Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
  • DST 116.00km
  • Czas 05:26
  • VAVG 21.35km/h
  • Podjazdy 1242m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na kawę i po piwo

Niedziela, 8 listopada 2015 · dodano: 10.11.2015 | Komentarze 5

W sobotę lało, więc na niedzielę zaplanowałam dłuższy wypad do Miedzianki. Zawsze kiedy tam jadę, to coś mi staje na przeszkodzie- jak nie upał, to tak jak dzisiaj- bardzo mocny wiatr. Ale dla tak dobrego piwa warto się trochę pomęczyć:)

Wyjeżdżam po 8.00 razem z Jarkiem i Piotrkiem. Ostro dzisiaj wieje! Na szczęście świeci słońce i jest ok 15. st.- mogę więc cisnąć na letniaka:)

Kierujemy się na Męcinkę. Po drodze przymusowa przerwa na....



....słit focię z kociakiem;) Ostatnio przyciągam koty jak magnes- ten pieszczoch specjalnie opuścił swoją elegancką miejscówkę na tarasie i zbiegł do mnie po schodach:)

W Męcince wbijamy siinglem na Górzec. Bardzo podoba mi się ta opcja wjazdu na szczyt- może i jest ostrzej, ale jakoś tak szybciej i przyjemniej mija podjazd:) W lesie przynajmniej tak nie wieje.... Z Górzca jedziemy do Kondratowa i tam odbijamy na szutrówkę, którą ostatnio pokazał mi Andrzej.

Dojeżdżamy do Muchowa i terenowym skrótem jedziemy do Lipy. Od wioski aż do Janowic praktycznie ciągle mamy pod wiatr. Na podjeździe tego aż tak nie czuć, bo górka trochę osłania przed wiatrem, ale na zjeździe... nie czuję jakbym zjeżdżała. Jadę pierwsza, więc nie ma lekko:) Ciągle trzeba kręcić. 

Jeszcze tylko kawałek podjazdu, który dłuższy się mi strasznie i  już jesteśmy w Janowicach Wielkich. Jak ja uwielbiam ten widok!:)



Po chwili odbijamy na Miedziankę i zajeżdżamy do browaru. Pora na krótki odpoczynek, aby zebrać siły na walkę z wiatrem w drodze powrotnej:

 

Kuchnia niestety czynna dopiero od 12.00.  A taką miałam ochotę na pierogi ze szpinakiem! :( Nie chce nam się czekać pół godziny- zamawiamy więc ciasto i kawę. No i oczywiście piwa na wynos:)



Od tygodnia nie jadłam nic słodkiego:) 



Pora wracać. Z Miedzianki zjeżdżamy do Marciszowa. Aż do Kaczorowa męczę się z bocznym wiatrem, który nieźle mną poniewiera... Potem aż do lipy chwila wytchnienia- wiatr w plecy.. Uff.. Jak lekko się podjeżdża! 

W Lipie na zjeździe słyszę za sobą ostre hamowanie auta. Zjeżdżam zdezorientowana i lekko wystraszona szybko na pobocze. Okazuje się, że to jakieś chłopaki postanowili sobie zrobić głupie żarty...

 W miarę przyjemnie jedzie się aż do Paszowic, chociaż wiatr już specjalnie nie pomaga. Najgorsze czeka nas jednak na koniec...

Kiedy wjeżdżamy na drogę w kierunku Myśliborza, a potem Chełmca - zaczyna się masakra... Podmuchy wiatru są tak silne, że miota mną po jezdni. Ledwo jadę. A potem kolejny ciężki odcinek- do Piotrowic. Niby płaska, prosta droga. Prowadzi jednak ona przez pola, dzięki czemu wiatr może nabrać niezłego rozpędu... Przez cały wypad jadę praktycznie sama. Przyzwyczaiłam się do samotnych, asfaltowych treningów, a poza tym nie lubię rozmawiać na wietrze, bo bardziej przypomina to przekrzykiwanie się.  Żałuję, że nie mam muzyki, bo ten szum wiatru w uszach lekko mnie dobija.. Droga ciągnie się w nieskończoność, a to przecież taki krótki fragment! 

Z Chełmca wracamy przez Stary Jawor i Przybyłowice do Legnicy.. Wiatr trochę mnie dzisiaj wymęczył (praktycznie przez większość trasy mieliśmy albo boczny albo w twarz), ale bez tragedii:) Fajnie mi się jechało i wypad całkiem konkretny. No i najważniejsze....mogę sobie teraz w nagrodę otworzyć piwo. W końcu pora na odrobinę niedzielnego relaksu:)






  • DST 70.00km
  • Czas 03:25
  • VAVG 20.49km/h
  • Podjazdy 840m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Górzec terenem i Stanisławów asfaltem

Piątek, 6 listopada 2015 · dodano: 09.11.2015 | Komentarze 5

W piątek od razu po pracy wyskoczyłam pobujać się trochę po Chełmach. Plan był taki, że.... jechałam bez planu- gdzie mnie nogi poniosą, byle przed siebie:) Totalna improwizacja.

