Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:971.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:74.73 km
Więcej statystyk
  • DST 54.50km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na kawę do Myśliborza

Niedziela, 29 marca 2015 · dodano: 01.04.2015 | Komentarze 5

Oszczędzania kolana ciąg dalszy....  Na dzisiaj zaplanowałam typowo niedzielny wypad. Przed wyjściem z domu godzina spędzona na kombinowaniu z ustawieniami bloków w butach oraz siodełka. Może to tutaj tkwi przyczyna? Warto spróbować..

Dzisiaj też lajtowym tempem,  ale za to z mocnym wiatrem w twarz.  A skoro ma być lajt, to tylko z przerwą obiadową w Myśliborzu. Jadę więc z Jarkiem do Kaskady.

W barze zamawiamy kawę:)



Kawa posypana cynamonem. Coś Wam przypomina ten wzorek?:) 



Dzisiaj pełen relaks. Nie chce mi się gotować obiadu. Zamawiam więc sobie pierogi...a potem jeszcze na deser ciacho:) Mniam! Trzeba zajeść smutki związane z obolałym kolanem;)



Tak się objadłam, a teraz czeka nas droga powrotna. Jakby tego było mało, postanowiłam zrobić tak jak wczoraj podjazd przez Myślinów do Chełmca, bo dzień bez przewyższeń na rowerze to dzień stracony:) Nie dość, że powinnam zrezygnować na razie z podjazdów, to jeszcze biję mój rekord prędkości na tym odcinku. Lekko się zasapałam, ale mogłam go zrobić i tak o wiele mocniej:)

A potem już zjazd do Chełmca i powrót z wiatrem w plecy do Legnicy. 



  • DST 59.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiosenna metamorfoza

Sobota, 28 marca 2015 · dodano: 31.03.2015 | Komentarze 7

No i Cube doczekał się nowych kół! :) A przy okazji również serwisu amora:)

Początkowo nie myślałam o białych obręczach, ale ponieważ były przecenione o połowę w stosunku do czarnych, to długo się nie wahałam:) Będzie pasować!:) Nowe obręcze to ztr alpine, do tego czarne cieniowane szprychy i niebieskie nyple pod kolor. Piasty zostały stare. Poprzednie koła były już do wymiany dwa lata temu, bo miały bicia. Ciągle się jednak wahałam, czy opłaca mi się inwestować w nowy rower, czy lepiej już przerzucić się na 27,5. W końcu po długich rozważaniach zdecydowałam się na mniejsze zmiany:)

W sobotę wychodzę na rower. Aż chciałoby się bardziej przycisnąć, żeby przetestować nowe kółka! No ale niestety...Miałam oszczędzać kolano;/  Boję się, że jak wyjdę sama, to i tak narzucę sobie tempo treningowe. Na szczęście Wojtek zabiera się ze mną i lajtowym tempem, rozmawiając sobie cały czas po drodze- jedziemy przez Stary Jawor do Myśliborza, a potem  robimy podjazd na Myślinów i przez Stanisławów i Winnicę wracamy już do Legnicy. 

Cube i jego nowy, wiosenny look:)




  • DST 102.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 27 marca 2015 · dodano: 30.03.2015 | Komentarze 7

Dojazdy do pracy od poniedziałku do środy plus krótki wypad na szosie.

Cube został rozkręcony i oddany do serwisu. Szykują się małe zmiany:)

Z braku laku postanowiłam zdjąć z trenażera szosę i się przejechać na niej po raz czwarty w życiu. Początkowe odczucia Masakra! Jak można na tym jeździć??. Rower jakiś taki chwiejny, strasznie niepewnie się na nim czuję. Ręce ledwo sięgają klamek, a zjazd z krawężnika czy jazda po dziurawym asfalcie męczą strasznie. Na szczęście z każdym kilometrem przyzwyczajam się coraz bardziej. Mimo wszystko, szosa nie jest chyba dla mnie i wątpię, czy kiedykolwiek się do niej przekonam. No chyba, że na pięknych, alpejskich asfaltach:)

