Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Ponad 100

Dystans całkowity:6014.12 km (w terenie 259.00 km; 4.31%)
Czas w ruchu:43:47
Średnia prędkość:21.58 km/h
Maksymalna prędkość:60.13 km/h
Suma podjazdów:23617 m
Liczba aktywności:45
Średnio na aktywność:133.65 km i 6h 15m
Więcej statystyk
  • DST 160.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Ślęża

Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 07.07.2013 | Komentarze 6

Budzę się o 4.00 nad ranem, bo czuję ból w nodze. Co jest??! Patrzę, a moja łydka jest... dwa razy większa! Dzień wcześniej ugryzła mnie tam mucha końska i przez noc musiała spuchnąć. Obiecałam jednak Monice, że w sobotę jedziemy na Ślężę, więc postanowiam, że jadę, a ugryzieniem będę się martwić później.

Umówiłyśmy się na 7.00, ale jak zwykle nie wyrabiam się na czas;p Monika wpada do do mnie jak zwykle punktualnie. Otwieram jej drzwi jeszcze w piżamie, jem śniadanie, a w tym czasie Monika smaruje mi łańcuch;) W nagrodę otrzymuje ode mnie witaminkę;p

Ok. 8.00 wyjeżdżamy z Legnicy i asfaltami przez wioski jedziemy w kierunku Sobótki. Przed Biernatkami Monika wyskakuje z długich spodni i w samych majtaskach przebiera się przy drodze;p Przy okazji dowiaduje się, że w spodenkach rowerowych jeździ się bez majtek:)

Kolejnym przystankiem na trasie jest wieś o wdzięcznej nazwie Jarosław:D Zaczynamy się wygłupiać przy znaku, kiedy podjeżdża autem jakiś chłopak. Chce się zapytać o drogę, ale kiedy widzi, co wyrabiamy- zaczyna tak się śmiać, że nie potrafi się wysłowić;)

Ruszamy dalej przez wioski. Na szczęście jest ciepło, ale nie ma słońca- czyli idealne warunki na rower:)Przy Kostomłotach gubimy drogę i chwilę jedziemy krajówką. W Mietkowie robimy sobie przerwę przy zalewie i wcinamy jabłecznik.

W Sobótce zajeżdżamy do apteki. Kupuję sobie maść na ukąszenia i ruszamy już na Ślężę, która jest coraz bliżej. Podjazd pod Przęłęcz Tąpadło idzie mi dość sprawnie. Robię go tak szybko, że na górze pot spływa mi po policzkach. Robimy sobie kolejną przerwę przy parkingu i w końcu wbijamy się w teren!!:)

Na podjeździe terenem nagle odżywam. Zapominam o zużytym napędzie, obcierającej tarczy i opuchniętej łydce. Podjazd robię bez ani jednego wypięcia, chociaż momentami mocno rzuca rowerem, a kierownica lata jak szalona na luźnych kamieniach. W pewnym momencie mijam wycieczkę emerytów. Na mój widok klaszczą i krzyczą "Maja dajesz!! MAJA! MAJA!MAJA!" Całkiem pozytywnie:) Mocno podbudowana cisnę jeszcze szybciej. Na górze spotykam koleżankę ze studiów. Nie widziałyśmy się od 4 lat, więc jest o czym rozmawiać. Tak miło się rozmawia, że dopiero po godzinie decydujemy się wracać. Przed zjazdem idziemy jeszcze na wieżę widokową. Chociaż mam lekki lęk wysokości wchodzę na górę:) Akurat wychodzi słońce i można podziwiać widoczki.

No i czas na zjazd... Normalnie zrobiłabym go na dużej prędkości, ale niestety łydka zaczyna boleć na każdym podskoku i nie jest to już przyjemne;/ Początkowo cały czas na hamulcach. Klnę cicho pod nosem i mam nawet ochotę zejść i sprowadzić rower. Potem jednak coś mi odbija, puszczam hamulce i baardzo szybko zjeżdżam już do końca, nie zważając ani na mokre i luźne kamienie ani na błoto. Łydkę też olewam:) Odnoszę nawet wrażenie, że przy większej prędkości na zjeździe łydka boli mniej. Na dole spotykamy...Andrzeja!:) Też przyjechał tutaj z Legnicy. Chcę dać mu moją lampkę, bo zapomniał zabrać, ale niestety Andrzej nie ma jak jej zamocować.