Najpierw jadę na Słup. Chwila rozkminy i robię Górzec czerwonym szlakiem od strony Bogaczowa. Na szczycie dłuższa rozkmina i zjeżdżam na dół do Chełmca. Tam wbijam na podjazd czerwonym szlakiem ponownie na Górzec. Kolejna rozkmina. Coś dzisiaj niezdecydowana jestem strasznie:)



Ostatecznie decyduję się zjechać czerwonym ponownie do Bogaczowa i tam szutrówką wbijam się na asfaltowy podjazd pod Stanisławów.

Na radiostacji podziwiam piękny jesienny krajobraz ze Śnieżką w tle:



I jeszcze na większym przybliżeniu:)



Tak wyglądają widoki od południowej strony. Bo od północnej.... nie jest za ciekawie...Cała okolica spowita szarą mgłą. Dziwi mnie to trochę, bo nad Stanisławowem czyste niebo i nawet słonko się przebija zza chmur. Dopiero później dowiaduję się, że to nie żadna mgła, tylko.... smog! Dobrze, że uciekłam dzisiaj z miasta- ale miałam wyczucie!:)

Po ostatniej fali krytyki postanowiłam kupić w końcu nogawki i dzisiaj miałam okazję je przetestować, chociaż cały wypad kusiło mnie, żeby je jednak zdjąć, bo było dosyć ciepło jak dla mnie:) W sumie to nie jeździłam w nich głównie dlatego, że poprzednie zgubiłam:) Miałam zamówić jakieś fajne, stylowe z Crafta, ale coś mnie podkusiło, żeby mieć dwie pary i poleciałam po tańsze do Decathlona. Lekko się zdziwiłam, bo rozmiar xs/s to jednak nie dla mnie- ledwo naciągnęłam nogawkę za kolano:) Żeby było zabawniej, to tego samego dnia kupiłam sobie cywilny sweterek w rozmiarze dziecięcym:) 

Test długich nogawek, ale za to na krótki rękawek! :) 



Z radiostacji zjeżdżam do Leszczyny, a potem wbijam na polną drogę i przez Dunino i lasek koło huty wracam do zanieczyszczonej Legnicy.
A po drodze, przejeżdżając koło Kaczawy- chyba zawstydziłam legnickich morsów, którzy właśnie przygotowywali się do kąpieli. Jakoś dziwnie się na mnie patrzyli:) O ludziach na mieście to nawet nie wspominam:)



  • DST 96.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 6 listopada 2015 · dodano: 09.11.2015 | Komentarze 3

Dojazdy do pracy od poniedziałku do piątku.

A w czwartek z rana po 5.00 była gęsta jak mleko mgła. Nawet lubię takie klimaty:)

Zapomniałam się pochwalić na blogu, jaką super kartkę dostałam z wakacji:)

 


  • DST 55.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 23.74km/h
  • Podjazdy 304m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zimno, ciemno i krótko po pracy

Środa, 4 listopada 2015 · dodano: 09.11.2015 | Komentarze 1

Dni już coraz krótsze- trzeba więc wykorzystać ostatnie chwile jasności...

Zapowiadali na dzisiaj 15 stopni. Kiedy wychodzę  przed 16.00 z przedszkola świeci jeszcze słońce. Zostawiam więc długie spodnie w szatni i jadę zupełnie na letniaka.

Dzisiaj wybrałam j krótką, asfaltową pętlę. Gdy dojeżdżam do Chełmca zaczyna się już robić ciemno. Miałam jechać na Myślinów, ale nie chce mi się już tam kręcić po ciemku, więc wybieram opcję bliższego i bardziej sztywnego podjazdu prosto z Chełmca- dawno go nie robiłam. A jest nawet całkiem fajny:)

Wracam tą samą trasą już w zupełnych ciemnościach. Temperatura bardzo szybko leci w dół. Jest zaledwie 6 st. , a uczucie chłodu dodatkowo potęgują gęste mgły. Już od Piotrowic czuję, że przemarzają mi dłonie. Nie mam czapki. Czuję jak zimno przeszywa mi głowę. Potem marzną palce u stóp.Co jest?! Na szczęście wzięłam bluzę z długim rękawem, ale to i tak nic nie pomaga. Czuję mocny ból w dłoniach..Marzę, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu. Zaciskam pięści. Nawet piosenka Alicii Keys "Girl on fire" niezbyt mnie rozgrzewa...:)

