach znowu pojawiał się uśmiech. I momentalnie przebaczałam Jej wszystkie wcześniejsze przewinienia- to, że tak mnie czasami męczyła i poniewierała. Dodatkowo często wystawiała na próbę…. Nieraz w trakcie wyprawy toczyłam walkę z samą sobą. Głodna, przemoczona, zmarznięta, a w głowie tysiąc myśli…Wystarczyła chwila odpoczynku, a już moje myśli krążyły wokół ogniska, gorącej czekolady, ciepłego śpiwora…. i zamiast planowanych 100 km wychodziło tylko 20…Oj tak, Norwegia nauczyła mnie trochę pokory.
Ale wyprawa ta to nie tylko walka z samym sobą. To także wzajemne ścieranie się dwóch osób. Często w trakcie wyprawy kłóciliśmy się z Łukaszem, ale trzeba było się pogodzić, dojść do jakiegoś kompromisu i ruszać dalej w drogę. Jak w życiu….
Norwegia oczarowała mnie także wolnością, którą oferuje. Dopiero tutaj poczułam się w pełni swobodnie, niczym nieskrępowana. Mogliśmy się rozbijać praktycznie wszędzie i mieć zagwarantowany spokój i ciszę z dala od tłumów (chociaż czasami tego też szukaliśmy;) )
Z wyprawy tej mile wspominać będę nie tylko piękne krajobrazy, ale także spotkania z ludźmi, których trochę mi brakowało…
Kiedy zorientowałam się, że do Nordkappu zostało mi już tylko 1000 km, chciałam jak najszybciej dojechać na ten „koniec świata”. I kiedy już tam dojechałam, doznałam dziwnego uczucia: radości wymieszanej ze smutkiem. Cieszyłam się bardzo, że zrealizowałam jedno z moich marzeń rowerowych, ale jednocześnie było mi trochę smutno, że to już koniec podróży i trzeba wrócić do szarej rzeczywistości. Zdobycie Przylądka Północnego kosztowało mnie sporo wysiłku i wyrzeczeń, ale coś co przychodzi łatwo nie cieszy przecież tak bardzo, a ja lubię wyzwania. Chyba się zakochałam w tym miejscu…. Myślę, że jeszcze kiedyś tu wrócę. Być może nawet w zimie, ale to się jeszcze okaże..:)

Często w trakcie wyprawy układam sobie w myślach listę rzeczy, które zrobię po powrocie: gorący prysznic, wyjście do kina, objadanie się ulubionymi potrawami, spotkania ze znajomymi. Teraz wróciłam i mogę nacieszyć się tymi wszystkimi zwykłymi czynnościami, których tak brakowało mi w trakcie podróży. Wiem jednak, że minie tydzień i znowu zatęsknię za tym stanem. Znowu będę rozmyślać o kolejnych wyprawach. W sumie już teraz mogę zdradzić, że za rok wybiorę się prawdopodobnie w Alpy. Ale kto wie? Może wymyślę jeszcze coś innego…:)

Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali i pomagali mi przed i w trakcie podróży. Jeśli ktoś ma czas i ochotę, to zapraszam do lektury wcześniejszych wpisów, które stopniowo będę uzupełniać. Trochę się tego uzbierało:) 

Dokąd teraz?

Kategoria Norwegia 2012


  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót

Niedziela, 5 sierpnia 2012 · dodano: 22.08.2012 | Komentarze 2

Ostatni dzień w Skarsvagu. Rano jedziemy jeszcze raz na Przylądek, bo pogoda się poprawiła. Mgła opada i zaczyna wychodzić słońce. Wieje za to mocno. Ludzie patrzą się na nas jak na wariatów, gdy ściągamy kurtki, żeby zrobić sobie zdjęcie w koszulkach. Potem idziemy zobaczyć jeszcze prawdziwy, najdalej wysunięty na północ Przylądek o uroczej nazwie Knivskjellodden. Aby tam dojść należy przejść łącznie 18 km po dosyć bagnistym i skalistym terenie, ale warto:) Po drodze spotykamy kilka zwierzaków. Czuję się jakbym oglądała jakiś program BBC:) Widoki z przylądka cudowne. I nawet się rozpogodziło:)Słońce pięknie oświetla Nordkapp. Czas jednak wracać do domu. Żegnamy się z Jolą, pakujemy rowery. Kiedy opuszczam Norwegię, zaczynam już tęsknić... Chciałabym tu jeszcze wrócić. Chociażby po to, aby zobaczyć niesamowite zorze polarne..


