Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
  • DST 70.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Towarzysko po Chełmach

Sobota, 11 października 2014 · dodano: 13.10.2014 | Komentarze 6

Jesień to taka spokojna pora roku. To czas na odrobinę relaksu i wyciszenia, aby nabrać sił przed kolejnym sezonem. Dla mnie najlepsza formą relaksu jest oczywiście aktywny odpoczynek na łonie natury w towarzystwie pozytywnie zakręconych osób:)

W piątek planowałam dłuższy wypad w Karkonosze. Jedna wiadomość od Olka, a później od Ani sprawiła, że musiałam trochę zweryfikować moje plany. I bardzo dobrze! :) Już dawno nie jeździłam w tak dużej grupie. W końcu udało się zebrać większą ekpię- prawie jak za starych, dobrych czasów:)

Spotykamy się w parku. Słońce przebiło się wreszcie przez gęstą mgłę.Wszyscy uśmiechnięci i gotowi do jazdy.  Zapowiada się piękny dzień!:)

Całą drogę nawijamy o tym i o tamtym. Dawno się nie widzieliśmy, więc jest spoooro ciekawych tematów do rozmów. Ale mi brakowało tych naszych wspólnych wypadów!

Jedziemy terenem aż do Leszczyny. W Dymarkach zatrzymujemy się na chwilę. Potem, żeby nie było za łatwo- wybieram opcję podjazdu terenem pod Stanisławów. Olek i Ania dawno już nie byli na rowerze, więc spore to dla nich wyzwanie;)

Szczęśliwa Ania drugi raz na dłuższej wycieczce rowerowej po urodzeniu Oli świetnie sobie radziła z dzisiejszą trasą:)



Olek też zadowolony z dzisiejszego wypadu:) Świeżo upieczony student, a jak się poznaliśmy to dopiero rozpoczynał naukę w liceum- ale ten czas pędzi jak szalony! :)



I podjeżdżamy na radiostację. Ania dawno już tutaj nie była:)



Za Pomocnem odbijamy w teren, a potem rozpoczynamy asfaltowy zjazd do Myślinowa. W pewnym momencie wyprzedza nas chłopak na cieniutki oponach. Ręce na lemondce. Mocno skulony. Widać, że ostro przycisnął. Nawet "cześć" nie powiedział. Chociaż dzisiejszy wypad miałam potraktować jako rozgrzewkę- nie mogłam tego tak zostawić. Naciskam mocniej na pedały i już po chwili siedzę rowerzyście na kole. Ciężko mi było go dogonić, bo był o wiele ode mnie większy, a to na zjeździe ma jednak spore znaczenie. I na ostatnim zakręcie chłopak zwalnia. Ja ścinam elegancko zakręt i wygrywam pojedynek! :)

 Bożenka w pogoni za uciekającym bikerem:) Jarek rozbawiony całą sytuacją prawie przepłacił to zdjęcie glebą:)



Żeby tradycji stało się zadość- zajechaliśmy oczywiście do Baru Kaskada na pierogi ruskie:) Robimy sobie tutaj ponad godzinę przerwy na pogaduchy.

Po chwili nasza ekipa powiększa się o Piotrka i Olę- córeczkę Ani:)

Ola uwielbia być w centrum zainteresowania, a uśmiech prawie w ogóle nie znika z jej twarzyczki:) Rośnie nam mocna zawodniczka- przyszła gwiazda bikestats:)



Pięć porcji ruskich poproszę!!!! :D



Ciocia Bożenka zaraża Olę nie tylko pasją rowerową, ale uczy również jak robić sobie słit focie:) Pierwsze selfie w wykonaniu Olci;)


A po obiedzie pora wracać do Legnicy. Powrót również tradycyjnie szutrami przez Męcinkę.