Niestety, już podczas powrotu z pracy coś lekko kłuje mnie w kolanie. Na rower wychodzę dopiero po 16.00. Nie chce mi się przebijać przez miasto, postanawiam zrobić więc niespodziankę rodzicom i odwiedzić ich nad jeziorem. Nikogo nie zastaję, jadę  więc znowu do Legnicy,a potem zawracam w kierunku Spalonej.  Tym razem rodzice już na mnie czekają. Kolano czułam przez całą drogę, dlatego szybko daję się namówić na kolację (kto by pogardził pysznym sandaczem prosto z jeziora?:) i odpuszczam już sobie dalszą jazdę. 

Od razu dodam, że przemyślałam sprawę. Rozmawiałam z kilkoma osobami i postanowiłam, że chwilowo ograniczę mocniejszą jazdę. Zaczynam brać różne odżywki na stawy, no i zapisałam się w końcu do ortopedy. 

Szosy to chyba jeszcze na moim blogu nie było:)






  • DST 81.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Trzy wąwozy

Sobota, 21 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 10

Na weekend zapowiadano kiepską pogodę. Zrobiłam więc sobie wcześniej dwa dni treningu. Ale jak to zwykle bywa,  w piątek prognozy zupełnie się zmieniły! Chociaż nogi już przemęczone, to nie mogłam sobie odpuścić jazdy w ten piękny, wiosenny dzień.

Jak robić rozjazd, to tylko w towarzystwie i w terenie:) Jarek zaproponował szlak trzech wąwozów- super pomysl!:)

Standardowo jedziemy szutrami na Górzec. Podjazd męczę strasznie, nogi jak z waty, a najbardziej wkurzają mnie otarcia. Z kolei Jarek robi sobie w tym czasie segment i pobija nowy rekord. Ładnie!:)

Z Górzca jedziemy do Muchowa i tam wbijamy w teren. Leśnymi dróżkami przedzieramy się w końcu do pierwszego na szlaku Wąwozu Lipa. Już na samym początku czeka nas sztywny zjazd. Włącza mi się blokada. Trzy razy podchodzę do tego zjazdu i nie mogę się zdecydować: zjeżdżać czy nie zjeżdżać? Oto jest pytanie:) Gdyby nie fakt, że rok temu to zjechałam (zupełnie na lajcie z rozpędu, bo nie wiedziałąm, że jest tak stromo;) , pewnie bym sprowadziła. Ambicja nie pozwala mi jednak tak łatwo odpuścić, więc za czwartym razem w końcu zbieram się na odwagę i zjeżdżam. Zjazd idzie gładko, nie było się czego bać:)



Chociaż dzisiaj jest już pierwszy dzień kalendarzowej wiosny, to jakoś tej wiosny w lasach nie widać. Jeszcze dominuje jesienno-zimowa sceneria:



I pojawia się pierwsza przeszkoda na trasie:



Ale od czego ma się piłę! Rach, ciach, ciach i szlak oczyszczony! Przy okazji świetny trening dla rąk:)



Jest moc! ;)



Chwilę trzeba przeprowadzić rowery po skałkach, a potem wbijamy na krótki, ale calkiem uroczy singielek.



Ledwo, ledwo, ale się zmieściłam:) Moja standardowa mina, kiedy się skupiam- język na wierzchu albo zagryzione wargi:)



Przebiśniegi już powoli przekwitają:



I wyjeżdżamy z pierwszego wąwozu:



Teraz chwilę jedziemy asfaltami i za Nową Wsią Małą wbijamy do drugiego Wąwozu Siedmickiego. Kiedyś robiliśmy go od drugiej strony, ale pogubiliśmy się w gęstych chaszczach. Jadę więc tędy pierwszy raz. 