Skarsvag o poranku:



Nawet renifery przyszły się pożegnać:)



Nordkapp po raz drugi:



Jestem trochę rozdarta;)Północ czy południe?



W drodze na Knivskjellodden:



Knivskjellodden zdobyty! Co prawda nie na rowerach, ale też łatwo nie było:





A z morza bacznie obserwowały nas foczki:



W pobliżu krążył delfin białonosy:



Ostatnie spojrzenie na Morze Barentsa z przylądka:



Jeszcze napiszę tylko wiersz:)



Skrzynka ze skarbami:



Po drodze spotykamy leminga. Ponoć gryzonie te to samobójcy- rzucają się do morza..



Dowód na to, że Nordkapp nie jest jednak najdalej wysuniętym na północ krańcem Europy:



Zagadka: Co zabraliśmy ze sobą z Przylądka?:)



Zachód słońca o północy na północy:)



Ponoć poławiacze krabów mają najniebezpieczniejszy zawód świata. Tego wyłowiono dla mnie przy pomocy szczotki:)



Krab królewski- największy krab na świecie. Trzeba trzymać za tylne odnóża, bo może odciąć palce szczypcami:)



Przekraczamy granicę:

Kategoria Norwegia 2012


  • DST 30.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Norwegia- dzień 40,41

Sobota, 4 sierpnia 2012 · dodano: 17.08.2012 | Komentarze 3

W piątek wstajemy dopiero po 12.00. Tak dobrze śpi się w łóżku! Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam:) Nie atakujemy Nordkappu- zostało nam tylko 13 km do celu, ale czekamy na lepszą pogodę. Po południu zwiedzamy pieszo najbliższą okolicę. Później Łukasz naprawia Joli komputer. O 2.00 w nocy dołączają do nas moi rodzice, z którymi będziemy wracać już do Polski. Siedzimy jeszcze do 4.00. Jest co opowiadać:) W sobotę wędkujemy. Ryby biorą co chwilę, chociaż nie mamy odpowiedniego sprzętu. Na obiad smażony dorsz:) Przez 2 godziny wypisuję kartki, które wyślemy potem z Nordkappu. Postanawiamy, że nie ma co już czekać na poprawę pogody- takie już nasze "szczęście" i dzisiaj zdobywamy Przylądek. Wyjeżdżamy o 23.00 i podjeżdżamy 13 km do Nordkappu. Na szczęście rowerzyści i piesi nie muszą płacić za wejście (cena biletu do 240 NOK). Udało się! Przylądek Północny zdobywamy o północy:) Szkoda, że słońca nie ma. W dodatku pogoda się załamuje. 3 stopnie, wiatr i drobny deszcz. Marzniemy, ale czekamy do wschodu słońca i robimy sobie pamiątkowe zdjęcia. Niestety pogoda się nie poprawia. Zmarzliśmy już porządnie, więc szybko zjeżdżamy do domu. Nasza podróż niestety powoli dobiega końca...

Już tak niewiele dzieli nas od celu wyprawy:





Ta przestrzeń mnie zachwyca:



Wbiliśmy się do norweskiej chaty:)



Piękno tutejszych krajobrazów tak mnie natchnęło, że postanowiłam napisać wiersz:)



Taaaka ryba!;)



Nie chciał mnie pocałować:(



Nordkapp zdobyty!:)









Prawie jak na Śnieżce:



Po drodze wbiliśmy się jeszcze do lapońskiego szałasu:

Kategoria Norwegia 2012


  • DST 40.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Norwegia- dzień 39

Czwartek, 2 sierpnia 2012 · dodano: 17.08.2012 | Komentarze 0

W dalszą drogę wyruszamy dopiero o 14.00. Zdobywanie Nordkappu dzisiaj sobie odpuszczamy- zbyt pochmurno i wieje dość mocny wiatr- 13 m/s. Po drodze przejeżdżamy przez tunel o długości 4400 m i dojeżdżamy do Honningsvåg. W sklepie kupujemy pamiątki i pocztówki. W Remie robimy jeszcze zakupy i dzwonimy do Joli, która zaprosiła nas do siebie. Umawiamy się, że dojedziemy za ok. 2 godziny. W międzyczasie naszą uwagę przykuwa stary, niemiecki samochód zaparkowany przy markecie. Później okazuje się, że samochodem przyjechał miesiąc temu pewien Niemiec. Zaparkował go na Nordkappie i ślad po nim zaginął... Wyjeżdżamy za miasto. Jedzie się baardzo ciężko. Mocno wieje. Parę razy muszę się zatrzymać, bo boczny wiatr spycha mnie na barierki. Dobrze, że mam sakwy, to jeszcze mogę w miarę utrzymać równowagę. Najgorzej jest w zatokach, bo wieje ze wszystkich stron. Kładę się prawie na kierownicy, przechylam 45 stopni w stronę wiatru i tak pedałuję. Rzeczywiście podmuch od autobusów wyciąga mnie w stronę drogi. Na szczęście ruch jest mały, ale i tak się trochę boję. Przemieszczamy się z prędkością 5 km/h, a do Nordkappu czeka nas już teraz długi podjazd na 307 m. n. p. m. Zimno strasznie. Ponownie wjeżdżamy na płaskowyż. Wiatr się wzmaga. Nagle Łukasz zauważa, że nie mam karimat! Odczepia sakwy ze swojego roweru i już na "lekko" wraca się 5 km do miasta. Zostaję i pilnuję naszego dobytku. Zaczynam marznąć. Jestem przepocona, a wiatr zawiewa ze wszystkich stron. Nie mogę się doczekać powrotu Łukasza, a czas tak wolno leci. W pewnym momencie z góry zjeżdża sakwiarz. Zauważa dwa rowery. Na ziemi kask. Porozrzucane sakwy. Zatrzymuje się i rozgląda po rowach. Po chwili zauważa mnie schowaną za skałą, uśmiecha się, macha i jedzie dalej. No tak. Przy takiej pogodzie nigdy nie wiadomo. Po godzinie wraca Łukasz. Niestety bez karimat. Musiałam je źle przypiąć i prawdopodobnie wiatr wywiał je gdzieś do fiordu. Karimaty były bardzo drogie. Humor nam się psuje. Jestem na siebie taka zła. Płakać mi się chce:( Dobrze, że nie zgubiłam ich wcześniej... Kolejne 20 km pokonujemy z bocznym wiatrem. W ciszy. Jakoś nie chce nam się rozmawiać. Dojeżdżamy do Skarsvagu- wysuniętej najdalej na północ Europy rybackiej wioski. Tutaj będziemy nocować przez trzy dni u Joli, która nas bardzo ciepło przyjęła. Nazywają Ją "Aniołem Nordkappu", bo często przygarnia ludzi z ulicy- zmęczonych podróżników. Gościła już wiele ciekawych osób m.in. -Japończyka, który przyjechał z Sycyli na Nordkapp na hulajnodze, - Duńczyka, który dojechał na Nordkapp traktorem, - Marka z Katowic,który przyszedł na Przylądek na piechotę, Michała, który jedzie z Nordkappu na Przylądek Północy i wiele innych. Do 3.00 w nocy rozmawiamy w kuchni. Jest bardzo miło. Czujemy się jak u siebie w domu. A później jeszcze gorący prysznic i pierwsza noc w łóżku po 40 dniach! Niesamowite uczucie:)

Trochę wiało:)







Coraz bliżej Nordkappu:

Kategoria Norwegia 2012


  • DST 106.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Norwegia - dzień 38

Środa, 1 sierpnia 2012 · dodano: 17.08.2012 | Komentarze 0

Przez całą noc leje. Nie chciałabym trafić na warunki, o których wspominał napotkany Polak. Rano na szczęście już nie pada. Zwijamy namiot o 11.30 i podjeżdżamy na przełęcz 280 m. Lekko wieje, ale zza chmur wychodzi słońce. A może jednak nie będzie tak źle? Po chwili jesteśmy już w Oldefjord. Chwila przerwy przy wc i szybka decyzja: jedziemy jak najdalej, żeby wykorzystać dobrą pogodę. Niebo bezchmurne. Woda spokojna. Zero wiatru. Idealnie:) Mamy szczęście. Jedzie się super. I do tego te widoki. Rybackie wsie. Błękitna woda w fiordzie Posangerfjorden. Ryby skaczą. Możemy też zaobserwować delfiny białonose. Co chwilę z wody wynurzają się ich grzbiety. A do tego stada reniferów, które przechadzają się po drodze i w ogóle nie zważają na nadjeżdżające samochody. Tylko rowerów się boją, więc trochę ciężko jest im zrobić zdjęcie z bliska. Przez chwilę próbuję je gonić. Obok mnie jadą jeszcze dwaj szwedzcy sakwiarze. Niestety renifery mi uciekają. Szwedzi też są szybsi:) Teren jest lekko pagórkowaty, więc jedzie się dosyć szybko. Przejeżdżamy przez tunel 3- km. Po drodze znajdujemy czaszkę renifera wśród rozrzuconych po poboczu kości. Zbliża się już północ, kiedy dojeżdżamy do 7 km tunelu pod morzem- 212 m.p.p.m! Najpierw czeka nas 4-kilometrowy zjazd, a później 3 km podjazdu. Dobrze, że robimy go o tej porze, bo przez godzinę mija nas tylko 15 samochodów. Podjazd idzie w miarę sprawnie. Do Nordkappu zostaje nam ok. 60 km. Rozbijamy więc namiot na miejscu postojowym za tunelem. Czy jutro uda mi się wreszcie zdobyć Przylądek Północny?