Po szybkim zjeździe asfaltowym czeka nas powrót asfaltami przez wioski. W jednej z wiosek rozmawiamy ze staruszkami pod sklepem. Babcie, kiedy widzą moją nogę zaczynają mi doradzać: posmarować obrzęk śliną(wcześniej mówiła mi też o tym Monika;p) albo iść do lekarza na zastrzyk. Powrót jest już dosyć męczący i nużący. Obtarcia znowu dają o sobie znać. Nogi bolą, bo pedałuję tak, żeby oszczędzać już nadwyrężoną dzisiaj łydkę. Staram się umilać Monice czas śpiewając piosenki i recytując wierszyki, których uczyłam dzieci w przedszkolu;) Mi to pomaga, Monice chyba trochę mniej;p Co chwilę musimy robić przerwy, żeby zajrzeć do mapy i obrać odpowiednią trasę. Dobrze, że Monika potrafi czytać mapy i wytycza trasę. Dobrze, że ja zabrałam mapę Dolnego Śląska:) W końcu o 21.00 docieramy do Legnicy. Tuż przed samymi Piekarami licznik wskazuje 160 km- Monika pobiła dzisiaj swój rekord życiowy o 50 km! Brawo!:)

A teraz kilka fotek, które zrobiła Monika;)

Przygotowania do wyjazdu. Ja to się umiem ustawić! Monika smaruje mój łańcuch:)



A tak wygląda moja łydka;p



Fotka ze specjalną dedykacją dla Jarka:)



Przy zaporze w Mietkowie:



Udało mi się podjechać po tej trawie do połowy wału. Potem była betonowa rynna i jeżyny, więc sobie odpuściłam;p



Widoki z góry:





w końcu znalazł się ktoś niższy ode mnie;p



Wcinam jabłecznik z kisielem agrestowym i wiórkami kokosowymi od Moniki:)



Pod sklepem spotkałyśmy uroczego pudelka:





I kilka fotek ze Ślęży:





Wcale się nie boję wchodzić po schodach w tych butach;p



Udało się wejść:) A kto pilnuje nam rowerów?;p



Na dole, trochę ubłocona, daję odpocząć łydkom;p



Spotkanie z Andrzejem:)



Pora wracać. A Ślęża coraz dalej...



...i dalej



Mapkę też zakosiłam od Moniki;p

Kategoria Ponad 100


  • DST 159.60km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zamek Chojnik

Środa, 3 lipca 2013 · dodano: 04.07.2013 | Komentarze 6

Wcześnie rano wyjeżdżam z domu. Jest już tak ciepło, że jadę na krótko. W parku spotykam się z Jarkiem. Pod Orlenem robimy krótką przerwę na kawę i ciasto drożdżowe z truskawkami, bo nie jadłam jeszcze śniadania.

Następnie przez Słup jedziemy na Górzec. Podczas podjazdu atakują nas końskie muchy. Jedna kąsa mnie w tyłek;p Zastanawiamy się, czy nie zawrócić i obrać inną trasę, ale w końcu postanawiam, że ciśniemy pod górę. Średnio mi to jednak idzie, bo nie dość, że napędu dalej nie wymieniłam, to czuję mięśnie po wczorajszej jeździe. W dodatku ubieram złe spodenki ze spraną pieluchą i już zaczynam czuć obtarcia;/

Z Górzca jedziemy przez Muchów i robimy podjazd pod Kapellę. Strasznie mi się dłuży. Na szczęście słońce zaszło za chmury, więc nie jest tak gorąco. Po szybkim zjeździe przebijamy się przez Jelenią Górę do Cieplic, a stamtąd wbijamy się na szlak prowadzący na Zamek Chojnik.

Podjazd jest elegancki, bo trudny technicznie. Trzeba podjeżdżać po skałkach, korzeniach i kamieniach. Idzie mi całkiem sprawnie, tylko w trzech miejscach się wypinam. Na jednej ze skałek zrzuca mnie z roweru. Schodzę i próbuję jeszcze raz zaatakować głaz, ale niestety zaliczam glebę- na szczęście zaliczam miękkie lądowanie, bo wpadam w jakieś krzaki:)

Po chwili docieramy na zamek. Widoczki z wieży nieziemskie! :) Z góry roztacza się widok na Karkonosze, Rudawy i Góry Kaczawskie. Wychodzi też słonko. Chwilę sobie siedzimy na dziedzińcu. Jarek opowiada mi legendę o księżniczce Kunegundzie, jemy ciasto i ...zjeżdżamy! A zjazd wypas! Trochę trzeba uważać na kamieniach, bo rzuca mi tylnym kołem, dwa razy się wypinam, ale zjeżdża się super, szkoda tylko, że tak krótko:)

