Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2014

Dystans całkowity:1020.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:05:24
Średnia prędkość:19.26 km/h
Suma podjazdów:1136 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:102.00 km i 5h 24m
Więcej statystyk
  • DST 25.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

WAKACJE!! Znowu są wakacje!:)

Poniedziałek, 30 czerwca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 3

I w końcu nadszedł ten długo wyczekiwany przeze mnie moment:) W poniedziałek ostatni raz pojechałam do pracy, a teraz czas na .....miesiąc wolnego!!:)) Oj, będzie się działo:)

W drodze do/z pracy często spotykam dzikie kociaki, które zamieszkały przy jednej z ulic:





A do domu wróciłam dzisiaj  z wyładowanym słodkościami plecakiem. W jednej ręce wiozłam również malutki, uroczy bukiecik:)



Tyle smakołyków, a ja dzień wcześniej upiekłam ciasto- biszkopt z galaretką i truskawkami. Chyba się zasłodzę:) I jak tutaj trzymać zdrową dietę?








  • DST 91.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lajtowo po Chełmach

Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 30.06.2014 | Komentarze 8

Nie miałam za bardzo planów na weekend, pojechałam więc w Chełmy.  Najpierw podjazd pod Stanisławów:



Następnie uderzam na szutrówki w stronę Siedmicy:



Przy okazji strzelam sobie selfie w trakcie jazdy:)



Z Siedmicy asfaltem zjeżdżam do Paszowic i odbijam na drogę w kierunku Myśliborza. A tam.....mała przeszkoda:)



Korzystając z tego, że drogą tą nie jeżdżą teraz żadne auta, robię sobie  spokojnie kolejne selfie;)



Dojeżdżam do Myśliborza. Wbijam do Kaskady na pierogi myśliborskie, bo nie chce mi się dzisiaj obiadu gotować:)



Ktoś jeszcze ma ochotę na pierogi:)





Kończę jeść i podchodzę do lady, żeby zapłacić. Na rachunku widnieje kwota 12 zł. Wyciągam banknot, a potem szperam w woreczku strunowym, żeby wyciągnąć jeszcze drobne. Kelnerka mówi : "Nie trzeba reszty. Pani ma 10 % zniżki". Fajnie:) Nigdy wcześniej nie słyszałam tutaj o takich promocjach:)

Z Myśliborza robię podjazd do Pomocnego, a potem wbijam jeszcze szutrami na Górzec, zjeżdżam do Męcinki. Do Legnicy wracam już asfaltami przez Bogaczów i Słup.  Coś nawierzchnia w Bielowicach się pogorszyła;/


  • DST 155.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 27 czerwca 2014 · dodano: 29.06.2014 | Komentarze 2

Dojazdy do pracy od poniedziałku do piątku. A w piątek wyskoczyłam na chwilę do Dunina z Jarkiem. Taki leniwy tydzień:) Ale spokojnie, niebawem to się bardzo zmieni;)

I kilka fotek z piątkowej przejażdżki:

W Krajewie dzika sesja:))



I dzika wyżerka:)



Warchlaczki:)



I słitaśne maleństwo:)



Było dziko, to teraz trochę romantycznie....:)

Za Krajewem nazrywałam trochę płatków dzikiej róży. Pachnie pięknie! Aż mi się zamarzyła taka różana kąpiel......



Ostatecznie jednak rozmyśliłam się:



NIe ma zachodzącego słońca, ale jest za to maczek:)



Powrót do Legnicy przez Dunino.  Przy okazji 5 kkm wpadło:)


  • DST 85.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 20 czerwca 2014 · dodano: 22.06.2014 | Komentarze 6

Dojazdy do pracy od poniedziałku do środy.