Nasi kumple:









Przy dużym wietrze w takich zatoczkach rzeczywiście może być nie za ciekawie. Nam na szczęście pogoda dopisała:



Podczas wyprawy często żałowałam, że nie zabrałam ze sobą kamizelki odblaskowej, a tu proszę jaka miła niespodzianka:





Cube- pogromca szos po tuningu:





Pogoda dopisała:





Głębiej już się nie da:



Namiot o północy:

Kategoria Norwegia 2012


  • DST 75.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Norwegia - dzień 37

Wtorek, 31 lipca 2012 · dodano: 17.08.2012 | Komentarze 0

Dzisiaj również zapowiada się słoneczny dzień. O 11.30 wyruszamy. Musimy podjechać na przełęcz 250 n.p.m. Wyjeżdżamy na płaskowyż. Krajobraz księżycowy- zupełnie inny od poprzednich. Dookoła nieskończona przestrzeń. Też pięknie:) Tak dziko. I do tego zaczyna mocno wiać. Wkrótce ubieram na siebie kilka cieplejszych warstw i rękawiczki. Jedziemy pod wiatr. Chowam się za Łukaszem, więc mam trochę lżej. Ale nie jest tak ciężko. Dużo dzisiaj jemy. Na każdej zdobytej przełęczy jemy po bananie. Po drodze Finki robią nam zdjęcia. Droga szeroka i prosta. Dojeżdżamy do Skaidi. Chcemy dojechać do Oldefjord i jutro z rana przy dobrej pogodzie zaatakować Nordkapp. Zaczyna kropić. Rozbijamy się więc tuż za miastem. Nie chcę już moknąć pod koniec dnia..Do Nordkappu zostało nam już tylko 150 km! :)





Kategoria Norwegia 2012


  • DST 35.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Norwegia- dzień 36

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · dodano: 17.08.2012 | Komentarze 0

Piękny dzień dzisiaj. Postanawiamy trochę odpocząć. Przez pół dnia robimy zakupy w Alcie, bo przez najbliższe 200 km nie będzie sklepu po drodze. Udało nam się nawet kupić jabłka i banany w promocyjnej cenie 14 zł/kg:) Po 19.00 wyjeżdżamy za miasto i rozbijamy się na miejscu postojowym. Obok gotuje sobie obiad sakwiarz z Polski, który tydzień temu był na Nordkappie. Teraz wraca z żoną samochodem do kraju. Ostrzega nas przed ostatnim odcinkiem. Radzi, abyśmy dobrze sprawdzili pogodę, bo później jak wjedziemy do zatoki to już nie będzie odwrotu. Może być ciężko i niebezpiecznie. On sam ma uraz do Nordkappu. Kiedy nam opowiada o podróży w ogóle się nie uśmiecha. Twierdzi, że przeszedł przez piekło. Momentami myślał, że zginie. Wiele w życiu przeszedł, ma dobry sprzęt, ale czegoś takiego jeszcze nie widział. Za Oldefjord ponoć pogoda tak się zepsuła, że oprócz deszczu wiał wiatr z prędkością 17 m/s. Ponoć nawet motory zawracały. Z jednej strony skała, a z drugiej przepaść i do tego podmuch od autobusów, który wyciąga na ulicę, więc łatwo można wpaść pod drugi samochód. Czasami musiał prowadzić rower. Przy 4 km/h i bocznym wietrze bardzo trudno było mu utrzymać równowagę. Nie miał gdzie rozstawić namiotu, więc spał w WC. Na samym Nordkappie nawet nie zrobił zdjęcia globusowi, bo nie był w stanie utrzymać aparatu. Jeśli wyjedziemy za Oldefjord i zobaczymy bałwany na morzu, to mamy się wycofać. Dziękujemy za radę i żegnamy się. Trochę nas wystraszył:) Przy ognisku omawiamy taktykę zdobywania Nordkappu.