To był cudownie spędzony dzień, który dostarczył mi mnóstwo pozytywnej energii:) Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze nie raz gdzieś wyskoczyć w tak dużym gronie:)


  • DST 100.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 10 października 2014 · dodano: 10.10.2014 | Komentarze 2

To był męczący tydzień. Dojazdy do pracy od poniedziałku do piątku z wyłączeniem czwartku, kiedy do przedszkola pojechałam autem ze względów organizacyjnych. A ogarnąć musiałam imprezkę z okazji Święta Pieczonego Ziemniaka. 200 km na rowerze jest o wiele mniej męczące niż organizacja imprezy dla 200 osób:)

A w przedszkolu musiałam się przez cały tydzień tłumaczyć dzieciom i rodzicom, co sobie zrobiłam w rękę:) Chociaż nikt się nie dziwił, kiedy odpowiadałam, że się przewróciłam na rowerze:) 

Dzisiaj dostałam upomnienie od 4-letniej Majki. 

- Co się Pani stało w rękę?
- Spadłam.
- Skąd?
- Z roweru.
- Dlaczego?
- Bo za szybko jechałam.
- Ojjjj! To nie może Pani tak szybko jechać! :)

Ostatnio jedna z moich dziewczynek poprosiła mnie o dyplom z motywem Barbie. Dyplom dostała, ale przy okazji wplotłam też motyw rowerowy;)






  • DST 80.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bolesna niedziela

Niedziela, 5 października 2014 · dodano: 06.10.2014 | Komentarze 10

Cały zeszły tydzień funkcjonowałam na wysokich obrotach- dużo pracy i niestety mało roweru. Przygotowuję w przyszłym tygodniu imprezę dla całego przedszkola, więc  dodatkowo włączył mi się stres.  Tak się to wszystko skumulowało, że w sobotę spałam ponad 12 godzin! W piątek stwierdziłam, że w weekend sobie to odbiję i zrobię jakąś mega wycieczkę. Nie wyszło.. 

W sobotę uaktywnił się mój ząb mądrości. Szklane oczy. Dziąsło spuchnięte. Czułam się, jakby mi ktoś przywalił w twarz...Wyszłam więc jedynie na spacer i postanowiłam, że jutro już na pewno zrobię jakąś konkretną trasę. I znowu się nie udało....

W niedzielę oczywiście ból zęba nie ustąpił. Mgła za oknem mnie dobiła. Stwierdziłam, że jednak nie mam dzisiaj siły na długodystansowy wypad. Postanowiłam pojechać z Jarkiem na lajtową, niedzielną wycieczkę.

Staram się nie wierzyć w przesądy, ale sytuacja, która miała dzisiaj miejsce była dość niezwykła...Na większość wycieczek od ponad roku zabieram ze sobą mój szczęśliwy wisorek z rowerkiem. W zeszłym sezonie, podczas wypadu na Rychleby zerwał mi się łańcuszek. Powiedziałam wtedy chłopakom, że to źle wróży i.......Jarek zaliczył ostre OTB.  Dzisiaj chciałam zapiąć naszyjnik, ale coś mi nie wychodziło. Ostatecznie przywieszka z rowerkiem wylądowała na podłodze. Poprosiłam więc Jarka o pomoc. Jarkowi też nie wyszło i po chwili mój rowerek leżał już na ziemi bez jednego koła;/ Ponownie pomyślałam - Zła wróżba. I niestety znowu miałam rację. Tylko tym razem nieszczęście miało spotkać mnie.  Pocieszałam się jednak w myślach, że przecież dzisiaj będzie spokojna wycieczka bez ostrego terenu, więc niepotrzebnie dramatyzuję...A jednak...

Wychodzimy późno, jakoś po 13.00. Ból zęba dokucza i nie mam dzisiaj zupełnie żadnego powera. Spacerowym tempem jedziemy przez lasek koło huty, a potem przez pola przebijamy się aż do Leszczyny. Robimy podjazd szutrami i za Muchowem ponownie wbijamy na leśne ścieżki.  