W końcu docieram do domu. Ledwo człapię po schodach- tak mam zmarznięte nogi. Całe czerwone. Dłoni w ogóle nie czuję- są lekko odmrożone. Gdy wchodzę do mieszkania- kładę się na podłodze, wyję i klnę na przemian z bólu... Jakby ktoś mi wykręcał palce...Nie cierpię tego uczucia! Jak już ręce dochodzą do siebie, to potem zaczyna się ból palców u stóp. Na szczęście, już nie tak intensywny i po kilkunastu minutach mogę  wskoczyć pod gorący prysznic:)

Co ciekawe...nie przeziębiłam się po tym wypadzie, no i w końcu puściły mi zatoki- po 1,5 miesiąca. Ufff...:)


  • DST 25.00km
  • Czas 02:28
  • VAVG 10.14km/h
  • Podjazdy 1107m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ślęża z ekipą:)

Sobota, 31 października 2015 · dodano: 07.11.2015 | Komentarze 3

Kolejny wypad z ekipą z Jawora:)

Najpierw podjeżdżamy na Ślężę. Piękna pogoda dzisiaj. Od rana śmigam więc na krótko. Ale na dole już tak fajnie nie jest- wszystko ukryte pod ołowianymi chmurami:



Chcę zrobić zdjęcie z wieży widokowej, ale niestety teraz jest w remoncie. Ale widoki boskie:) Spod grubej pierzyny chmur wynurzają się tylko szczyty gór.

No i obowiązkowa sesja musi być:)





Potem zjazd czerwonym, na który namawia nas Marcin. Odradzam, ale bezskutecznie. I mam rację, bo zjazd ten zdecydowanie pod enduro bardziej i dopiero od połowy można coś tam zjeżdżać.

Kolejny podjazd na Ślężę. Tym razem proponuję zjazd innym czerwonym, który mi pokazała w marcu Emilka. No i już jest lepiej! Ale zjazd do wieżycy nadal poza moimi możliwościami...W dodatku jest teraz spooooro liści, które potrafią  nieźle namieszać:)
Za to podjazd pod wieżycę bez wypięcia...ale dopiero za trzecim podejściem. Koło strasznie mi buksuje na tych kamieniach, klnę pod nosem...ale czuję, że jest  w moim zasięgu i w końcu się udaje:)



Potem dojeżdżamy czarnym szlakiem na parking. Piękna ta jesień ! Niebezpieczna trochę, ale taka piękna:)





Na parkingu rozdzielamy się i jadę z Krzyśkiem na Radunię.

Jestem ciekawa tego końcowego podjazdu. Niestety, nie udaje mi się. Próbuję chyba z dziesięć razy. Śliski jest skubany! I w dodatku te liście jeszcze stanowią dodatkowe utrudnienie...Próbowałabym dalej, ale czas nas goni, bo chłopaki chcą szybciej wrócić...więc lekko rozczarowana odpuszczam sobie dalszą walkę...Jeszcze tutaj wrócę i się z nim rozliczę! :)



Z Raduni wybieram opcję zjazdu singlem, o którym słyszałam i chciałam obczaić, jak wygląda. Niestety o tej porze roku to raczej kiepski pomysł- wszystko pokryte grubą warstwą liści. Już po chwili zrzuca mnie z roweru, a jest tak stromo, że wsiąść już potem nie mogę, więc reszta to butowanie, a raczej ześlizgiwanie się na dół po liściach:)

Dojeżdżamy na parking i wracamy do Legnicy. Mam lekki niedosyt jazdy, pośmigałabym jeszcze, ale dzień i tak bardzo pozytywnie spędzony:)

Kategoria Inne góry


  • DST 60.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 30 października 2015 · dodano: 07.11.2015 | Komentarze 5

Dojazdy do pracy od środy do piątku. 