Poza tym nic ciekawego się nie wydarzyło. No może poza tym, że ostatnio organizowałam Dzień Sportu dla dzieci:)


  • DST 181.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Schronisko Łomniczka

Czwartek, 19 czerwca 2014 · dodano: 20.06.2014 | Komentarze 14

Jak się okazuje- jazda ze mną wcale nie jest taka bezpieczna;)  Najpierw Piotrek poobijał sobie kolana, a potem Jarek podłapał ode mnie anginę... Chcąc nie chcąc- musiałam dzisiaj pojechać gdzieś sama.
W środę miałam ambitne plany, które jednak szybko zweryfikowała prognoza pogody- silny wiatr, duże zachmurzenie i ryzyko opadów.  Szukałam kogoś, kto podrzuci mnie w góry, żeby uniknąć w tym dniu asfaltów, ale bez skutku...

Ostatecznie wychodzę z domu po 8.00.  Plan na dzisiaj - dojechać do schroniska Łomniczka, bo ostatnim razem się nie udało..Już 5 km za miastem zatrzymuję się. Chwila wahania. Wiatr jest silny i zimny. Co robić? Nienawidzę zmieniać ustalonych już planów. Telefon do przyjaciela po wsparcie duchowe:) Dobra, jadę na razie na Stanisławów! 

Po drodze wyprzedza mnie dwóch rowerzystów. Zacieszam i szybko podkręcam tak, żeby im usiąść na kole. Przynajmniej będę mieć osłonę od wiatru:) Niestety po kilku minutach chłopacy zwalniają, więc muszę sama znowu męczyć się pod wiatr...

Kręci się całkiem przyjemnie.  Jeszcze podczas podjazdu na Stanisławów utwierdzam się w przekonaniu, że jadę jednak do Karpacza. Ale kiedy dojeżdżam do Pomocnego niebo gęsto zasnuwają groźnie wyglądające chmury, które przenikają również do mojej głowy. Ponownie chwila wahania. Decyduję się dojechać chociaż na Kapellę i tam podjąć ostateczną decyzję.

No i gdzie się podziało to słońce? :)



Podjeżdżam pod Kapellę oczywiście od strony Lubiechowej. Ostatnio dowiedziałam się, że podjazd w jednym miejscu ma 26 %! :) Kiedy dojeżdżam na szczyt, niebo rozpogadza się. Już wiem, że nie zawrócę:)

Na zjeździe z Kapelli porządnie marznę. Tym razem przez Jelenią przebijam się już po ulicach i jakoś szybciej mi ten przejazd mija.

Przy stawach podgórzyńskich jak zwykle przerwa na ujęcie pięknych widoczków na Karkonosze:



W Podgórzynie przerwa pod sklepem, żeby kupić wodę- dzisiaj święto, więc o otwarte sklepy nie tak łatwo. Przez chwilę rozmawiam z jednym panem oraz kobietami, które siedzą na ławce. Pan się martwi, czy dam radę wrócić do Legnicy:) Fajnie się rozmawiało, ale muszę już lecieć.

Tyle razy już tu byłam, a nigdy nie zwróciłam uwagi na ten tramwaj:



Zaczynam teraz podjazd (bardzo przyjemny zresztą) z Podgórzyna przez Sosnówkę do Karpacza Górnego. Po drodze, na rozstaju dróg zaczepiam jednego szosowca z jakiegoś teamu i pytam o drogę. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam mu za bardzo w treningu:)

Dojeżdżam do Karpacza:



Chwilę szukam trasy do schroniska i po chwili udaje mi się dojechać na miejsce:)





Najchętniej poleżałabym sobie trochę na tej polance:)



Schronisko jest bardzo ładne, ale moją uwagę oczywiście przykuwa inna tutejsza atrakcja- trzy żebrzące kociaki:)



Wyciągam z plecaka kabanosa i częstuję  kocury. W zamian za żarcie chętnie mi pozowały:



A tutaj kociaki na tle mojego roweru:)






Z wielkim żalem opuszczam kociaki, bo czeka mnie jeszcze długa droga powrotna do domu.  Ostatnie pożegnanie z Karpaczem.....