Potem w Cieplicach jemy kebaby i podjeżdżamy ponownie Kapellę. Przed szczytem zatrzymuje nas policja. Okazuje się, że na górze jest jakiś wypadek i przejazdu nie ma. Policjantka proponuje nam zjazd i powrót przez Wojcieszów. Średnio nam się ten pomysł podoba, bo jest już 18.00 i mamy mało czasu. W dodatku zbiera się na burzę. Odbijamy więc w bok i polną drogą wyjeżdżamy na szczyt Łysej Góry. Akurat nad nami szaleje burza i walą pioruny. Na zjeździe trzeba uważać, bo jest mokro. Aż do Muchowa burza siedzi nam na karku i ciemne chmury podążają w naszą stronę. W deszczu jedziemy aż do Muchowa. Mam już takie obtarcia, że co chwilę muszę stawać na pedałach.. Za Muchowem przestaje padać. Zjeżdżamy do Chełmca i szutrami wracamy już do Legnicy przez Słup.

Zjazd z Kapelli:





Żabki mnie obskoczyły:)



Widoczki z wieży na Zamku Chojnik:





Widok na Śnieżkę w chmurach;p



Widok na Szrenicę:



I kilka fotek ze zjazdu z Chojnika:









I jedno pozowane zdjęcie z przodu;p

Kategoria Karkonosze, Ponad 100


  • DST 102.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zamek Grodziec

Sobota, 29 czerwca 2013 · dodano: 04.07.2013 | Komentarze 6

No i pierwszy dzień wakacji:) Ostatnio na Grodźcu byłam na rowerze ponad rok temu. Miałam ochotę na lajtową wycieczkę, więc pojechaliśmy przez wioski i szutry. Przez całą drogę obżeraliśmy się chrupkami, gadaliśmy- taka luźna wycieczka czasem też jest potrzebna:) Potem pojechałam jeszcze na Spaloną do taty na imieniny.

Gonię Olka;p



Zając:)



Zdjęcia zamku nie ma, bo zapomnieliśmy zrobić;p
Kategoria Ponad 100


  • DST 135.50km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rudawy Janowickie

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 5

Na wycieczkę w Rudawy stawili się nieliczni, a właściwie tylko ja i Jarek:) O 8.00 ruszamy ze skrzyżowania szybkim tempem przez Warmątowice i na Górzec szutrem. Następnie asfaltem w pociągu za Jarkiem przez Muchów do Wojcieszowa.

W Wojcieszowie atakuje mnie piesek. Ze strachu zbyt energicznie wypinam nogę i łapie mnie skurcz. We wiosce krótka przerwa pod sklepem na żelki i od tej pory trasa robi się o wiele ciekawsza.

Terenem podjeżdżamy na Skopiec. Bardzo fajny, przyjemny i dość sztywny podjazd. Gdzieś w lesie przez chwilę gubimy szlak. A potem zjeżdżamy przez pola i lasy. Podczas zjazdu przerwa, bo Jarek zerwał łańcuch. Ja w tym czasie wcinam bułkę:)

Na trasie pojawia się coraz więcej błotka. Na początku się trochę stresuję, że pobrudzę sobie nowe ubranie, ale potem już jakoś przestaję się tym przejmować:)

Na koniec czeka nas fajny trawiasty, mokry, szybki zjazd do Radomierza. Widoczki po drodze na Rudawy niesamowite! I jeszcze ta soczysta zieleń potęguje to wrażenie..

Po zjeździe do głównej szosy, czekamy dobrych kilka minut na dogodny moment, aby przeprowadzić rowery. Zbliża się koniec majówki, więc ruch na drodze spory.

Z Radomierza wbijamy na polne drogi. Zaczyna wychodzić słońce, przez drogę przebiegają nam sarny, a w oddali widać już cel naszej wycieczki- Rudawskie górki.

Po chwili wbijamy na niebieski szlak pieszy. Początek jest bardzo trudny i muszę wprowadzać rower (Jarek daje radę). Potem jednak staje się przejezdny. Wkrótce docieramy do trasy prowadzącej na szczyt Sokolik. Bardzo fajny i techniczny podjazd. Po drodze Jarek ponownie zrywa łańcuch! Zaczynam się bać, że przez te problemy z łańcuchem nie ukończymy trasy.W dodatku zaczyna padać drobny deszczyk, a to oznacza mokre korzenie i kamienie. Ale dajemy radę. Całkiem sprawnie idzie mi podjazd pod szczyt.

