Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2012

Dystans całkowity:906.00 km (w terenie 89.00 km; 9.82%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:43.14 km
Więcej statystyk
  • DST 72.00km
  • Teren 5.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Górzec

Wtorek, 21 sierpnia 2012 · dodano: 21.08.2012 | Komentarze 0

Dawno nie byłam na Górzcu:) Umówiłam się więc z Anią i z Piekar wyjechałyśmy o 17.40. Podjazd szutrem i potem jak zwykle pomknęłyśmy na Stanisławów. W międzyczasie zrobiłyśmy sobie "krótką" przerwę na pogaduchy przy piwie i lodach pod sklepem. Patrzymy na zegarek. Dochodzi 20.00. Już po zachodzie słońca. Kiedy dojeżdżamy do Dunina jest już ciemno. A my nie mamy lampek:) Na szczęście udało nam się bezpiecznie dojechać do Legnicy i o 21.30 byłam już w domu. Szkoda, że dni już są coraz krótsze..


  • DST 5.00km
  • Sprzęt Józek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótko

Wtorek, 21 sierpnia 2012 · dodano: 21.08.2012 | Komentarze 0

Miało być jezioro, ale w brzuch mnie rozbolał i zawróciłam:/


  • DST 10.00km
  • Sprzęt Józek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kunice

Wtorek, 21 sierpnia 2012 · dodano: 21.08.2012 | Komentarze 6

Z Anią na piwo do Kunic. Tym razem na miejskich rowerkach. Nie posiedziałyśmy jednak za długo, bo zaniepokoiły nas nadciągające granatowe chmury i błyski na niebie. Już prawie po ciemku i bez światełek uciekałyśmy do Legnicy przed burzą. Po drodze do Ziemnic wyprzedziłyśmy chłopaka na górskim rowerze. Na podjeździe chciał nas wyprzedzić. Ja- w plażowym wydaniu i japonkach na moim trzeszczącym Józku z urwanym błotnikiem, Ania- w letniej sukience na holendrze:)Przez chwilę jechaliśmy koło przy kole, ale niestety... chłopak nie dał rady i został w tyle:)


  • DST 22.00km
  • Temperatura 33.0°C
  • Sprzęt Józek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad jezioro

Poniedziałek, 20 sierpnia 2012 · dodano: 20.08.2012 | Komentarze 0

Chyba odwykłam od upałów;)Pojechałam na Spaloną popływać i poopalać się. A wróciłam z twarzą czerwoną jak burak:)


  • DST 22.00km
  • Teren 5.00km
  • Sprzęt Józek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na plażę

Środa, 15 sierpnia 2012 · dodano: 15.08.2012 | Komentarze 0

Postanowiłam odpocząć na chwilę po wyprawie i trochę poleniuchować:) Popatrzyłam na mojego biednego Józia, który stał samotnie w kącie od prawie dwóch miesięcy. Zapakowałam do koszyka krem do opalania, strój kąpielowy, ręcznik i pojechałam na Spaloną. Pierwszy raz w tym roku opalałam się oraz kąpałam w jeziorze! Leżałam cały dzień na plaży (przy okazji trochę się spaliłam), piłam piwo, jadłam kiełbasę z grilla i nadrabiałam towarzyskie zaległości. Pełen luz :)