..... i zjeżdżam ponownie do Pogórzyna. Na Kapelli zaczyna mocno wiać i znowu się chmurzy. Robi się jakoś tak ponuro i nieprzyjemnie. Na szczęście tuż za Muchowem ponownie wychodzi słońce. Spokojnie wracam więc już sobie przez Stary Jawor do Legnicy.  Na koniec dodam jeszcze, że większość zdjęć została zrobiona nowym aparatem Jarka:)
Kategoria Ponad 100


  • DST 104.00km
  • Czas 05:24
  • VAVG 19.26km/h
  • Podjazdy 1136m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Luźna setka na rozgrzewkę

Poniedziałek, 16 czerwca 2014 · dodano: 16.06.2014 | Komentarze 1

Miałam wyjść już wczoraj na rower, ale tak straszny leń mnie ogarnął, że ostatecznie nigdzie się nie ruszyłam. Dzisiaj po blisko dwutygodniowej przerwie od mocniejszego kręcenia trochę ciężko było mi się zmobilizować, ale kiedy już wyszłam z domu wiedziałam, że to była dobra decyzja! :)

Rano jak zwykle pojechałam do pracy.  Po południu wróciłam do domu i przesiadałam się na Cuba. Dzisiaj tempo lajtowe, bo dawno już nie cisnęłam. 

Najpierw podjechałam Stanisławów. Tuż pod radiostacją chwila przerwy, żeby sfotografować pewnego słodziaka, o którym wcześniej opowiadał mi Piotrek:)



A oto  i on w pełnej krasie-  gigantyczny Jednooki Miś Puchatek w kamizelce odblaskowej;)



Ze Stanisławowa uderzam na Kondratów, a potem od Świerzawy robię podjazd pod Lubiechową. Mogłam bardziej przycisnąć, ale obawiałam się kontuzji po takiej przerwie, więc dzisiaj mocy niestety nie mogłam poćwiczyć. Ale średnia na podjeździe i tak całkiem przyzwoita, bo prawie 13 km/h.

Z Lubiechowej uderzam oczywiście na Kapellę. Widoczki nie są zbyt powalające, ale i tak jest super!:)





A z Kapelli wracam już przez Starą Kraśnicę, Muchów, Piotrowice i Stary Jawor do Legnicy. 

Kategoria Ponad 100


  • DST 155.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 13 czerwca 2014 · dodano: 15.06.2014 | Komentarze 3

Dojazdy do pracy od poniedziałku do piątku.

To był szalony tydzień. Codziennie szkolenia, rady, zebrania- z domu wychodziłam o 5.00 i wracałam przed 19.00.  Cały czas na pełnych obrotach. Piłam po 3 kawy dziennie! Ale i tak dałam radę chociaż na chwilę spotkać się ze znajomymi:)....W sobotę odsypiałam za to cały dzień:) Na szczęście już teraz mogę wrzucić na pełen luz:)

We wtorek udało mi się wcześniej skończyć pracę i wyskoczyć pod wieczór z Jarkiem do Dunina. Jarek chciał przetestować pożyczony aparat, a ja chciałam przetestować nową bluzkę- firmy Karrimor:)



Koszulkę i jeszcze parę innych ubrań udało mi się dorwać po okazyjnej cenie w firmowym sklepie Karrimor- przecenioną z 23 na 7 funtów! Koszulka na żywo prezentuje się bardzo fajnie i myślę, że doskonale sprawdzi się podczas upałów, bo jest bardzo przewiewna- tak naprawdę przeznaczona jest do biegania. Specjalny krój i konstrukcja bluzki pozwala na jazdę bez biustonosza. Mam już jedną różową koszulkę tej firmy i jestem z niej bardzo zadowolona, więc myślę, że z tą błękitną będzie podobnie:)



A tak koszulka prezentuje się z tyłu- jedyny minus to brak kieszonek:



Bluzka zdała test, a aparat, który pożyczył Jarek nie- może i zdjęcia robione lustrzanką wychodzą ładnie, ale na wycieczkach rowerowych to zupełnie niepraktyczne narzędzie. 