Początek bardzo fajny. Wąska ścieżka prowadzi nas między stromymi zboczami wąwozu. Po drodze trochę zabawy- sporo kłód zalegających na trasie. To drzewo ze zdjęcia poniżej było śliskie i pod skosem. Dopiero za trzecim razem udało mi się je przejechać, bo tylne koło strasznie mi na nim buksowało i się wypinałam. Ale w końcu wyszło! :)



Po chwili czeka nas pierwszy strumień na trasie. Zupełnie go jednak ignoruję i przejeżdżam szybko- wydaje się taki łatwy. Ale wcale nie jest. Pod wodą są ukryte duże, śliskie i zdradliwe kamienie. Dwa razy odbija mi koło i w końcu przewracam się na bok, zaliczając orzeźwiającą kąpiel:) Woda mi się z butów wylewa:) Ale i tak się śmieję:) Fajnie jest! :) Niestety zdjęcia brak;(Ale dodam, że teraz mam dwa wielkie, fioletowo-purpurowe siniaki- pod kolanem i na plecach:)

Dojeżdżamy do uroczego, lekko tajemniczego  i mrocznego miejsca. Skąd wzięły się tutaj te schody? Otóż, ta skałka nazywa się Zbójeckim Zamkiem i w czasach średniowiecznych mieszkał na nich groźny zbój. Ponoć na szczycie są jakieś pozostałości po jego kryjówce.



A kawałek dalej nagrobek leśniczego z Friedricha Hillgera z 1876 roku.



Później szlak robi się już coraz mniej przejezdny. Na początku trochę gimnastyki- skoki przez powalone drzewa. Przydałyby mi się dłuższe nogi do takich akrobacji:) Tego drzewa chyba bym nigdy nie przepiłowała;)



Później jeszcze całkiem fajnie się jedzie- całkiem urocza miejscówka:) 



Chociaż nie wyobrażam sobie przejazdu tą trasą latem- takie trawy to raj dla kleszczy;) A z Chełmów zawsze co roku wyjeżdżam z jednym takim pasażerem na gapę;/ Teraz można jeszcze jechać spokojnie:)



I kolejny przejazd przez strumyk. I znowu skucha;) Ale buty i tak mam mokre, więc nie ma czego żałować;)



Chwila jazdy przyjemnym singielkiem....



...a potem przenoszenie roweru przez  strumień (znowu zmoczyłam buty;) i przejazd przez chaszcze, gdzie rok temu zgubiliśmy drogę. Nic dziwnego. Dla niezorientowanych dodam- trzymajcie się strumienia Młynówki, to zawsze jakoś wyjedziecie.

Po paru przygodach wydostajemy się z Wąwozu Siedmickiego...



.....i od razu kierujemy się do Wąwozu Myśliborskiego. Mamy mało czasu, bo coraz bliżej do zachodu. Wbijamy na czarny szlak:



W wąwozie o tej porze dnia i przy pochmurnym niebie jest już dosyć ciemno. Ale mimo to, przejeżdżam dzisiaj gładko przez wszystkie strumienie i przeszkody. Jedno tylko wypięcie podczas wyjazdu z ostatniego strumienia. Stopa znowu wpada mi do wody, ale buty i tak są już tak przemoczone, że nie robi mi to wielkiej różnicy:)



Jeszcze tylko przejazd przez wąwóz i dość szybkim tempem wracamy już asfaltami przez Stary Jawor do Legnicy.

Mięśnie mi się rozgrzały po tej jeździe w terenie, ale niestety nie mogę pocisnąć, bo czuję lekki ból z boku kolana. W dodatku jedziemy ciągle pod wiatr, a ja mam przemoczone buty, więc marzną mi trochę stopy. Przed zachodem słońca dojeżdżamywreszcie do miasta.

To był naprawdę fajny wypad! Jak dla mnie idealna, aktywna regeneracja-  dobra zabawa w terenie zawsze poprawia mi humor:)

W niedzielę  postawiłam już na pełną regenerację. Jednak od południa zaczęłam kichać. Aha, czyli jazda w mokrych butach przy temperaturze poniżej 10 stopni to może nie najlepszy pomysł:) Ale wciągnęłam porządną dawkę czosnku, grejpfruta, witamin i minerałów. Do tego gorąca kąpiel (aż mi się w głowie od niej zakręciło i zasłabłam;) i inhalacje z solą. No i na drugi dzień wstałam zupełnie zdrowa!:) A jednak naturalne metody czasem są skuteczne:)




  • DST 100.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 20 marca 2015 · dodano: 24.03.2015 | Komentarze 0

Dojazdy do pracy od wtorku do piątku.

