Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
  • DST 67.00km
  • Czas 02:52
  • VAVG 23.37km/h
  • Podjazdy 384m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lajtowo po pracy

Czwartek, 22 października 2015 · dodano: 02.11.2015 | Komentarze 2

Krótka przejażdżka po pracy.
Jadę na Jawor, a potem robię podjazd pod Myślinów. Bez spiny, bo sezon już właściwie zakończony. Od miesiąca mam problemy z zatokami, więc chcąc nie chcąc mam przymusowe roztrenowanie:)
Podczas powrotu, za Piotrowicami spotykam...Piotrka, który namawia mnie na małe kółeczko. Ostatni raz widzieliśmy się jeszcze na początku czerwca. Ale ten czas zleciał szybko!  Odbijamy na Męcinkę i przez Bogaczów i Słup wracamy razem już do Legnicy. 

A w Bogaczowie takie oto miłe spotkanie:)






  • DST 75.00km
  • Czas 04:40
  • VAVG 16.07km/h
  • Podjazdy 1423m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skopiec i Kapela terenem

Niedziela, 18 października 2015 · dodano: 23.10.2015 | Komentarze 4

Miałam dzisiaj nie jeździć i zrobić sobie leniwą niedzielę. Koło 12.00 dzwoni do mnie Andrzej. Początkowo próbuję się wykręcić, ale jestem mało asertywna jeśli chodzi o wypady rowerowe i po chwili udaje mu się mnie przekonać. No to jadę!

Jest już trochę za późno na tak długi wypad, Andrzej podjeżdża więc po mnie autem. Jedziemy do Męcinki. Tam dostaję obiecane ciasto krówkowe- Andrzej sam piekł ( pycha!). Mój rower też zostaje wymyty. Dobrze ten dzień się zaczyna, nie ma co:)

Najpierw robimy podjazd na Górzec trochę innymi singlami niż ostatnio- bardzo fajny odcinek- z kamykami. Mam dzisiaj jednak dość mocno nabite opony,  w dodatku jest ślisko, więc parę razy zrzuca mnie z roweru. 

Z Górzca zjeżdzamy do Kondratowa i tutaj Andrzej pokazuje mi elegancką szutrówkę, która wyjeżdża w środku Muchowa. Fajna alternatywa dla asfaltowego dojazdu. Na pewno częściej będę tutaj zaglądać.

Z Muchowa jedziemy do Lipy i w Mysłowie odbijamy w teren. Jedziemy bardzo przyjemnymi szutrówkami aż do Wojcieszowa, gdzie również wbijamy w terenowy szlak na Skopiec. Dawno tutaj nie byłam:) Andrzej był kilka razy, a nawet nie wiedział, że nie był na szczycie, który ukryty jest w lesie:)



Bucikowe drzewo dalej stoi na szlaku:



Przy drodze spotkałam też malutkie słodkie kotki na spacerze:) Ja to mam szczęście!:) 



Ze Skopca terenem- niebieskim szlakiem- przebijamy się aż na Kapelę.



Robimy jeszcze podjazd na Łysą Górę, bo Andrzej bardzo chciał zaliczyć ten szczyt, a ja w sumie też tam nigdy nie byłam. I warto, bo z góry można podziwiać takie piękne widoczki z Ostrzycą w tle:



Pora wracać do domu. Dopiero teraz zakładam na siebie bluzę. Przez cały dzień jechałam na krótko:) Wracamy już asfaltowymi drogami przez Muchów.

Czasem jednak warto nie być upartym. Dość fajnie spędzony weekend, jak na taką pogodę:)



  • DST 90.00km
  • Czas 04:57
  • VAVG 18.18km/h
  • Podjazdy 1158m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jesienny lajcik

Sobota, 17 października 2015 · dodano: 21.10.2015 | Komentarze 8

Po ostatnich dość intensywnych dwóch tygodniach pora na odrobinę lajtu. Cały tydzień praktycznie lało, więc w ogóle nie jeździłam.. Jak tak dalej pójdzie to trenażer pójdzie szybko w ruch;/ W końcu pogoda trochę się poprawiła i mogłam pośmigać  w  ten weekend.