W lesie trochę odżywam- a to za sprawą przepięknych, jesiennych kolorów. Cisza i spokój, niesamowite światło, złote liście- las jest zdecydowanie najpiękniejszy o tej porze roku!



Ostatnie już chwile, kiedy można pomykać na letniaka:)



Po chwili wjeżdżamy w ciemny, świerkowy las i robi się już zdecydowanie chłodniej:



Jeszcze chwilę zabawy w leśnym terenie:













Szutrami dojeżdżamy do Siedmicy:



Docieramy do asfaltu. Zastanawiamy się, co robić dalej. Za dwie godziny zachód słońca. Mieliśmy dzisiaj obczaić, czy szutrówka za Siedmicą doprowadzi nas do Paszowic. Jarek proponuje, żeby na dzisiaj już to sobie odpuścić. Ja się upieram, że spokojnie zdążymy wrócić do Legnicy (nie mamy ze sobą oświetlenia), najwyżej wejdę Jarkowi na koło i sprintem pociśniemy do miasta. Jak powiedziałam, tak zrobiłam i już po chwili rozpoczynamy jazdę po szutrowej ścieżce. Droga jest bardzo łatwa i przyjemna. Najpierw lekki podjazd, a potem zjazd. Nawierzchnia robi się bardziej wyboista i sypka. Zjeżdżam szybko za Jarkiem. Cieszę się, że nie ma dzisiaj ostrego terenu, bo przy tym bólu zęba mogłabym mieć problemy z koncentracją. Radość przedwczesna....  W pewnym momencie, na niewinnej, leśnej ścieżce zaliczam szlif. Przednie koło  przy dużej prędkości wpada mi w poślizg. Nie wiem, dokładnie co się stało. Pamiętam tylko, że moja pierwsza myśl, kiedy już wiedziałam, że nie wyjdę z tego obronną nogą- była taka Ale o co chodzi??!! :) Zupełnie nie spodziewałam się żadnych trudności na takiej trasie! A tu małe zaskoczenie... I duży ból...

Przewracam się  na prawy bok. Czuję mocny ból miednicy i podbrzusza. Chwilę jeszcze leżę i krzyczę do Jarka, że się wyglebałam, ale Jarek już odjechał. Biegną za to do mnie turyści, których mijałam chwilę wcześniej. Wszystko w porządku?! Tak, nic się nie stało- stękam, szybko wstaję i wsiadam na rower, bo trochę mi głupio...:) Pewnie nieźle łupnęłam skoro to usłyszeli:)

Łańcuch mi spadł. Nie chce mi się z tym teraz bawić.Wsiadam na rower i staczam się na dół, gdzie czeka już na mnie zaniepokojony Jarek. Na szczęście skończyło się tylko na obtłuczeniach i obtarciach. Zaczyna mi się dość mocno kręcić w głowie. Kucam na chwilę i zamykam oczy. Przechodzi.. Dostaję lekką zrypkę od Jarka za brak koncentracji na trasie. Faktycznie wszystkie moje gleby w tym roku zaliczyłam na dość łatwych ścieżkach. Natomiast w ostrym terenie, na korzeniach, kamulcach- zawsze jakoś udawało mi się w odpowiednim momencie wypiąć odskoczyć. No ale i tak bywa. Pech i tyle..Nie pierwsza i nie ostatnia gleba...

A to moje obrażenia;)

Lekko obtarte nogi i kolana:



Obity bok i rozcięta skóra. Ten Tygrysek już dzisiaj nie pobryka;)



I ślad po szlifie, który nie da mi dzisiaj w nocy spokojnie zasnąć;)



Czas na powrót do Legnicy. Ponad 20 km, a słońce zaczyna już zachodzić. Zaciskam zęby. Jęczeć będę w domu, teraz trzeba się spiąć, żeby zdążyć przed zmrokiem. Na szczęście na rowerze ból nie dokucza aż tak bardzo i mogę dość szybkim tempem wracać do Legnicy. Czasem bok przypomni o sobie na dziurawych drogach i krawężnikach. 