Kategoria Norwegia 2012


  • DST 94.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Norwegia- dzień 35

Niedziela, 29 lipca 2012 · dodano: 16.08.2012 | Komentarze 0

Deszczowa chmura wisi dalej nad przełęczą. Kiedy jednak zjeżdżamy na drugą stronę- wychodzi słońce. Plan na dzisiaj jest taki, żeby dojechać pod Altę. Żeby tego dokonać musimy przejechać ponad 90 km, a w Norwegii nic nigdy nie jest takie do końca pewne. W sumie wszystko zależy od pogody. Na razie świeci słońce. Jest dobrze. Po drodze spotykamy dwóch Polaków- autostopowiczów z Warszawy, którzy jutro chcą już dojechać na Nordkapp. Są zachwyceni otwartością Norwegów. Jedna rodzina zaprosiła ich do swojego domu na trzy dni. Chłopaki nie mają lekko- ich plecaki ważą po 23 kg. Podnoszą też nasze rowery. Jedziemy dalej, bo z nami na pewno stopa nie złapią:) Jedziemy pod wiatr. Jedzie się trochę ciężko. I nagle... Jest!! Pierwszy renifer! Czaimy się długo, robimy zdjęcia. Cieszę się jak dziecko. Kilka kilometrów dalej spotykamy małe stadko reniferów. Robimy sobie też chwilę przerwy na coś ciepłego do picia i ciastka. Ciężko zagotować wodę przy tym wietrze:/ Po 60 km. znajdujemy dobre miejsce na spanie. Chwila wahania. Jedziemy dalej. Do Alty już niedaleko. Od tej pory mamy już wiatr w plecy, więc szybko dojeżdżamy do celu. Namiot rozbijamy na "dzikim kempingu" pod miastem- wszędzie pełno przyczep, kamperów, namiotów.

W końcu się doczekałam. Oto one:







Kategoria Norwegia 2012


  • DST 60.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Norwegia- dzień 34

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 16.08.2012 | Komentarze 0

Pada! A to niespodzianka!:) Po drodze podjeżdżamy na dwie przełęcze - 410 i 269 m. n. p. m. Z pierwszej roztaczał się piękny widok na fiord, ale jak tylko wjechaliśmy na górę, przyszła gęsta mgła i przysłoniła wszystko:( Po zjeździe zatrzymujemy się na chwilę na herbatę i ciastka. Ale jak tylko zaczynamy grzać wodę- przychodzi deszczowa niska chmura i zaczyna kropić. Trochę się rozgrzewamy i atakujemy drugą przełęcz. Nie dojeżdżamy jednak na samą górę, tylko rozbijamy się trochę niżej. W nocy wychylam się kilka razy z namiotu w nadziei, że zobaczę w końcu renifera, bo w tych rejonach jest ich ponoć sporo. Niestety na próżno. Nie widziałam jeszcze do tej pory żadnego:(

Mgła nadchodzi. Trzeba się szybko przebrać:



Rowerzystka we mgle:)



Fiord spowity we mgle:







Droga donikąd?



Gdzie te łosie i renifery? Pewnie błąkają się gdzieś w tej mgle:)



Przyjemny koniec dnia. Obiad już się gotuje:)

Kategoria Norwegia 2012


  • DST 50.00km
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Norwegia- dzień 33

Piątek, 27 lipca 2012 · dodano: 16.08.2012 | Komentarze 0

Od rana słońce! Jest bardzo ciepło:) Przy herbacie rozmawiamy z Ireną i Rafałem. Oni nam opowiadają trochę o Finlandii. My im trochę o Norwegii. Irena zachwyca się naszymi karimatami. Pozwolili sobie ostatnio na luksus i kupili wreszcie składany stolik i krzesełka, żeby nie jeść na ziemi. Tak nam dobrze się rozmawia, że czas szybciej płynie. Kiedy Rafał spogląda na zegarek, okazuje się, że jest już godz. 15.00!! Żegnamy się więc, bo my musimy ruszać dalej, a Irena chce jeszcze dzisiaj zwiedzić Muzeum Polarne w Tromso. Na pożegnanie wręczamy im jeszcze nasze 3 mapy Norwegii, które nam się już nie przydadzą. Pakujemy się i po przejechaniu 50 km rozbijamy się nad rzeką. Kiedy wyciągam z sakwy ubrania okazuje się, że większość pokryła pleśń:/ Przy takiej pogodzie nic nie schnie.



Kategoria Norwegia 2012