Rano w czwartek miała miejsce dziwna sytuacja. Jadę do pracy o 5.00 przez park i widzę kątem oka, że jakiś pies biegnie na przełaj trawnikiem w moją stronę. Na początku to zignorowałam.  W pewnym momencie, w świetle latarni, jak już był blisko- zorientowałam się, że to nie pies tylko.....lis!! Aż krzyknęłam, bo tak to mnie zaskoczyło:) Odwracam się, a ten biegnie za mną po ścieżce rowerowej. Przycisnęłam i go urwałam. Zatrzymał się i stał tak sobie na ścieżce przyglądając mi się.  Może był wściekły, a może chciał mnie upolować?:)







  • DST 29.00km
  • Podjazdy 1233m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szybka akcja po pracy

Piątek, 30 października 2015 · dodano: 05.11.2015 | Komentarze 6

Dni już coraz krótsze, ale jak się kończy szybko pracę, to jeszcze można trochę poszaleć w terenie:)

Parę dni temu Andrzej zaproponował mi wypad w Rudawy, bo miał  akurat urlop. Jak dobrze, że kończę w piątki o 10.30 :)

Do pracy jadę rowerem. Dzisiaj mieliśmy jeszcze sesję fotograficzną w przedszkolu. Makijaż, ubrania na zmianę do plecaka, warkocz zapleciony- trzeba sobie jakoś radzić:)
Po pracy szybka akcja- przebieram się w ubrania rowerowe i już po chwili pakuję rower do auta Andrzeja. 

Po 12.00 startujemy z Janowic. Najpierw jedziemy w kierunku Starościńskich Skał. Po raz pierwszy robię ten podjazd bez wypięcia:) Potem zjeżdżamy kawałkiem niebieskiego i po chwili błądzenia wbijamy na zjazd żółtym szlakiem do Strużnicy. 

Chcę podjechać Skalnik czerwonym szlakiem, ale po małych problemach z nawigacją- ostatecznie zamiast na Skalnik wjeżdżamy na .... Łopatę! Dobre i to:) Andrzej nigdy nie robił tego podjazdu, więc może się przekonać, że rzeczywiście daje on nieźle popalić:)

Możemy jeszcze odbić na Skalnik, ale mi szkoda czasu. Zaraz będzie robić się ciemno, a chciałam jeszcze pokazać Andrzejowi kilka fajnych zjazdów, których nie zna...
Jedziemy więc niebieskim przez Wołek ( w końcu robię ten zjazd bez żadnej podpórki ), a potem pora na zjazd do Skalnych Bram. Bardzo fajny, techniczny odcinek, ale nie o tej porze roku....stos liści zmusza mnie do zejścia z roweru w połowie trasy.. Andrzej próbuje jeszcze jechać dalej, co kończy się....lotem przez kierę! Na szczęście obija sobie tylko lekko łokieć....

Ze Skalnych Bram robimy kawałek podjazdu do Bolczowa. Pora na zjazd zielonym! Po raz pierwszy bez żadnej podpórki:) Dobry dzień mam dzisiaj:)

A potem czeka nas jeszcze ostatni podjazd. Zachodzące słońce pięknie przebija się między świerkami:



Po drodze odbijamy trochę z trasy. I bardzo dobrze, bo piękne tutaj są widoki na Sokoliki:



Jakby tu przypozować do zdjęcia? Hmmm...



A może tak :)



A na deser -  najtrudniejszy zjazd zielonym po strumieniu. Do tej pory zawsze wymiękałam i na ostatnim fragmencie sprowadzałam rower. Dzisiaj uparłam się, że go zjadę. I praktycznie się udało:) Całość zjechana bez większego problemu. Zatrzymałam się tylko na samej końcówce przy kamienistym uskoku. Za trzecim podejściem udaje mi się jednak zjechać ten najgorszy fragment:) Zadowolona z siebie zjeżdżam do parkingu.. Akurat udało nam się wyrobić przez zapadnięciem zmroku. Idealny wypad, jak na tak krótki dzień!:)

Kategoria Rudawy


  • DST 36.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 9.39km/h
  • Podjazdy 1376m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rudawy z ekipą:)

Niedziela, 25 października 2015 · dodano: 04.11.2015 | Komentarze 7

Wczoraj Sowie, a dzisiaj Rudawy z większą ekipą:) Dawno już tak nie było, żebym co tydzień śmigała gdzieś w teren. I bardzo mi to odpowiada, zwłaszcza,  że jesienią jest przepięknie w lasach!

Startujemy wcześnie rano. Po krótkim, szutrowym podjeździe- na dobry początek zjazd żółtym do Strużnicy. Wbijamy na kolejny podjazd. Chcemy dojechać na Skalnik, ale chłopakom coś się miesza w nawigacji. Obczajam Garmina i upieram się, żeby jechać inną drogą. 

Chwila przerwy na podziwianie rudych Rudaw:



Rozdzielamy się  na dwie grupy. Chłopaki pchają rowery na przełaj przez las. Ja z kolei prowadzę resztę ekipy może dłuższą drogą, ale zupełnie przejezdną. Spotykamy się ponownie na Skalniku. 