Do Legnicy udaje nam się dotrzeć tuż po zachodzie słońca. Przede mną intensywny tydzień- impreza przedszkolna, robienie dekoracji, próby tańca z dzieciaczkami, a ja na dzień dzisiejszy czuję się dość lekko poobijana- boli cała prawa strona: prawy ząb, prawa ręka i prawe biodro. Do tego jeszcze doszedł lekki ból łopatek. Ale dam radę. Oczywiście do pracy dzisiaj jadę rowerem:)


  • DST 75.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 3 października 2014 · dodano: 06.10.2014 | Komentarze 0

Dojazdy do pracy od środy do piątku. Super pogoda jest teraz z rana- 14 stopni i mogę dojeżdżać dalej w krótkich spodenkach:) Niestety robi się już coraz ciemniej. Do pracy przyjeżdżam więc 15 minut przed wschodem słońca, a już niedługo będę też wracać i po zachodzie....


  • DST 50.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Wtorek, 30 września 2014 · dodano: 06.10.2014 | Komentarze 1

Dojazdy do pracy od poniedziałku do piątku. W środę zaczyna się już październik, więc musiałam rozbić ten wpis na dwa, żeby nie zakłamać statystyk. Okazało się, że wrzesień był moim drugim najintensywniejszym w tym roku miesiącem. W lipcu wykręciłam tylko 50 km więcej. Dziwi mnie to tym bardziej, że teraz nie miałam wakacji, a w dotatku wrzesień jest dla mnie zawsze dość pracowitym miesiącem, kiedy nie mam tak dużo czasu na rower...A tutaj taka miła niespodzianka!:)


  • DST 146.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jezioro Pilchowickie z atrakcjami

Niedziela, 28 września 2014 · dodano: 29.09.2014 | Komentarze 8

Plany były na dzisiaj zupełnie inne, ale jak zwykle wygrał spontan i spora dawka improwizacji:)

Jeszcze do godziny 7.00 nie jestem pewna gdzie pojadę. Miała być samotna długodystansowa wycieczka. A może jednak Rudawy?? W końcu Jarek decyduje, że jedziemy obczaić fragment niebieskiego szlaku pieszego E3 od Chrośnicy.  Pokonałam już sporo odcinków tego szlaku i odkryłam jego dość ekstremalne oblicze. Jedno jest pewne- na trasie E3 nie można się nudzić!:)

Wyjazd o 8.30. Za Sichówkiem dojeżdża do mnie Jarek i razem już jedziemy w kierunku Lubiechowej. Podjazd robię jak zwykle na przełożeniach 2:1. Ciężko nawet nie było, chociaż noga coś tak średnio dzisiaj podawała.....



Zjeżdżamy do Chrośnicy i tutaj rozpoczynamy już naszą przygodę z niebieskim. Wbijamy w teren. Ścieżka początkowo prowadzi nas po pewnym, leśnym gruncie. Są też i strumyczki:





A potem zaczyna się robić ciekawiej....Ścieżka porozjeżdżona przez wycinkę i kłady zamienia się w błotne piekiełko. Na zjazdach ostro rzuca rowerem. 






Momentami ciężko odnaleźć szlak- tak jest zarośnięty różnego rodzaju chaszczami i pokrzywami. Dawno tędy nikt nie spacerował... Wyjeżdżamy na przyjemnej, szutrowej ścieżce. Chwilę błądzimy w poszukiwaniu właściwej drogi....



Dobry punkt obserwacyjny:)



Przebijamy się przez pole i wyjeżdżamy w Płoszczynie. 