A pod szczytem krótka przerwa. Najpierw ja, a potem Jarek wchodzimy na skałki pooglądać widoczki. Niestety widoczność średnia. Ale co tam! Teraz czeka nas fajny zjazd:) Oczywiście trzeba bardzo uważać, żeby nie wpaść w poślizg na kamieniach czy korzeniach. Po drodze turyści zatrzymują się i obczajają, jak zjeżdżamy. Oczywiście nie obywa się bez zabawnych komentarzy:) Oto kilka z nich :

- Dwie dziewczyny stanęły na podjeździe w jedynym miejscu, gdzie Jarek mógł się przebić, aby ominąć duży korzeń:
"Tak właśnie sobie stanęłyśmy i patrzymy, czy to podjedziesz" (niestety nie udało się;p)

- Rozmowa między mamą a dzieckiem:
"Uwaga Pani zjeżdża"
"Ale mamo obowiązuje ruch prawostronny"
"Tak, ale tutaj to jest prawo dżungli"

- Mała dziewczynka mierzy wzrokiem mój rower i z obrzydzeniem mówi: "Ale brudny rower" :)

Po zjeździe z Sokolika próbujemy podjechać na sąsiedni szczyt, czyli Krzyżną Górę. Niestety szlak nie jest przejezdny. Podprowadzamy więc do połowy rowery. Jarek biegnie na górę cyknąć fotkę. I potem zjeżdżamy tzn. Jarek zjeżdża, a ja schodzę na dół, bo zjazd ten przerasta moje umiejętności techniczne:)

Zjeżdżamy do Schroniska Szwajcarka na żurek, a potem odbijamy na zielony szlak prowadzący na zamek Bolczów. Początkowo ścieżka jest bardzo fajna. Szutrowy podjazd przypomina trochę ten górzcowy. Niestety później robi się już znacznie bardziej hardcorowo. Trasa zaczyna bardziej przypominać wartki strumień niż szlak. Do tego pełno kamieni. Jarek zjeżdża, a ja sprowadzam rower mocząc buty w wodzie i błocie. Potem czeka nas podchodzenie, bo podjazd również okazuje się nieprzejezdny. Nie dość, że sztywny, to wszystkie skały i korzenie są tak mokre, że ślizgam się nawet podprowadzając rower. Ale w końcu udaje się! Zamek zdobyty:)

Robimy kilka fotek zamkowi i wracamy już szybkim tempem asfaltami do Legnicy, bo zaczyna się ściemniać. Do Kaczorowa jadę w tunelu, bo jazda po głównej nie należy do najprzyjemniejszych. Po drodze udaje mi się zrobić jeszcze kilka sprintów:) Podczas zjazdu do Lipy Jarkowi psuje się bębenek od piasty XT i od tej pory musi jechać już na ostrym. Ale lipa! ;p Do Legnicy dojeżdżamy o 20.00. Jeszcze tylko szybko na myjnię i koniec majówki!

A teraz "trochę" zdjęć zrobionych przez Jarka:D

Szutrowy podjazd na Skopiec:



Chwila przerwy na podziwianie widoczków:)



Jarek planuje trasę...



...i trzeba przyznać, że jest bardzo urozmaicona. Jazda po trawie...



...i błocie:)



Zerwanie łańcucha po raz pierwszy :



Owieczki:)



Cel naszej wycieczki już blisko:



I wbijamy na niebieski szlak:



Zerwanie łańcucha po raz drugi:



W trakcie podjazdu na Sokolik:



Widoczki z Sokolika. Szkoda, że pogoda się trochę popsuła..







Dwa Cuby:)



Widoczki z Krzyżnej Góry:





Po tych kamieniach nie udało mi się zjechać;p



Zjazd strumyczkiem:





Chciałam pocałować tę żabkę, ale uciekła;)



W końcu udało się zdobyć zamek:)



Jarek się zmęczył;p



I na koniec przejazd przez potoczek:




Kategoria Ponad 100, Rudawy


  • DST 124.32km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zimna setka

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 02.05.2013 | Komentarze 0

Początkowo plan był taki, żeby powtórzyć trasę z ubiegłego roku, czyli przejechać Szlak Wygasłych Wulkanów. Na przystanku spotykamy się o 8.00. Pogoda nie zachęca do robienia długich dystansów- jest zimno, wilgotno, a na asfalcie dalej są kałuże, co oznacza spore błoto w terenie. Postanawiamy więc zrobić sobie krótką przejażdżkę w okolicach Chełmów- właściwie rozjazd po ostatniej wycieczce na Okraj (wcześniejsza wersja zakładała dojazd na Skopiec, Okole i Kapellę, ale złe warunki pogodowe skutecznie nas zniechęciły).