Z rana umawiam się z ekipą z Legnicy i jedziemy na Górzec przez lasek, Dunino i Bogaczów, zahaczając po drodze o okoliczne sklepy:)

Jakieś dziady się do mnie przyczepiły po drodze:)



Na Górzec wjeżdżamy czerwonym. Tutaj rozdzielamy się na chwilę i jadę z Pawłem zrobić zjazd z kapliczek. Ale nie jest to najlepszy moment. Trzeba dzisiaj bardzo orientować, bo jest mokro, a oprócz korzeni i kamieni- pełno liści. Zjeżdżam więc dość asekuracyjnie, a potem robimy podjazd singlem z powrotem na Górzec. Chłopaki spieszą się już do Legnicy. Robimy więc sobie grupowe zdjęcie:



Chłopaki wracają do Legnicy, a ja mam ochotę jeszcze trochę pokręcić. Zjeżdżam więc do Bogaczowa i odbijam w las na Sichów, gdzie spotykam się z Jarkiem. Razem jedziemy już elegancką trasą po szutrówkach- na Trupień, a potem do Muchowa. A w lesie jesień już szaleje na całego:



Chełmy szybko mi się nudzą. Ale o tej porze roku są zdecydowanie najpiękniejsze i nawet mam niezłą frajdę z jazdy po moich terenach. Szkoda tylko, że dzisiaj tak ponuro, bo w blasku słońca jesienne barwy prezentowałyby się o wiele lepiej...





Dziki też nie próżnują:



A po drodze trafiamy na super smaczne, soczyste, dzikie papierówki. Mmmniam! :)



Coś mi się dziwnego dzieje z napędem. Łańcuch zasyfiony. Denerwuje mnie to strasznie, więc od Muchowa wbijamy na asfalt i wracamy przez Stary Jawor do Legnicy.



  • DST 36.00km
  • Czas 04:08
  • VAVG 8.71km/h
  • Podjazdy 1461m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd w Karkonoszach

Niedziela, 11 października 2015 · dodano: 20.10.2015 | Komentarze 3

Szkoda marnować takiego pięknego weekendu! Na dzisiaj więc umówiłam się w teren z Grześkiem. Jadę pociągiem do Wrocławia (niestety stoję godzinę, bo jest tak zawalony;/ ), gdzie przesiadam się do auta i razem jedziemy już w kierunku Karkonoszy. Kierunek Piechowice.

Z rana lekki przymrozek i dalej wieje mocny, mroźny wiatr. Muszę sobie kupić jakieś długie rękawiczki. Jadę w długich spodniach i bluzce termoaktywnej. Dzisiaj już tempo rozjazdowe, więc nie będę na pewno się przegrzewać:) 

Grzesiek jak zwykle zaplanował na dzisiaj hardkorowe trasy. Cudne techniczne podjazdy i ciekawe zjazdy. Na dzień dobry podjazd po kamieniach. Dla mnie większość nie do podjechania. Ale Grzesiek kupił sobie teraz nową maszynę (27,5 na karbonie) i ciśnie ostro pod górę. Dzisiaj nie mam z nim szans i obstawiam tyły. W dodatku zajechana trochę jestem po wczorajszym maratonie, więc nawet nie próbuję się ścigać:) Jak uzbieram kasę, to niedługo też zmienię rower:)

W pewnym momencie orientuję się, że zgubiłam telefon! Na szczęście jest sygnał i po 20 minutach szukania udaje się go znaleźć. Ufff...

Kręcimy się w okolicy Grzybowca. Praktycznie brak płaskich odcinków. Podjazdy na wypasie- sztywne, czasem techniczne. Czad!:) A zjazdy...W pewnym momencie jedziemy na przełaj przez las. Stromo bardzo i ślisko na liściach i patykach. Zjeżdżam na zablokowanym tylnym kole. Ślizga się jak szalone, ale frajda niezła. I całość zjechana bez problemu:)

Najtrudniejszy fragment to już końcowy zjazd po ścieżce z kamulcami. Dwie podpórki, bo już siły nie miałam, żeby to zjechać szybciej i zatrzymało mnie dwa razy na kamieniach. Ale muszę powiedzieć, że technika mi ostro poszła do góry w tym sezonie. Więcej takich wypadów i będzie jeszcze lepiej. A na pewno lepsza maszyna by mi się przydała :)