  • DST 117.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wrzosowa Kraina

Środa, 15 sierpnia 2012 · dodano: 15.08.2012 | Komentarze 2

Wieczorem umówiłam się z Anią, że pojedziemy do Przemkowa. Ostatni raz byłam tam 14 lat temu.. Spotkałyśmy się pod Kauflandem, gdzie dołączył jeszcze do nas Rafał i o 12.00 polnymi drogami dojechaliśmy do Chojnowa. Przerwa pod sklepem na lody i dalej już główną drogą do Chocianowa..Za miasteczkiem rozdzieliliśmy się- i tak ja pojechałam z Anią przez las do wsi Wysoka, a Rafał pomknął dalej asfaltem. Potem przez Rokitki dojechaliśmy do Przemkowa. Ania uruchomiła swoje znajomości, dzięki czemu otrzymaliśmy spory zestaw map. Popijając colę i kawę planowaliśmy kolejny etap wycieczki. Kiedy wyjechaliśmy jednak za miasto, napotkany miejscowy stanowczo odradził nam zwiedzanie okolicznych lasów. Powiedział, że ludzie stamtąd nie wracają. Nawet mieszkańcy Przemkowa gubią się we Wrzosowej Krainie:) Była już godzina 17.30. Postanowiliśmy więc wracać krótszą trasą do domu. W pewnym momencie Ania sprawdziła gps i okazało się, że oddaliliśmy się trochę od Chojnowa. Ale humory dopisywały, bo w trójkę jechało się zdecydowanie raźniej. Po drodze zajechaliśmy jeszcze na tajemniczą pustynię w środku lasu. Kierowaliśmy się cały czas drogą pożarową, aż w końcu udało nam się wyjechać z lasu na drogę do Bolesławca! Jest godz. 19.00. Do Legnicy już nie dojedziemy. Zapomniałam, że to nie Norwegia i po 20.00 już się ściemnia:) 20 km szybkim tempem do miasta i udaje nam się zdążyć na ostatni pociąg do Legnicy. Wprawdzie nie zobaczyłam Dębu Chrobrego, ale najważniejsze jest to, że udało nam się wydostać z Przeklętej Krainy:)









Kategoria Ponad 100


  • DST 12.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po osiedlu

Piątek, 10 sierpnia 2012 · dodano: 15.08.2012 | Komentarze 0



  • DST 74.00km
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Myślibórz i Stanisławów

Piątek, 10 sierpnia 2012 · dodano: 10.08.2012 | Komentarze 0

Dawno nie dodawałam tutaj żadnego wpisu... Z Anią pojechałam do Myśliborza i stamtąd oczywiście na Stanisławów. Dzisiaj naprawdę mogłam powiedzieć, że dawno tam nie byłam:) Trochę czasu się nie widziałyśmy, więc znalazło się sporo tematów do rozmów. Brakowało mi tego:)


Norwegia- podsumowanie

Czwartek, 9 sierpnia 2012 · dodano: 14.08.2012 | Komentarze 14

Po 48 dniach podróży wróciłam do Polski. Jestem bardzo szczęśliwa, bo udało mi się zrealizować już teraz moje trzy postanowienia noworoczne: wystartować w przynajmniej jednym maratonie, przejechać 7000 km w ciągu roku i dojechać na Nordkapp. O zdobyciu Przylądka Północnego marzyłam już od kilku lat i w końcu to marzenie się spełniło:) Cieszy mnie to tym bardziej, że przy okazji mogłam też pomóc innym. Chociaż nie ukrywam, że z początku trochę stresowałam się podróżą. Wiedziałam, że nie będzie to łatwa wyprawa. Czytałam relacje innych osób i nastawiałam się na trudne warunki, które i tak mnie zaskoczyły. Chodzi mi tutaj przede wszystkim o pogodę, bo podjazdy były super:)…. Poniżej dokonam małego podsumowania podróży:)

W trakcie podróży udało mi się pobić kilka osobistych rekordów, czyli:
- najdłuższy dystans w trakcie wyprawy rowerowej (ponad 2800 km),
- najdłuższy dystans w ciągu jednego miesiąca (ponad 2000 km),
- najdłuższy dystans w ciągłym deszczu (106km),
- największa liczba przewyższeń podczas wyprawy rowerowej( dużo! wpiszę ile, jak będę miała czas żeby podliczyć
- najwyższa prędkość na zjeździe z sakwami (61 km),
- najwięcej godzin spędzonych na rowerze podczas wyprawy ,
- najwięcej nocy spędzonych na „dziko” pod namiotem (40 dni),
- najdłuższy dystans na asfalcie ( tylko ok. 20 km terenu)
- jazda najdłuższymi (ok. 7 km) i najgłębiej położonymi tunelami (212 m.n .p. m)
- najdłuższy okres bez gorącego prysznica ( jeden gorący prysznic w ciągu 40 dni). Niestety nie udało mi się pobić rekordu „brudu” Martyny Wojciechowskiej, czyli miesiąc bez mycia się;)