Najpierw podjeżdżamy szutrami Górzec. Czuję, że brakuje mi mocy i siły w nogach- mój organizm jeszcze się nie zregenerował po ostatniej długiej trasie.

Z Górzca jedziemy przez Pomocne do Muchowa, gdzie skręcamy na szutrową drogę. Na zjeździe robi się tak zimno, że nie mam siły, aby trzymać kierownicę- tak mam zmarznięte ręce. Jest zaledwie 7 stopni i jeszcze wieje wiatr. Na szczęście Olek pożycza mi swoje rękawiczki:)

Z Muchowa zjeżdżamy do Lipy. Chwila postoju pod sklepem. Postanawiamy pojechać do Myśliborza na pierogi, a potem wrócić do domu, bo wszyscy są bardzo zmarznięci.

Na zjeździe do Siedmicy wbijamy na chwilę do lasu, żeby zbadać nieznane nam wcześniej szlaki. Robimy kółeczko i leśnymi drogami docieramy do szutrowych, dróg, którymi dojeżdżamy już do Myślinowa. Szybki zjazd asfaltem do Myśliborza i "lekko" ubłoceni wpadamy do Baru Kaskada. Dawno nas tu nie było:) Jemy PRZEPYSZNE pierogi ze szpinakiem i postanawiamy jechać dalej i wykręcić jeszcze trochę kilometrów, bo Olek chciałby w końcu zrobić pierwszą setkę w tym roku:)

Z Myśliborza jedziemy asfaltowo-szutrową drogą ponownie na Górzec i zjeżdżamy do Pomocnego. W połowie drogi na Stanisławów odbijamy na asfaltową drogę, a właściwie teren lotniska. Kiedy droga się urywa przejeżdżamy lekkie błoto. Czeka nas teraz piękny długi zjazd szutrowymi drogami prowadzącymi do Leszczyny. Zasuwamy przez świerkowy las, kiedy pod koniec zjazdu Jarek i Ania łapią kapcie. Olek pomaga Ani zmienić dętkę, a ja się nudzę i robię im zdjęcia;)

Zjeżdżamy do Leszczyny na kawę. Akurat W Dymarkach Kaczawskich odbywa się jakaś impreza majówkowa i zapuszczają ostre hity:) Z Leszczyny wracamy przez Sichów do Legnicy. Tradycyjnie w Duninie przerwa na karmienie kóz.

Dojeżdżamy do miasta. Jedziemy jeszcze na chwilę do mnie, a potem na myjnię.

I chociaż cel nie został zrealizowany, to wycieczka bardzo się udała i dystans nawet wyszedł podobny:)

Trochę zdjęć od Jarka, Olka i Ani:)

Test nowych okularów. W sumie to pierwsze okulary w moim życiu. Dałam radę przejechać w nich cały dzień, więc myślę, że się przyzwyczaję;)



Podjeżdżamy Górzec po raz pierwszy tego dnia:





Za ciepło to nie było;)



Jest oooostro;)



Przebita dętka Jarka:



Przebita dętka Ani:



Leśny serwis:





A ja i Olek szczęśliwi, bo nie złapaliśmy żadnego kapcia:)



Kategoria Ponad 100


  • DST 185.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Przełęcz Okraj

Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · dodano: 29.04.2013 | Komentarze 8

O 7.00 rano umówiłam się z Andrzejem, Łukaszem, Jarkiem, Piotrkiem i Anią na skrzyżowaniu. Celem był dojazd na Przełęcz Okraj z Legnicy i powrót.

Najpierw w pociągu asfaltami pojechaliśmy przez Jawor i Bolków. W Kamiennej Górze zrobiliśmy sobie krótką przerwę na kawę na Orlenie. Wyjadłam przy okazji Łukaszowi pół pizzerki, taka była smaczna;p

Potem przez Jarkowice (przed wioską pod jednym ze sklepów uroczy i symaptyczny piesek Ciapek obsikał Jarkowi rower;) i okoliczne wioski wbiliśmy się w teren, którym zaczęliśmy podjeżdżać w kierunku przełęczy Okraj. Na początku ścieżka była bardzo błotnista. Momentami nie dało się podjeżdżać i trzeba było prowadzić rowery (a ja w końcu wyczyściłam moje białe buty;). Później podjazd zrobił się już znacznie przyjemniejszy- kamienisto-szutrowo-trawiasty, chociaż miejscami na trasie pojawiały się utrudnienia w postaci błota, kałuż, strumieni, a nawet resztek śniegu. Podjazdy szły mi całkiem sprawnie, ale niestety napęd jest do wymiany i często przy bardziej stromym nachyleniu przeskakiwał mi łańcuch, co było strasznie denerwujące. W jednym momencie, podczas zjazdu rower obsunął mi się do rowu na zakręcie. Zdołałam jednak asekurować się jedną nogą i wyjść z niego ładnym poślizgiem;) Wprawdzie udało mi się uniknąć gleby, ale lekkiego urazu nogi już nie- Łukasz miał mi trzymać rower, ale przez przypadek wypuścił go z rąk i dostałam rogiem w kolano;)