A w piechowickim lesie piękna jesień:



I zdjęcie podkradzione Grześkowi;)



Pora wracać do Wrocławia, bo Grzesiek spieszy się jeszcze na koncert. Niestety korki są okropne. W ostatniej chwili udaje się zdążyć na czas. Grzesiek wyrzuca mnie w rynku i jadę na dworzec. Ja również wyrabiam się w ostatniej chwili na pociąg. Niestety, i tym razem sobie nie posiedzę i stoję godzinę;/ Zmęczenie już spore. Dobrze, że jutro mam na popołudnie do pracy i się wyśpię. A jednak nie...koleżanka dzwoni, że ma jelitówkę i jutro z rana muszę ją zastąpić...Och, ciężki poniedziałek mnie czeka. Ale ja nie dam rady?:)



  • DST 39.00km
  • Czas 02:46
  • VAVG 14.10km/h
  • Podjazdy 1421m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Muflon MTB Srebrna Góra

Sobota, 10 października 2015 · dodano: 19.10.2015 | Komentarze 11

Z samego rana pakuję się do auta rodziców i jedziemy do Srebrnej.

Jest zimno i to bardzo. Termometr wskazuje zaledwie 2 stopnie. Do tego wieje lodowaty, dość mocny wiatr. Ja posiałam gdzieś nogawki. Postanawiam więc jechać w bluzie i krótkich spodenkach- jako jedna z nielicznych:)

Odbieram szybko numerek i robię sobie krótką rozgrzewkę.  Ale średnio się rozgrzewam. Brr! Nie mam długich rękawiczek i trochę zaczynam żałować, bo podczas zjazdu ledwo czuję palce u dłoni!

Spotykam Andrzeja, Krzyśka i Darka. Chwilę rozmawiamy, a potem jadę na miejsce startu.

Start jest o 11.00, ale do tego czasu wcale się nie ociepla. Słońce chowa się za chmurami. Ustawiam się w sektorze. Na dzisiejszy maraton mam już z powrotem moje koło. Katar dalej mi się utrzymuje. Ktoś się śmieje z mojej torebki na ramie wypchanej chusteczkami. No tak, jak się nie umie smarkać "po męsku", to trzeba sobie jakoś radzić:)

Pora na start: 




(fot. Dariusz Baran)

Na szczęście wjeżdżamy do lasu i już nie jest mi tak zimno. Jedzie mi się bardzo dobrze. Znam trasę, a to też ważne. Jadę mega. Podczas drugiej pętli czuję się nawet lepiej.. Najbardziej tylko wkurza mnie mój lewy pedał. Od wypadu w Alpach (czyli od 3 miesięcy) nie mam w nim jednej śruby, co oznacza, że mogę wpinać się tylko jedną stroną. A teraz już tak się wyrobił, że wypina mi się kilkakrotnie podczas kręcenia- zwłaszcza podczas zjazdów, uskoków, czy też mocniejszych szarpnięć... Najgorsze jest to, że nie mogę znaleźć śrubki, która by pasowała do tego modelu pedałów (exustar)....

Samej trasy nie będę opisywać, bo pisałam już o niej wcześniej podczas objazdu- dla mnie super! No i te single!:) 

Bojowa mina:) Pełne skupienie:)




fot. Dariusz Baran

Dojeżdżam na metę, czyli do twierdzy w Srebrnej Górze, gdzie czekają na mnie rodzice.



Zjeżdżam na chwilę na parking. Przebieram się w coś cieplejszego i podjeżdżam znowu do twierdzy, gdzie ma się odbyć dekoracja.

Muszę powiedzieć, że maraton jest bardzo fajnie zorganizowany. W środku twierdzy można się ogrzać i coś zjeść. Dwa dania do wyboru plus napój. No i kawa, herbata. Niezły wypas! Zero stania w kolejkach, no i makaron z kurczakiem i warzywami naprawdę dobry!:)

Na dekorację trzeba trochę czekać, ale warto. Udaje mi się nawet wskoczyć na pudło;)


fot. Dariusz Baran

Ale najciekawsza jest dekoracja Open. Fajnie było uścisnąć rękę Oli Dawidowicz. Obok mnie same wymiataczki:)



źródło: http://portal.bikeworld.pl/artykul/sport/mtb_polsk...