W Duninie oczywiście nie mogło zabraknąć sesji z moimi zwierzaczkami. Wcinały marchewę, aż im się uszy trzęsły:)






Osioł ostro zacieszał:)



  • DST 68.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Czarny szlak

Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 15.06.2014 | Komentarze 0

Wieczorem skończyłam brać ostatnią dawkę antybiotyku. Z rana czułam się dobrze, więc postanowiłam, że wychodzę pokręcić sobie lajtowo po okolicy. 

O 12.00 spotykam się w parku z Piotrkiem i Jarkiem. Jest upalnie. Samo południe to jednak nie najlepsza pora na jazdę:) Najpierw przez lasek koło Dunina, a potem asfaltami dojeżdżamy do Stanisławowa i za Pomocnem odbijamy na szutrówkę. 

Wjeżdżamy na czarny szlak. Chcę pokazać Piotrkowi wytyczoną przeze mnie ścieżkę. Jadę przodem. Dojeżdżamy do kamienistego zjazdu. Zwalniam i krzyczę przez ramię, że tutaj trzeba trochę zwolnić i uważać. Zjeżdżam pokonując przeszkodę, kiedy słyszę za sobą głośne ŁUP! Nie muszę się nawet odwracać, żeby zorientować się, co się właśnie stało. Piotrek zaliczył lot przez kierę i twarde lądowanie na kamulcach. Na szczęście oprócz poobijanych kolan i łokcia nic poważnego się nie stało. Rower też cały:)

Po chwili dojeżdżamy do strumieni. Dzisiaj coś nie miałam flowa. Może to wina niedawno przebytej choroby? Nie wiem. Jeden ze strumieni przejeżdżam w sumie 4 razy. Za każdym razem coś mi nie wychodzi i gdzieś przy końcu się wypinam;/  Przejazd przez ostatni strumyk również muszę powtórzyć dwa razy. 



Zatrzymujemy się pod barem w Myśliborzu. Kupuję sobie Tymbarka, otwieram....a pod nakrętką taki oto wymowny napis:)



A z Myśliborza wracamy już przez Stary Jawor do Legnicy.


  • DST 75.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Środa, 4 czerwca 2014 · dodano: 08.06.2014 | Komentarze 7

Dojazdy do pracy od poniedziałku do środy.
A w środę dopadło mnie znowu choróbsko! :( Zwolniłam się godzinę wcześniej z pracy i pocisnęłam od razu do lekarza. Wirusowe zapalenie gardła. I tak się cieszę, że nie angina. Do domu ledwo co dojechałam,  a potem padłam na łóżko i przez dwa dni się prawie nie podniosłam.  Po dwóch dniach złamałam się i sięgnęłam ostatecznie po antybiotyk.  Szkoda, bo plany na ten weekend były bardzo ciekawe. No trudno, ale góry nie uciekną. Ważne, że już w piątek zaczęłam czuć się lepiej. Mam dobry humor a to najważniejsze:) Cieszy mnie słońce i perspektywa nadchodzących już niedługo wakacji:)


  • DST 81.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Test nowego sprzętu - Rudawy Janowickie (dzień 2)

Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 06.06.2014 | Komentarze 14

Zapada zmrok. Rozbijamy hamaki. Trochę czasu to zajęło, ale z każdym wypadem nabierzemy większej wprawy:) Wkładam śpiwór i wbijam się do środka. Zastanawiam się, jak to będzie? Czy dam radę przespać tak całą noc? A co będzie, jeśli się w nocy przekręcę? ;)

Ale nic z tych rzeczy:) Hamaki okazały się bardzo wygodne. Mogłam nawet spać na boku:) Zasypiamy przy pohukiwaniu sów. Dobrze, że zamek nie jest nawiedzony:) Jedna rzecz przeszkadza mi tylko w pełnym pogrążeniu się we śnie- temperatura..Jest około 5 stopni. Nakładam wszystkie ubrania. Przybieram pozycję embrionalną i próbuję zasnąć. Nic nie marudzę. Mam wprawę po norweskich nocach. Da się wytrzymać. Następnym razem przy chłodniejszych wieczorach musimy zabrać karimaty, aby mieć izolację od podłoża, bo właśnie od spodu przenika do hamaków najwięcej chłodu. 