Z Przełęczy Okraj zjechaliśmy asfaltem do Jeleniej, ale zjazd nie był zbyt fajny- piasek zalega na drodze, a do tego jeszcze wiał nam w twarz wiatr. Mimo wszystko przez całą wycieczkę tempo było dosyć szybkie.

Na Kapelli ścigałam się z Anią i podjazd poszedł nam całkiem sprawnie. A potem szybkim tempem (a momentami robiłam sobie też sporo sprintów) pojechaliśmy przez Muchów, Górzec i Słup do Legnicy. Po powrocie do miasta wyskoczyłam jeszcze z Jarkiem, Łukaszem i Andrzejem na pizzę i do domu wróciłam jeszcze przed zapadnięciem zmroku.

Podsumowując- wyjazd super! Widoki piękne mimo niezbyt ładnej pogody. Sporo przygód i atrakcji na trasie. Dużo śmiechu. No i porządnie się wymęczyłam. Jestem bardzo zadowolona z siebie, że udało mi się zrobić tak długą trasę po tak długiej przerwie, tym bardziej, że w tym roku nie przejechałam nawet jeszcze 100 km:)

Trochę zdjęć od Jarka:

Bananowiec:)



Prawie cała ekipa:



Trochę błotka nie zaszkodzi;)







Spotkanie z pieskiem:



Łukasz chyba zazdrości mi mojej łydki;p



Trochę widoczków:





Krótki odpoczynek gdzieś przed przełęczą:



I zjazd na przełęcz:



Przełęcz Okraj zdobyta, a wszyscy uśmiechnięci i zadowoleni pozują do zdjęcia:)




Kategoria Ponad 100, Karkonosze


  • DST 133.00km
  • Teren 30.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kolorowe jeziorka

Niedziela, 30 września 2012 · dodano: 01.10.2012 | Komentarze 3

Całodniowy wypad w większym gronie. Początkowo wycieczka została zaplanowana na 9.00. Niestety za późno wstałam, więc przesunęliśmy wyjazd na 9.30. Na skrzyżowaniu czekali już na mnie Andrzej, Jarek i Olek, a chwilę później przyjechała także Ania. Dobrze, że chociaż tym razem nie byłam ostatnia:)Standardowo pojechaliśmy przez Słup do Męcinki, gdzie dołączyło jeszcze do nas dwóch rowerzystów. Jechali równo z nami, jednak na szutrowym podjeździe pod Górzec nie dotrzymali nam tempa i zostali w tyle:) A tempo miało być wycieczkowe...:) Z Górzca przez Muchów na Lipę, a później do Kaczorowa. Chwilę jechałam na czele, później Olek dociągnął już nas do wioski. Stamtąd podjeżdżamy chwilę asfaltem i na górze robimy sobie krótką przerwę czekając na Łukasza, który postanowił od razu po pracy wsiąść na rower i do nas dołączyć. W tym czasie jemy ciastka, leżymy na trawie, opalamy się. Jarek oswaja pająka krzyżaka, a Andrzej szuka Hobbitów:) W końcu przyjeżdża Łukasz. Jedziemy więc dalej. Dokładnie trasy już nie pamiętam. Pamiętam tylko sztywny, długi asfaltowy podjazd. Potem wbijamy się na jakąś polną drogę, którą dojeżdżamy do lasu. Podjeżdżamy, potem podprowadzamy chwilę rowery i zjeżdżamy do najwyżej położonego błękitnego jeziorka, które tym razem możemy podziwiać z góry. Potem szybki zjazd do baru przy żółtym jeziorze. Niestety nie dogadaliśmy się za bardzo i Ania jest rozczarowana, bo nie zobaczyła błękitnego jeziorka z drugiej strony... Będzie powód, żeby pojechać tam jeszcze raz:) W barze niestety nie ma za dużego wyboru. Łukasz jest zły i głodny, bo skończyły się kiełbasy. Ale za to rozśmiesza mnie podczas jedzenia:) Zamawiamy kolorowe pierogi i niestety musimy szybko wracać do domu, bo dni nie są już takie długie, a ja jak zwykle nie zabrałam ze sobą lampek;p Niestety chyba przednia tarcza mi się wygięła i zaczyna piszczeć w trakcie jazdy. Strasznie mnie to irytuje.. Na szczęście Olek wyciąga swoje narzędzia, coś tam kręci i pisk ustaje:) Jak to dobrze mieć takich serwisantów:) Wracamy praktycznie tą samą trasą. Z Muchowa zjeżdżamy jednak do Chełmca. Tutaj urządzamy sobie z Olkiem i Jarkiem mały sprint. Po asfaltowym, szalonym zjeździe obrywa mi się za zbyt niebezpieczne wykładanie się na zakręcie;) Nowe opony świetnie się spisały:) Udało nam się wrócić do Legnicy tuż przed zapadnięciem zmroku. Rozstaliśmy się w parku przy moście, kiedy dzwon kościelny zaczął wybijać 19.00. Wróciłam z Anią na Piekary, a potem wzięłam dłuuugi, gorący prysznic, bo trochę zmarzłam podczas powrotu do Legnicy.