W środę już miałam wychodzić z przedszkola. Przebrałam się w strój rowerowy. Już chciałam wsiąść na rower. A tu nagle....alarm bombowy!  Cztery minuty na zebranie, ubranie i wyprowadzenie maluszków. Najpierw pół godziny na boisku, później godzinę w świetlicy szkolnej.
Dzieci się zestresowały, a mi tak przewiało zatoki (wiał wtedy zimny, mocny wiatr ze wschodu, a ja zapomniałam założyć czapkę), że później cały dzień głowa mnie bolała. A wszystko przez jakiegoś idiotę, któremu się wybitnie nudziło i postanowił zrobić sobie żarty...

Po ponad godzinie mogłam w końcu wsiąść na rower i wrócić do domu.. 

Reszta tygodnia upłynęła już spokojnie:)






  • DST 87.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kółeczko po pracy

Piątek, 20 marca 2015 · dodano: 24.03.2015 | Komentarze 6

Z niecierpliwością czekam na dłuższe dni, kiedy będzie można po pracy wykręcać dystanse powyżej 100 km:) Tymczasem, takie kółeczko jak dzisiaj też nie jest złe:)

Wracam po pracy rowerem. Chwila przerwy w domu na ogarnięcie się i po 13.00 znowu wychodzę. Miałam polecieć na Lubiechową, ale nogi są jednak trochę zakwaszone po wczorajszej jeździe, w dodatku nadeszły ciężkie dni i muszę jechać na tabletach przeciwbólowych. Dzisiaj więc odpuszczam sobie cięższe podjazdy.

Najpierw jadę przez Winnicę do Stanisławowa. Na podjeździe dogania mnie Bartek na szosie. Staram się nie zamulać za bardzo i mimo, że rozmawiamy sobie przez cały podjazd, to do  pobicia mojego najlepszego czasu na tym segmencie zabrakło mi tylko 10 sekund:) 

Od skrzyżowania jadę już dalej sama. Najpierw przez Muchów do Starej Kraśnicy, a potem odbijam na Dobków i przez Paszowice, Stary Jawor wracam do Legnicy.

Na powrocie dużo siły jeszcze zostało, ale kolano lekko się odzywało, więc sobie darowałam niestety znowu sprinty.

Na koniec parę zdjęć:

Dwa czarno-białe, bo ostrość była słaba:

Cały dzień praktycznie jechałam w krótkim rękawku- nawet po zachodzie słońca. Niby tylko 10 stopni, ale słonko pięknie grzało no i zero wiatru, więc jechało mi się bardzo komfortowo:)



Boćki już przyleciały! Wiosna pełną parą:) 



A na koniec trochę kolorów:)





  • DST 49.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótka runda po pracy

Czwartek, 19 marca 2015 · dodano: 24.03.2015 | Komentarze 0

Taki tam krótki, niezbyt intensywny trening-  w sumie nic szczególnego. Podjazd na radiostację i powrót do Legnicy. Ostatnio, odkąd mam słuchawki polubiłam te moje samotne wypady w tygodniu. Takie kręcenie dla przyjemności, żeby się zmęczyć i trochę odpłynąć:)


  • DST 105.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubiechowa i Kappella

Niedziela, 15 marca 2015 · dodano: 24.03.2015 | Komentarze 6

Całą sobotę lało. W niedzielę pogoda też nie jest zbyt zachęcająca do jazdy- ponuro, mokry asfalt, wiatr. Ale cały tydzień nie jeździłam, więc i tak wychodzę, bo szkoda jeszcze weekend w domu przesiedzieć..

Dojazd standardowy czyli na Stanisławów. Tutaj podejmuję jak zwykle decyzję- jechać dalej czy zawrócić. Pewnie, że jadę! :) Odbijam na lotnisko i potem przez Kondratów i Świerzawę jadę na Lubiechową.