Nastaje dzień. Pora się zawijać i ruszać w drogę:) Tak wyglądała nasza baza noclegowa:) Nad hamakami wisi jeszcze płachta przeciwdeszczowa.



A po drugiej stronie mamy widok na Zamek Bolczów:)



Dzień dobry Rudawy!:) Z rana robię sobie krótką rozgrzewkę- wyskakuję z hamaka, wdrapuję się na okoliczne skałki oraz biegam sobie chwilę po zamku:) 



Jeszcze krótka sesja na dziedzińcu i ruszamy w drogę!







Robimy teraz podjazd czarnym szlakiem. Ledwo co ruszamy, a Jarek zrywa łańcuch!



Następnie niebieskim szlakiem pieszym wbijamy pod Starościńskie Skały:



Szybka fotka na górze i lecę na dół, bo słyszę dochodzące już z bliska odgłosy ludzi. Nie cierpię zostawiać mojego roweru bez opieki:)



A w tym czasie Jarek uwiecznia na fotkach piękne widoczki:





Po drodze Jarek znalazł jeszcze taki oto skarb:



Potem krótki, terenowy zjazd i szutrową drogą docieramy do schroniska Szwajcarka. Tam oczywiście przerwa na śniadanie. Od rana marzyłam o kawie!:) 



Kawa od razu mnie wybudza i dodaje więcej energii- podjazd pod Sokolik robię bez żadnego wypięcia:)

Tym razem  Jarek zostaje przypilnować rowerów, a ja idę podziwiać widoczki:



Tuż przed samym wejściem na szczyt dostrzegam starszego pana, który ..... samotnie wspina się bez żadnych lin!! :O Zagaduję do niego z uśmiechem "Pan tak bez żadnych zabezpieczeń?". Mężczyzna odpowiada nieuprzejmym tonem, że to się nazywa asekuracja, a potem schodzi na dół mówiąc pod nosem "Nie powinienem się dzisiaj wspinać".... Pozostało mi tylko wzruszyć ramionami i podziwiać dalej widoczki i ....innych wspinaczy:)



Jeden z nich proponuje, że zrobi mi zdjęcie:)



Teraz czas na zjazd z Sokolika, który bardzo lubię:) W jednym tylko momencie się wypinam przy uskoku- jakoś nie potrafię się jeszcze przemóc, żeby robić takie uskoki z cięższym plecakiem. Ale spokojnie, przyzwyczaję się z czasem na pewno:)

A potem wbijamy na zielony, trudny jak dla mnie szlak, który w połowie tylko daję radę zjechać. Tutaj na zdjęciu już jego łatwiejsza końcówka:



Dojeżdżamy do szutrowej drogi, która wyprowadza nas ostatecznie na lajtowej i dosyć urokliwej ścieżce przy rzece Bóbr.  Po drodze, niestety zza krat oglądamy pałac Wojanów-Bobrów.



A potem już  w większości asfaltami zaczyna się nasza droga powrotna do Legnicy. Wracamy prawię tą samą trasą co dzień wcześniej.

Tuż przed Kościelcem zatrzymujemy się, bo na drzewach zaczynają już rosnąć czereśnie! Uwielbiam!:) Jeszcze trochę kwaśne, ale już niedługo...:)



Wypad dobiega końca.  Było super! Trochę żal, bo przez te dwa dni z noclegiem poczułam się już jak na wakacjach:) Taka forma podróżowania bardzo wciąga.........a to dopiero początek!:)
Kategoria Rudawy