Wszystkie zwierzaki coś się  dzisiaj pochowały- jedyny zwierzęcy motyw na jednym z tutejszych ogrodzeń:



Mój znak rozpoznawczy- błotny makijaż:D Podczas zjazdu przez pola oczyściłam moje koła z błota:)



Dalej kierujemy się niebieską E 3. Ciekawe, jakie jeszcze atrakcje dla nas przygotowała? Po chwili odbijamy teren. I tym razem czeka nas zabawa w błotku:



W pewnym momencie ta błotna masakra zaczęła już mi lekko działać na nerwy;)



Ale nie ma wyjścia. Chwilę narzekam na wycinkę i cisnę ,  a właściwie to driftuję dalej:)



Błotne impresje:)







Tak się u nas wycina drzewa w lesie- nie dość, że ścieżka cała rozorana, drzewa ze szlakami często skoszone, to jeszcze posprzątać  nie ma komu- najlepiej wywalić drzewa i zakryć nimi całą ścieżkę;/ Na szczęście dość szybko udało nam się odnaleźć niebieski szlak. Po przedarciu się przez stosy igliwia możemy jechać dalej!



Myślałam, że błoto będzie najgorsze...ale po nim jeszcze dało się jechać. Ścieżka urywa się. Wkraczamy w wysokie trzciny, które wiją się również pod naszymi kołami. Strasznie ciężko się przez to jedzie. W pewnym momencie zrzuca mnie z roweru i.....momentalnie moje buty wypełniają się wodą. Jedziemy po małym rozlewisku...Na szczęście po chwili odbijamy na pole. Tylko jak teraz jechać?



Przeprawa przez zaorane, wilgotne pole również kosztuje mnie sporo wysiłku. Muszę wkładać dużo siły, żeby zrobić podjazd po tych muldach. Szlak niebieski kończy się na samotnym drzewie pośrodku pola. Przebijamy się więc na przełaj przez zielone pastwiska..





A w oddali widać już cel naszej dzisiejszej wycieczki. Całe szczęście, bo już wątpiłam, czyj tam dojedziemy. Słońce jest jeszcze wysoko, więc spokojnie damy radę:)



Jeszcze tylko chwilę zjeżdżamy asfaltem i jesteśmy już nad Jeziorem Pilchowickim!



Chwila zadumy:



Pora wracać do Legnicy! Trochę ciężko się jedzie na tych zapchanych błotem rowerach. W dodatku moje pancerze są już do wymiany...

Robimy asfaltowy, dość długi podjazd przez Chrośnicę. Podczas drogi powrotnej dokucza mi trochę ścięgno w prawym udzie, ale i to nie przeszkadza, żeby zrobić parę sprintów na zjeździe z Kapelli:) 

Do Legnicy wracamy przez Muchów i Stary Jawor. W mieście jesteśmy tuż po zachodzie słońca. Szkoda, że dni są już takie krótkie...

Kolejny fragment niebieskiego szlaku pieszego E3 przejechany!  I tym razem się nie rozczarowałam. Co prawda nie był to jakiś trudny technicznie odcinek, ale przygód  i wrażeń również nie zabrakło:) W górach te szlaki są jednak lepiej utrzymane i oznaczone, a tutaj ścieżka  powoli zarasta, zapomniana przez turystów. Więcej na ten fragment szlaku raczej nie przyjadę, ale przynajmniej już wiem, jak on wygląda:)

Przy okazji stuknęło 9 tys. !:)


Kategoria Ponad 100


  • DST 40.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na krótko

Sobota, 27 września 2014 · dodano: 29.09.2014 | Komentarze 0

Krótka rozgrzewka przed niedzielą. Rundka: Legnica- Słup-Winnica- Legnica.


  • DST 100.00km
  • Sprzęt Bergamont
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy do pracy

Piątek, 26 września 2014 · dodano: 26.09.2014 | Komentarze 1

Dojazdy  do pracy od poniedziałku do czwartku. W piątek rowerem nie pojechałam ze względów organizacyjnych..