I już cała ekipa w komplecie:)



Ze Skalnika zjeżdżamy/schodzimy kawałek niebieskim szlakiem, a potem przez Wołek kierujemy się na Bolczów.  Tam robimy fajny, chociaż dość krótki zjazd zielonym szlakiem. Jeszcze nim nie zjeżdżałam do tej pory, a warto. Strasznie dużo liści jest na tej ścieżce, przez co jedzie się trochę trudniej, ale zabawa za to niezła!:)

Część chłopaków spieszy się już do domu. Ponownie więc się rozdzielamy. Jadę z Andrzejem i Krzyśkiem na Starościńskie Skały.Na podjeździe jedno wypięcie- jeszcze nie udało mi się zrobić tego podjazdu bez skuchy. Potem fajny, techniczny zjazd niebieskim i kolejny podjazd pod Sokolik, który idzie mi zaskakująco łatwo. 

Zaczyna zachodzić słońce. W dodatku wczoraj przesunęli czas. Powoli kończą się długie, całodniowe wypady...

Na górze piękne widoki, chociaż mój telefon nie ogarnia:





Pora na przyjemny zjazd z Sokolika. Po drodze odbijamy do Szwajcarki. Po raz pierwszy robię ten kawałek zjazdu do schroniska bez żadnej podpórki. Jakiś łatwiejszy chyba się zrobił:)

Zjeżdżamy na parking, a potem już autem podjeżdżamy do Miedzianki na Cycucha i przepyszną zupę z cukinii:) 



To był cudny weekend! :)
Kategoria Rudawy


  • DST 43.50km
  • Czas 03:49
  • VAVG 11.40km/h
  • Podjazdy 1691m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bielawa i Wielka Sowa

Sobota, 24 października 2015 · dodano: 04.11.2015 | Komentarze 3

Miałam dzisiaj nigdzie nie jechać. Co najwyżej pokręcić się chwilę po Chełmach. Ale jak zwykle nie wyszło:) I bardzo dobrze!

Koło południa dzwoni do mnie Andrzej z propozycją wypadu w Góry Sowie. Początkowo się waham, ale na szczęście krótko i już pół godziny później jedziemy razem autem do Bielawy.

Stratujemy trochę późno, bo na miejscu jesteśmy dopiero po 12.00, ale dzień jest jeszcze dość długi.

W lasach piękna jesień, a słońce jeszcze cudnie podkreśla ta wszystkie jesienne kolory, chociaż zdjęcia tego nie oddają:





Po szutrowych ścieżkach pora na elegancki podjazd pod Kalenicę- fajny techniczny odcinek, udaje mi się zrobić bez żadnego wypięcia:)

A na górze piękne widoki:)



W oddali zza chmur wygląda nieśmiało Śnieżka:



Z Kalenicy kawałek fajnego zjazdu, a potem podjeżdżamy pod Sowę. W pewnym momencie proszę dwie turystki, żeby ustąpiły mi miejsca. Na to jedna z nich z niedowierzaniem "Ty to podjedziesz??" .  Lubię te teksty pieszych turystów:) Jadę sobie środkiem cały czas po tych kamyczkach, zrzuca mnie tylko w jednym momencie, a tak cały podjazd idzie mi elegancko bez większego wysiłku:) 

Wjeżdżam na szczyt. Moją uwagę przykuwa dziewczyna z rowerem i nagle ....rozpoznaję, że to Emilka!:) Nie no! Ale spotkanie! :) W ogóle się nie zgadywałyśmy,  a jednak i tak wpadłyśmy na siebie:)



Chwilę sobie siedzimy na górze i gadamy. Goni nas jednak trochę czas, bo niedługo zacznie zachodzić słońce....Pora na zjazd.

Niestety, na zjeździe zaliczam ładny lot przez kierę. Nawet nie wiem, co się stało, bo tak szybko wyleciałam:)  To już trzeci w tym roku- mój rekord! :) Najważniejsze, że oprócz małego szlifa nic mi nie jest i od razu wskakuję na rower, żeby kontynuować zjazd, a ten jest bardzo fajny!:)



Ale żeby nie było mi smutno, to na pocieszenie udaje mi się dorwać wyjątkowego pieszczocha:) 



Żegnamy się z Emilką i wracamy w kierunku Bielawy. Chwilę błądzimy, ale ostatecznie udaje nam się tuż po zachodzie słońca zajechać do auta:) 

Kategoria Góry Sowie


  • DST 60.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 23 października 2015 · dodano: 04.11.2015 | Komentarze 0

Tygodniowe dojazdy do pracy. 

A żeby nie było za lekko- ostatnio wracałam do domu  z taką gigantyczną cukinią w plecaku- ledwo się zmieściła:)