Podjazd pod Lubiechową robię jak zwykle na cięższych przełożeniach. Na końcówce schodzę do przełożeń 2:1. Męczę ten podjazd niesamowicie. Łapie mnie kolka, nogi ledwo kręcą. Ale jestem zawzięta i nie odpuszczam. Docieram na górę. Co ciekawe, okazało się, że wykręciłam najlepszy do tej pory czas na tym podjeździe. Zaskoczyło mnie to bardzo, bo zupełnie tego nie odczułam:)

Z Lubiechowej od razu jadę na Kapellę. Na szczycie podziwiam piękne widoki.. Tylko gdzie się one podziały? ;)



Powrót z Kapelli aż do Paszowic to walka z dość silnym wiatrem w twarz. O ile na zjeździe aż tak mi on nie przeszkadza- przynajmniej mogę się rozgrzać, tak na podjeździe od Dobkowa zaczynam żałować, że zachciało mi się samotnych wypadów. Ale fajnie byłoby usiąść komuś teraz na kole! Niestety, spotykam po drodze tylko dwóch szosowców, ale jadą oni z naprzeciwka.. Trzeba się męczyć samej. Ale przynajmniej dobry trening:)

W Dobkowie odrobina kolorów w ten szary, ponury dzień...

Ahoj! 



Daaaj gryza! :)



Dodam, że ostatnio kolano coś mi zaczyna świrować. Trochę mnie to niepokoi, mam nadzieję, że szybko przejdzie. Musi! :)

Od Paszowic jedzie się już całkiem przyjemnie.  Dużo sił jeszcze zostało, ale nie robię sprintu do Legnicy, żeby już nie przeciążać kolana.

Całkiem fajny wypad i trening udało mi się zrobić- czasem warto zmusić się do wyjścia z domu, nawet jeśli pogoda jest odpychająca:)

Kategoria Ponad 100


  • DST 100.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 13 marca 2015 · dodano: 23.03.2015 | Komentarze 4

Dojazdy do pracy od wtorku do piątku. W tygodniu nie jeździłam, bo ciągle prawie popołudniowe zmiany, ale za to dwa razy wskoczyłam na trenażer;)

Przyszła ostatnio paczka z zamówieniami rowerowymi, m.in. kremy na otarcia i inne bajery:) A niedługo kolejne!:) Ale ja lubię sobie takie prezenty robić:)

Jest koks będzie moc! ;)



  • DST 61.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dzień Kobiet na Ślęży

Niedziela, 8 marca 2015 · dodano: 22.03.2015 | Komentarze 7

Tydzień wcześniej wpadłam na niezły pomysł- a może by tak zorganizować babski wypad na Ślężę z okazji Dnia Kobiet? Brzmi świetnie!:)

Napisałam do Emi- oczywiście nie trzeba Jej było długo namawiać:) To może jeszcze więcej bikerek uda się zebrać? Ciekawie by to wyglądało- dziewczyny pomykające po ślężańskich ścieżkach:)

Robię więc wydarzenie na fb. Niestety, żadna inna bikerka nie chciała ze mną kręcić;) Nie przejmuję się tym zbytnio, wiem, że z Leą będę świetnie się bawić:) A w dodatku prognozy na niedzielę jak na zamówienie- 15 stopni, zero wiatru i full lampa:) No to jedziemy! :)

Wychodzę z domu tuż przed 6.00, żeby zdążyć na szynobus do Świdnicy. Na stacji czeka już na mnie Emi z aparatem, którą wkopałam w rolę przewodniczki dzisiejszej wycieczki:)



Jedziemy chwilę asfaltami, a potem wbijamy już w teren, którym podjeżdżamy na Przełęcz Tąpadła. Tutaj niespodzianka. Na parkingu zupełnie przypadkowo spotykamy Toompa. Razem już we trójkę podjeżdżamy na Ślężę.