 Pogoda w tym tygodniu nie rozpieszczała, było zimno, mokro i wietrznie- na szczęście w drodze do pracy zawsze z wiatrem w plecy;)

Podczas powrotów z popołudniowych zmian spotykałam pełno szosowców na treningach-  dziwne, zwłaszcza w taką pogodę, bo zazwyczaj rzadko widzę jakiś rowerzystów na tej trasie. Ale pewnie dlatego, że przy takich warunkach większość osób woli się trzymać jednak bliżej miasta...

Mnie czasu na jazdę w tym tygodniu niestety zabrakło- dużo pracy. Dopiero w połowie października trochę odetchnę:)

Ostatnio coś mało zdjęć z tygodniowych dojazdów, więc pochwalę się dziełem, nad którym aktualnie pracuję;p 



  • DST 126.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pokibicować Mai i Markowi

Niedziela, 21 września 2014 · dodano: 22.09.2014 | Komentarze 6

I w tym roku nie mogło mnie zabraknąć na wyścigu Jelenia Góra Trophy Maja Włoszczowska:)

Z rana leje deszcz. Ale tak bardzo chcę pojechać, że nawet fatalna pogoda mnie nie powstrzyma. Wychodzę z domu po 8.00. Już nie pada. Niestety, całą drogę mam boczny albo twarzowy wiatr. Jadę jednak dość intensywnie, bo muszę być na 12.00 pod Pałacem Paulinum, gdzie rozgrywany jest wyścig. 

Za Stanisławowem dogania mnie Jarek i jedziemy już razem. Na Kapelli ponownie się rozłączamy i każdy jedzie swoim tempem. I tutaj niespodzianka. Po powrocie do domu okazuje się, że ustanowiłam rekord podjazdu i pobiłam czasy szosowych zawodniczek. Zdziwiona jestem wielce, bo zrobiłam ten odcinek bez większej spiny i przy silnym wietrze:)

Zjeżdżamy do Jeleniej. Jeszcze tylko sprint przez miasto i już jesteśmy na miejscu. Od razu lecę do namiotu Gianta, żeby porobić dziewczynom zdjęcia podczas rozgrzewki:

Skupiona Maja:



I Jolanda- tak cisnęła na trenażerze, że ją kilka razy zrzuciło:)



Pora na start!



Już początek trasy zapowiada się dosyć ciekawie:



Po starcie biegniemy do lasku, żeby zająć fajną miejscówkę do zdjęć. Zatrzymujemy się przy jednej z ciekawszych sekcji technicznych. Może zdjęcia tego nie oddają, ale nie był to zdecydowanie łatwy odcinek- sypka nawierzchnia, wąski przejazd między kamieniami i spory uskok. Było co oglądać!:)

Dziewczyny świetnie sobie jednak radziły. Ale ja im zazdroszczę takiej techniki!:)



Buty Majki:)



Maja na zjeździe, a w tle ja:)



I Jolanda- zawodniczka o najlepszych umiejętnościach technicznych:)



 Ania Szafraniec też dzielnie walczyła i zajęła trzecie miejsce:



Dziewczyny miały szczęście. Podczas ostatniego okrążenia załamuje się pogoda i zaczyna dość intensywnie padać. 

Maja początkowo prowadziła. Niestety defekt koła wykluczył ją z walki o podium i ostatecznie zajęła czwarte miejsce. 



Jolanda chciała oddać Majce swoje koło- za co ma u mnie jeszcze większego plusa. A na zdjęciu.... ja w kole Jolandy:)



Podziwiam Jolandę za jej formę i technikę- dziewczyna wymiata!:) Wyścig ukończyła na pierwszym miejscu.