No i trochę się obłowiłam:) 



To już trzeci maraton w tym roku. Całkiem fajna sprawa i myślę, że w przyszłym sezonie zaliczę o wiele więcej startów:) Teraz pora na odrobinę relaksu...:)


  • DST 72.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 9 października 2015 · dodano: 19.10.2015 | Komentarze 0

Dojazdy do pracy z tygodnia.

No i 9 tys. km stuknęło w tym roku! :) Na blogu brakuje 1 800 km, których  jeszcze nie dodałam z wakacji w Alpach:)


  • DST 48.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 23.61km/h
  • Podjazdy 450m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po pracy i po zmroku

Środa, 7 października 2015 · dodano: 19.10.2015 | Komentarze 0

Dzisiaj bez większej spiny, żeby nie przemęczać się już przed sobotnim maratonem.

Strasznie nie chciało mi się wychodzić po pracy- zwłaszcza, że pogoda była jakaś taka nijaka- szaro, buro i ponuro, ale że trening musi zostać odbyty, to w końcu jakoś się zmusiłam i wyszłam pokręcić.

Zrobiłam  moją standardową trasę na Stanisławów. Na radiostację podjechałam bez szarpania, a do Legnicy wróciłam już po zapadnięciu zmroku. Ale te dni krótkie już się zrobiły ! A co dopiero będzie jak niedługo przestawią czas;/


  • DST 35.00km
  • Czas 02:54
  • VAVG 12.07km/h
  • Podjazdy 1245m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd i objazd trasy w Srebrnej Górze

Niedziela, 4 października 2015 · dodano: 19.10.2015 | Komentarze 2

Wczoraj  BM maraton, a dzisiaj objazd trasy kolejnego maratonu-  Muflona w Srebrnej Górze. Miałam nie jechać, ale chłopaki mnie przekonali i postanowiłam się zapisać. 

Rano pakuję się do busa i jadę z chłopakami z Jawora do Srebrnej. Jesteśmy trochę przed czasem- kręcimy więc w pobliżu kółeczka. O 10.00 spotykamy się z resztą ekipy. Dzisiejszy objazd prowadzi Iwona Kurczab wraz z kilkoma zawodnikami z teamu SGR. Uzbierała się całkiem spora grupa!

Jedzie mi się super. Nawet nie odczuwam za bardzo zmęczenia po wczorajszym maratonie. A trasa cudna! Ostatnio już miałam okazję obczaić te rejony, więc wiedziałam, że na pewno się nie zawiodę. Na pewno o wiele ciekawsza niż BM Świeradów.. Jest sporo singli, w tym ostatnie kilometry poprowadzone są po czarnych trasach. Jest też to, co uwielbiam- czyli dużo sztywnych podjazdów. Nie ma asfaltów, mało szutrówek, sporo technicznych odcinków- podoba mi się! A na mega robi się podwójną pętlę po tych cudnych ścieżkach:) No i jeszcze te widoki- wypas! :)

Przy okazji poznaję całkiem sporo osób:) Jest wesoło. Na koniec jeszcze grupowe zdjęcie:



Pogoda dzisiaj dopisuje. Słoneczko pięknie przygrzewa, 20 st. Siadamy sobie w forcie z chłopakami- jemy frytki i pojemy piwo. Kładę się na ławce i wygrzewam w promieniach słońca...Idealny rozjazdowy dzień:) Aż nie chce mi się stąd ruszać- tak jest przyjemnie:) Ale nie ma lekko, chłopaki chcą zjechać jeszcze choć raz jednym z czarnych singli...

Po drodze Krzysiek zalicza nieprzyjemny szlif...Robimy podjazd. Po piwie nogi ledwo mi kręcą, mój organizm chce już przejść w stan odpoczynku, bo w sumie należy mu się po tym aktywnym weekendzie:) Ale na deser jeszcze czeka mnie zjazd czarnym singlem C- super!! Zjeżdżamy do auta i wracamy, bo zaczyna się robić już późno. 