Ładna fotorelacja u Jarka
Kategoria Ponad 100, Rudawy


  • DST 117.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wrzosowa Kraina

Środa, 15 sierpnia 2012 · dodano: 15.08.2012 | Komentarze 2

Wieczorem umówiłam się z Anią, że pojedziemy do Przemkowa. Ostatni raz byłam tam 14 lat temu.. Spotkałyśmy się pod Kauflandem, gdzie dołączył jeszcze do nas Rafał i o 12.00 polnymi drogami dojechaliśmy do Chojnowa. Przerwa pod sklepem na lody i dalej już główną drogą do Chocianowa..Za miasteczkiem rozdzieliliśmy się- i tak ja pojechałam z Anią przez las do wsi Wysoka, a Rafał pomknął dalej asfaltem. Potem przez Rokitki dojechaliśmy do Przemkowa. Ania uruchomiła swoje znajomości, dzięki czemu otrzymaliśmy spory zestaw map. Popijając colę i kawę planowaliśmy kolejny etap wycieczki. Kiedy wyjechaliśmy jednak za miasto, napotkany miejscowy stanowczo odradził nam zwiedzanie okolicznych lasów. Powiedział, że ludzie stamtąd nie wracają. Nawet mieszkańcy Przemkowa gubią się we Wrzosowej Krainie:) Była już godzina 17.30. Postanowiliśmy więc wracać krótszą trasą do domu. W pewnym momencie Ania sprawdziła gps i okazało się, że oddaliliśmy się trochę od Chojnowa. Ale humory dopisywały, bo w trójkę jechało się zdecydowanie raźniej. Po drodze zajechaliśmy jeszcze na tajemniczą pustynię w środku lasu. Kierowaliśmy się cały czas drogą pożarową, aż w końcu udało nam się wyjechać z lasu na drogę do Bolesławca! Jest godz. 19.00. Do Legnicy już nie dojedziemy. Zapomniałam, że to nie Norwegia i po 20.00 już się ściemnia:) 20 km szybkim tempem do miasta i udaje nam się zdążyć na ostatni pociąg do Legnicy. Wprawdzie nie zobaczyłam Dębu Chrobrego, ale najważniejsze jest to, że udało nam się wydostać z Przeklętej Krainy:)









Kategoria Ponad 100


  • DST 181.50km
  • Teren 5.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Przełęcz Karkonoska