Chociaż pada, a nas czeka jeszcze powrót do Legnicy- postanawiamy zostać prawie do końca. Większość kibiców się zmywa, ale mi takie warunki niestraszne! Buty przemakają i dostaję gęsiej skórki na nogach. Rozpoczyna się wyścig mężczyzn i z nadmiaru emocji szybko zapominam o zimnie i deszczu:)

Od deszczu na trasie zalega sporo błota  Jest bardzo ślisko. Zawodnicy zjeżdżają na zablokowanych kołach. Rzuca nimi na prawo i lewo. Czasem któryś się przewróci...  Jestem pod wielkim wrażeniem! Wyścig ten jest jednak o wiele ciekawszy niż kobiet. Wiadomo mężczyźni bardziej ryzykują i szybciej jadą. W dodatku kobiet wystartowało sporo mniej, więc na kolejny przejazd trzeba było czekać ok. 10 minut albo i więcej. Natomiast podczas przejazdu mężczyzn nie ma aż tak dużych przerw. 

A tutaj kibicuję Markowi Konwie- może w tym roku sezon nie szedł mu najlepiej, ale trzeba przyznać, że technikę ma doskonałą i wymiata na zjazdach. Niestety wyścig ukończył na 8 miejscu, bo na końcówce hamulce odmówiły mu posłuszeństwa:



Pora wracać do Legnicy. Na szczeście przestało już padać.Jeszcze chodzę po namiotach w poszukiwaniu Mai i Jolandy. Majka jest jednak zajęta wybieraniem konkursowych zdjęć- nie chcę jej więc przeszkadzać. A innych zawodniczek niestety nie widać;/ Już zamierzamy wracać, kiedy nagle miga mi gdzieś wśród tłumu jasna burza loków. Udaje mi się podbiec do Jolandy i zrobić sobie wspólną fotkę. Pozując ze mną do zdjęcia musiała stanąć w swoich różowych trampkach w błocie... Nie pomyliłam się co do Jolandy- przesympatyczna, uśmiechnięta i megapozytywna osoba, a  w dodatku taka wymiataczka!:)



Jolanda Neff zaraziła mnie chyba niezłym powerem, bo cisnę całą drogę powrotną do Legnicy- również pod boczny lub twarzowy wiatr. Podjazdy robię na 100%, a kiedy wracam do domu, to z wysiłku robi mi się aż niedobrze:) Ale noga nieźle podawała- co ciekawe, wczoraj podczas rozjazdu nie miałam za bardzo siły, żeby podjechać Górzec, a dzisiaj taka moc!:) Udało mi się całą trasę zrobić ze średnią ponad 22 km/h, co przy takich warunkach pogodowych nie było wcale łatwe:)
Kategoria Ponad 100


  • DST 57.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Lajtowo rozjazdowo

Sobota, 20 września 2014 · dodano: 23.09.2014 | Komentarze 5

Po wczorajszym sprincie na Stanisławów z Piotrkiem, postawiłam dzisiaj na aktywną regenerację i luźne kręcenie po Chełmach. Razem z Jarkiem pojechałam przez Męcinkę w stronę Górzca. 

Po drodze obowiązkowa przerwa na soczyste papierówki prosto z dzikiej jabłoni:)



A potem robimy podjazd szutrami na Górzec. Moje nogi dzisiaj się zbuntowały. Zero mocy! Spacerowym tempem podjeżdżam więc na górę. 





Na skrzyżowaniu za Pomocnem odbijamy jeszcze na chwilę w teren. Od dawna chciałam obczaić szutrówkę tuż przy asfaltowym zjeździe do Chełmca. Początkowo ścieżka jest całkiem spoko, ale później jest już coraz gorzej- droga przypomina jeden wielki, zarośnięty rów. Ścieżka wyprowadza nas na czerwony szlak koło Kolonii Jeżyków. 

Na dłuższą trasę już dzisiaj nie mam siły, więc do Legnicy wracamy asfaltami przez Stary Jawor. 

Zaskakujące jest to, jaka byłam tego dnia zmarnowana, a jak cisnęłam dnia następnego. Nie sądziłam, że regeneracja będzie aż taka szybka:)