Trochę tych rekordów się uzbierało. Pewnie o kilku jeszcze zapomniałam. Teraz czas na trochę statystyk. Podczas tegorocznej wyprawy:

- przejechałam ponad 8000 km ( z czego rowerem- 2800 km , samochodem- 5200 km, promami- ponad 300 km , autobusem- 10 km, i stopem- 2 km)
- przekroczyłam granicę 6 państw: Polskę, Niemcy, Danię, Norwegię, Finlandię oraz Szwecję,
- 240 godzin spędzonych na siodełku,
- średnia temperatura wyniosła 11 stopni,
- 3 spotkane na trasie łosie, oraz tysiąc reniferów (na szczęście żadnego niedźwiadka),
- 1403 zdjęcia

A teraz jeszcze kilka refleksji związanych z wyprawą. W swojej relacji z podróży po Islandii Piotr Mitko określił ten kraj jako Kobietę. Myślę, że śmiało można to samo powiedzieć o Norwegii- przynajmniej w tym czasie, w którym ją przemierzaliśmy. A mianowicie, Norwegia jest niesamowicie zmienna i kapryśna. Do tego chłodna, wyniosła, niedostępna. Czasami dzika i szalona. Czasem bardzo cicha i spokojna. Ale posiada tę jedną cechę, która przysłania wszystkie powyższe: jest niesamowicie piękna. Nieraz budziła we mnie skrajne uczucia. Często miałam Jej dość i przeklinałam w myślach. Żałowałam, że wybrałam Ją, a nie Gorącą Hiszpanię. Ale potem zza chmur wychodziło słońce i oświecało swymi promieniami morze i góry. I znowu byłam pod Jej urokiem. Chłonęłam to całe piękno wokół mnie w postaci fiordów, niezliczonych wodospadów i strumieni, a na moich ustach znowu pojawiał się uśmiech. I momentalnie przebaczałam Jej wszystkie wcześniejsze przewinienia- to, że tak mnie czasami męczyła i poniewierała. Dodatkowo często wystawiała na próbę…. Nieraz w trakcie wyprawy toczyłam walkę z samą sobą. Głodna, przemoczona, zmarznięta, a w głowie tysiąc myśli…Wystarczyła chwila odpoczynku, a już moje myśli krążyły wokół ogniska, gorącej czekolady, ciepłego śpiwora…. i zamiast planowanych 100 km wychodziło tylko 20…Oj tak, Norwegia nauczyła mnie trochę pokory.
Ale wyprawa ta to nie tylko walka z samym sobą. To także wzajemne ścieranie się dwóch osób. Często w trakcie wyprawy kłóciliśmy się z Łukaszem, ale trzeba było się pogodzić, dojść do jakiegoś kompromisu i ruszać dalej w drogę. Jak w życiu….
Norwegia oczarowała mnie także wolnością, którą oferuje. Dopiero tutaj poczułam się w pełni swobodnie, niczym nieskrępowana. Mogliśmy się rozbijać praktycznie wszędzie i mieć zagwarantowany spokój i ciszę z dala od tłumów (chociaż czasami tego też szukaliśmy;) )
Z wyprawy tej mile wspominać będę nie tylko piękne krajobrazy, ale także spotkania z ludźmi, których trochę mi brakowało…
Kiedy zorientowałam się, że do Nordkappu zostało mi już tylko 1000 km, chciałam jak najszybciej dojechać na ten „koniec świata”. I kiedy już tam dojechałam, doznałam dziwnego uczucia: radości wymieszanej ze smutkiem. Cieszyłam się bardzo, że zrealizowałam jedno z moich marzeń rowerowych, ale jednocześnie było mi trochę smutno, że to już koniec podróży i trzeba wrócić do szarej rzeczywistości. Zdobycie Przylądka Północnego kosztowało mnie sporo wysiłku i wyrzeczeń, ale coś co przychodzi łatwo nie cieszy przecież tak bardzo, a ja lubię wyzwania. Chyba się zakochałam w tym miejscu…. Myślę, że jeszcze kiedyś tu wrócę. Być może nawet w zimie, ale to się jeszcze okaże..:)