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 09.06.2012 | Komentarze 8

Od miesiąca planowaliśmy wypad 8 czerwca z Legnicy na Śnieżkę. Niestety prognozy pogody nie były zachęcające, więc wycieczka została odwołana. Ucieszyłam się, kiedy Jarek zaproponował inną trasę- na Przełęcz Karkonoską. Pomyślałam, że najwyżej jak będzie mocno padać, to zawrócimy. Zaryzykowaliśmy...i bardzo dobrze:) Ponieważ mieliśmy wyruszyć w nocy, poszłam się wyspać. Spałam aż godzinę:) Zapakowałam do plecaka sporo jedzenia oraz pełno ciepłych ubrań i gore-texów. Lampkę pożyczyłam od Olka. O 23.30 wyruszyłam z Piekar. Razem z Jarkiem pojechaliśmy na skrzyżowanie, gdzie dołączył do nas jeszcze Andrzej. Pierwszy raz jechałam tak długo nocą. Dobrze znane mi tereny- teraz wyglądały zupełnie inaczej. Mgiełki unoszące się nad łąkami, pełnia księżyca, rechoczące żaby- dodawały im tajemniczości. Do tego zero samochodów oraz ciepła i bezdeszczowa noc. Pewnie jeszcze nie raz wybiorę się na taką nocną jazdę:) Jednak były także i minusy- podjazd pod Górzec i Kapellę strasznie nam się dłużył. W nagrodę czekał na nas piękny widok na oświetloną Jelenią Górę. Następnie szybki zjazd do miasta. Kiedy wyjeżdżamy w kierunku Podgórzyna, zaczyna już świtać. W końcu zaczyna się podjazd na Przełęcz. Nie jest lekko, mięśnie bolą, ale udaje mi się dojechać do Schroniska Odrodzenie bez odpoczynku. W międzyczasie Jarek robi nam zdjęcia na najbardziej stromych odcinkach:) Kiedy dojeżdżamy już na miejsce, jest kilka minut po 6.00. Na górze zaczynam trochę marznąć (jest 10 stopni), więc rzucam hasło: "gorąca czekolada". Niestety, bufet jest otwarty dopiero o 8.00. Robię się trochę senna. Siedzimy w środku, rozmawiamy i jemy nasze zapasy. Zajmuje nam to ok. 45 min, więc postanawiamy podjechać do spalonego, czeskiego schroniska. Kiedy podjeżdżamy po raz drugi do Odrodzenia jest już 8.00. Pijemy czekoladę i szybko zjeżdżamy do Jeleniej Góry. Jarek przez chwilę pokazuje nam miasto i krążymy sobie po ulicach..:) Kiedy wyjeżdżamy z Jeleniej, okazuje się, że oddaliśmy się od Kapelli, więc do Legnicy wracamy już przez Kaczorów i Lipę. Po drodze zajeżdżamy na stację benzynową po colę, żeby nie przysnąć gdzieś na trasie. Dodam, że Andrzej i Jarek w ogóle nie spali:) W Muchowie odbijamy na Myślibórz, gdzie łapie nas po raz pierwszy mały deszczyk. Chowamy się na przystanku. Opróżniam plecak z jedzenia i kiedy przestaje padać, wracamy standardowo przez Słup i Warmątowice do Legnicy. Przed samym miastem łapie nas z kolei ulewa. Na szczęście znowu udaje nam się dojechać w porę do przystanku. Ulewa szybko przechodzi. Znowu wychodzi słońce, a my wracamy już do domów. Wszyscy marzą tylko o drzemce...Idę więc teraz spać:)

Słońce wschodzi, a my rozpoczynamy podjazd:



Miało być spokojne tempo, ale Andrzej chciał się ścigać:) :



I zaczyna się ostrzejszy podjazd:



Jedziemy dalej..



Co raz wyżej...



I wyżej...



Ostatnie metry i... koniec! :)



A nie, jeszcze trzeba dojechać do Odrodzenia:



Krótka sesja pod schroniskiem:



Jeszcze grupowe zdjęcie:



Widoczki:



Widok na Odrodzenie od czeskiej strony:



Zdjęcie specjalnie dla Olka. Wcale nie było tak zimno, a zwłaszcza po gorącej czekoladzie:)



Nieprzespana noc dała o sobie znać. Kiedy wróciłam do domu padłam na łóżko. Kot szybko to wykorzystał:)



  • DST 100.00km
  • Teren 40.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nad jezioro

Niedziela, 27 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 0

Wczoraj wieczór panieński- 4 godziny na parkiecie i 5 godzin snu. Ponieważ byłam dzisiaj trochę zmęczona, Ania zaproponowała mi wycieczkę nad Jezioro Osadnik koło Lubina. Lasy, brak podjazdów, no i jeszcze odpoczynek nad jeziorem- tak, taka trasa zdecydowanie mi odpowiadała:) O 14.30 wyjechałyśmy z Legnicy razem z Łukaszem. Obraliśmy czerwony szlak wokół Lubina. Po dojeździe do miasta zaczęliśmy szukać tajemniczego jeziora. Przedzieraliśmy się przez lasy, wodociągi, nasypy, wnosiliśmy rowery po schodach, a jeziora nie udało nam się znaleźć- mimo, że gps pokazywał, że znajdujemy się właśnie przy nim. Wróciliśmy do Lubina. Krótka przerwa na tosty, zapiekanki i kebaby i powrót przez Osiekę. Trochę pobłądziliśmy, ale w końcu przebiliśmy się przez las i dojechaliśmy do Buczynki. Kiedy przejeżdżaliśmy przez Miłgostowice właściciel koni zaproponował nam wymianę: trzy rumaki za nasze trzy rowery:) Dzisiaj siły mi trochę brakowało, ale trasa była bardzo przyjemna:)
Kategoria Ponad 100