Uwielbiam takie weekendy!:)


  • DST 51.00km
  • Czas 02:51
  • VAVG 17.89km/h
  • Podjazdy 1506m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

BM Świeradów

Sobota, 3 października 2015 · dodano: 16.10.2015 | Komentarze 1

Jakoś tak mnie natchnęło ostatnio, żeby znowu spróbować swoich sił na maratonie. No i wypadło na Świeradów:) Jeszcze niedoleczona po ostatnim przeziębieniu, na pożyczonym kole od wujka ( w moim zrypała się piasta)- jak zwykle, nie ma lekko:)

Rano pakuję się do auta Bartka i jedziemy do Świeradowa.  Pogoda dzisiaj jak na zamówienie- słońce i 20 st! :)

Krótka rozgrzewka i ustawiam się w moim sektorze. Akurat przyjechali też moi rodzice z Malwiną, żeby mi kibicować:) Prawie do samego startu rozmawiam sobie z nimi, kiedy nagle orientuję się, że nie stoję w tym sektorze co trzeba. Po ostatnim starcie w Jeleniej Górze udało mi się awansować do 4, a jestem w 5. Szybko zmieniam miejsce i po chwili startuję...

Na początek asfaltowy podjazd w pobliżu Stogu Izerskiego.



Potem jazda po szutrówkach bez ekstremalnych podjazdów i zjazdów. Bardzo szybka ta trasa. Nie w moim typie. Ale za to podjazd pod Wysoki Kamień- to coś dla mnie! :)  Uwielbiam takie sztywne podjazdy!:) 

Potem pora na zjazd do Zakrętu Śmierci. Dosyć fajny odcinek, bo w końcu coś się zaczyna dziać- są kamienie, korzenie:



Do tej pory jedzie mi się całkiem spoko. Za Zakrętem Śmierci zjeżdżam za grupką chłopaków. Coś jednak mi nie gra..I nagle widzę dwóch chłopaków nadjeżdżających z naprzeciwka.. "Tam nie ma trasy!". No pięknie! Wkurzam się, bo już wiem, że dla mnie jest po zawodach (obczaiłam później na Stravie, że przez ten błąd tracę 7 minut! )Według mnie w tamtym miejscu powinna być taśma. No ale co zrobić.. Teraz muszę dodatkowo cisnąć pod górę i w końcu wbijam na właściwą ścieżkę. Ale opuszcza mnie duch walki i tracę trochę motywację do dalszego ścigania się... 

Wkrótce okazuje się, że nie tylko ja mam pecha.... Dojeżdżam do Bartka. Złapał kapcia, miał problem z wentylem i stracił tyle czasu, ze odpuścił sobie Giga i postanowił  na mnie poczekać i wesprzeć na trasie. W sumie trochę mi to pomogło i na podjazdach zmotywowałam się, żeby jeszcze przycisnąć:)


 
Nawet za metą nie odpuściłam:)



Po wyścigu spotykam kilku znajomych- Jacka,  Andrzeja, Pawła, poznaję też osobiście Adama:) Chwilę siedzę jeszcze z rodzicami i czekam na dekorację. Okazało się, że zajęłam 5 miejsce w swojej kategorii. Byłoby 4 gdyby nie ten błąd,  no ale trudno:) Tak czasem bywa:) 




  • DST 70.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 2 października 2015 · dodano: 16.10.2015 | Komentarze 0

Dojazdy do pracy z tygodnia. W czwartek po raz pierwszy od kilku miesięcy był przymrozek. Wyszłam z domu po 5.00. Zdziwiło mnie, że na korytarzu jest tak zimno. A potem już wiedziałam dlaczego...Zapomniałam przed wyjściem spojrzeć na termometr, a ten wskazywał zaledwie -3 stopnie! Zupełnie nie przygotowałam się na takie warunki - pojechałam w krótkich spodenkach, w cienkiej bluzie, bez czapki i rękawiczek. Najgorzej dłonie- zmarzły mi strasznie. Brr! Pora przekopać szafę i odnaleźć czapkę i rękawiczki.. Ale szron jak zwykle pięknie się mienił w świetle latarki:)

A w poniedziałek wstałam wcześniej, żeby podziwiać Krwawy Księżyc:)