Często w trakcie wyprawy układam sobie w myślach listę rzeczy, które zrobię po powrocie: gorący prysznic, wyjście do kina, objadanie się ulubionymi potrawami, spotkania ze znajomymi. Teraz wróciłam i mogę nacieszyć się tymi wszystkimi zwykłymi czynnościami, których tak brakowało mi w trakcie podróży. Wiem jednak, że minie tydzień i znowu zatęsknię za tym stanem. Znowu będę rozmyślać o kolejnych wyprawach. W sumie już teraz mogę zdradzić, że za rok wybiorę się prawdopodobnie w Alpy. Ale kto wie? Może wymyślę jeszcze coś innego…:)

Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali i pomagali mi przed i w trakcie podróży. Jeśli ktoś ma czas i ochotę, to zapraszam do lektury wcześniejszych wpisów, które stopniowo będę uzupełniać. Trochę się tego uzbierało:) 

Dokąd teraz?

Kategoria Norwegia 2012


  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót

Niedziela, 5 sierpnia 2012 · dodano: 22.08.2012 | Komentarze 2

Ostatni dzień w Skarsvagu. Rano jedziemy jeszcze raz na Przylądek, bo pogoda się poprawiła. Mgła opada i zaczyna wychodzić słońce. Wieje za to mocno. Ludzie patrzą się na nas jak na wariatów, gdy ściągamy kurtki, żeby zrobić sobie zdjęcie w koszulkach. Potem idziemy zobaczyć jeszcze prawdziwy, najdalej wysunięty na północ Przylądek o uroczej nazwie Knivskjellodden. Aby tam dojść należy przejść łącznie 18 km po dosyć bagnistym i skalistym terenie, ale warto:) Po drodze spotykamy kilka zwierzaków. Czuję się jakbym oglądała jakiś program BBC:) Widoki z przylądka cudowne. I nawet się rozpogodziło:)Słońce pięknie oświetla Nordkapp. Czas jednak wracać do domu. Żegnamy się z Jolą, pakujemy rowery. Kiedy opuszczam Norwegię, zaczynam już tęsknić... Chciałabym tu jeszcze wrócić. Chociażby po to, aby zobaczyć niesamowite zorze polarne..


Skarsvag o poranku:



Nawet renifery przyszły się pożegnać:)



Nordkapp po raz drugi:



Jestem trochę rozdarta;)Północ czy południe?



W drodze na Knivskjellodden:



Knivskjellodden zdobyty! Co prawda nie na rowerach, ale też łatwo nie było:





A z morza bacznie obserwowały nas foczki:



W pobliżu krążył delfin białonosy:



Ostatnie spojrzenie na Morze Barentsa z przylądka:



Jeszcze napiszę tylko wiersz:)



Skrzynka ze skarbami:



Po drodze spotykamy leminga. Ponoć gryzonie te to samobójcy- rzucają się do morza..



Dowód na to, że Nordkapp nie jest jednak najdalej wysuniętym na północ krańcem Europy:



Zagadka: Co zabraliśmy ze sobą z Przylądka?:)



Zachód słońca o północy na północy:)



Ponoć poławiacze krabów mają najniebezpieczniejszy zawód świata. Tego wyłowiono dla mnie przy pomocy szczotki:)



Krab królewski- największy krab na świecie. Trzeba trzymać za tylne odnóża, bo może odciąć palce szczypcami:)



Przekraczamy granicę:

Kategoria Norwegia 2012