Miś ślężański miał dzisiaj powód do radości:)



A potem czas na zjazd czerwonym do Wieżycy. Już sam początek daje mi nieźle popalić- cała trasa pokryta jest lodem. Tylne koło wpada w poślig. Mam po ostatnich glebach na lodzie lekką traumę i niestety nie udaje mi się jej przezwyciężyć;/ Odcinek ten więc sprowadzam.

Na szczęście już po chwili mogę wsiąść z powrotem na rower. Czeka mnie zjazd gęsto usiany dużymi kamulcami. Emi z Toompem prują ostro do przodu.  Moje ręce i nogi nie wyrabiają i co jakiś czas muszę się zatrzymać, żeby odpocząć. Mimo to, zjeżdża mi się fajnie. Trasa mocno techniczna. Większość odcinków udaje mi się przejechać. Wyszłam jednak po kilku miesiącach przerwy nieźle z wprawy w takiej jeździe- brakuje jeszcze płynności i pewności siebie podczas zjazdów....

Dwa zdjęcia zakoszone od Emi:)





Potem czeka nas hardkorowy zjazd żółtym szlakiem z Wieżycy. Końcówki nawet nie próbuję zjechać. Zdecydowanie nie na moje aktualne umiejętności:) Za to Emi zjeżdża ten odcinek trzy razy, żeby wyszły ładne zdjęcia!:) Szacun!



Na dole robimy sobie przerwę, żeby uczcić Dzień Kobiet:)





 Potem robimy kamienisty podjazd, na którym próbuję się ścigać z Toompem, ale niestety nie znam tego odcinka. Kiedy zauważam wypłaszczenie, wrzucam na cięższy bieg i atakuję. Niestety, okazuje się, że to jeszcze nie koniec. Na końcówce już mocy w nogach zabrakło i nie udało się:) Ale jeszcze się kiedyś zrewanżuję ! :) 

Zdjęcie od Emi:)



Potem szybki zjazd ze Ślęży i slalom między turystami. Na Przełęczy Tąpadła żegnamy się z Toompem. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie:)



Ale nadal nie świętujemy same Dnia Kobiet, bo po chwili na przełęczy zjawia się Kuba, a potem jeszcze na szosie przyjeżdża Przemek a za nim Damian. Chwilę czasu spędzamy na pogaduchach i wygrzewaniu się w ciepłym, marcowym słoneczku:)

Następnie razem z Emi i Kubą robimy podjazd na Radunię. Końcówki nie udaje mi się wykonać, ale myślę, że dałabym radę- na zakręcie zrzuciło mnie z roweru. Jak na zjazdach moja ambicja tak nie cierpi, tak podjazdów nie mogę sobie darować. Jeszcze kiedyś tutaj wrócę :)

Na Raduni chwila przerwy na podziwianie widoków. Niestety przejrzystość dzisiaj nie była rewelacyjna.



Na szczycie rozkmina nad dalszym wariantem zjazdu. Chcę zobaczyć ten słynny niebieski i  Emi w akcji:) Rzeczywiście nie bez powodu tyle o nim mówią. Mega sztywny, sypki, usiany kamieniami. Zdecydowanie nie mój level:) Emi i Kuba zjeżdżają, ja tym razem w roli fotografa.  Emi ma niezłego skilla- trzeba przyznać:) Robi ten zjazd, jakby to była bułka z masłem:) 



Ponownie dojeżdżamy na Przełęcz Tąpadła. Rozstajemy się z Kubą i same już spędzamy resztę dnia na babskich pogaduchach. Tyle się dzisiaj nagadałam, że po powrocie do domu, aż boli mnie gardło:)

Słońce już powoli zachodzi. Pora wracać do Świdnicy:



Ostatni rzut oka na Ślężę. Pięknie się prezentuje w promieniach zachodzącego słońca:



Częściowo terenem, a potem już asfaltem dojeżdżamy do Świdnicy. Jadę jeszcze na chwilę do Emi, a potem przed 20.00 na pociąg do Legnicy.

Taki Dzień Kobiet to mi się podoba!:) Dzięki Emi za super trasę, towarzystwo i miło spędzony dzień. Świetnie się bawiłam:) Do zobaczenia  wkrótce:)