Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
  • DST 236.00km
  • Czas 19:10
  • VAVG 12.31km/h
  • Podjazdy 10027m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Everesting na Karkonoskiej

Piątek, 22 maja 2015 · dodano: 26.05.2015 | Komentarze 49

O Everestingu zaczęłam już dość intensywnie rozmyślać w grudniu podczas ustalania listy moich postanowień noworocznych. Wówczas nie dokonał tego jeszcze żaden Polak..

A o co tak dokładnie chodzi? Tak w skrócie, Everesting polega na robieniu tylu powtórzeń rowerem na jednym, dowolnym podjeździe, aż suma przewyższeń wyniesie tyle ile najwyższa góra świata, czyli 8 848 m :) Więcej informacji możecie znaleźć tutaj.

Do tej pory Everesting zrobiło 5 Polaków, z czego czterech w Polsce. Nie zrobiła tego jednak jeszcze żadna Polka...Pora to zmienić!:)

Osoby, które reguralnie odwiedzają mojego bloga, pewnie wiedzą, że na początku kwietnia miałam problemy z kolanem. Płakałam głównie dlatego, że musiałam na chwilę zrezygnować z treningów, a mój cel, czyli Everesting wydawał mi się nieosiągalny w tamtej chwili... Ale że jestem zawzięta i tak łatwo nie odpuszczam- postanowiłam jak najszybciej podjąć to wyzwanie. Z czasem zaczęłam robić coraz dłuższe trasy z większymi przewyższeniami, a kolano nie dokuczało już tak bardzo.. W maju zrobiłam łącznie trzy wypady powyżej 2 tys. przewyższeń. Niby sporo, ale w prównaniu do Everestingu to mały pikuś...

Od początku maja czekałam na odpowiednią pogodę w weekend. Kiedy więc prognozy okazały się korzystne, ruszyłam na podbój Everestingu!:) 

Ponieważ moją specjalnością są sztywne podjazdy - do Everestingu wybrałam Karkonoską. Jak szaleć to na całego!:) 

W piątek wracam po pracy, wciągam mega porcję spaghetti i o 14.00 kładę się do łóżka. Chcę się wyspać przed jazdą, ale niestety bez skutku. Przewracam się nerwowo z boku na bok...Mija jedna godzina, druga...a ja dalej nie zmrużyłam oka! W dodatku w pewnym momencie łapie mnie mocny skurcz w łydce. No pięknie! Nawet nie zaczęłam Everestingu, a już mam problemy. Ostatecznie zasypiam na godzinę.  Śni mi się, że pada śnieg, a podjazd pokrywa się lodem...Dobrze, że to tylko sen!:) Budzę się lekko zamroczona i zaniepokojona. Za krótko spałam, a czeka mnie 24- godzinna, bardzo męcząca jazda. Będzie ciężko...

Po 20.00 jestem już spakowana i gotowa do drogi. Na trasie moim suportem będzie Jarek. Wsiadamy do auta i jedziemy do Jeleniej Góry. Tuż za miastem wysiadam i w ramach krótkiej rozgrzewki jadę już rowerem do Podgórzyna. To tutaj  rozpocznę Everesting. Segment który będę powtarzać prowadzi spod sklepu w Podgórzynie aż pod samo schronisko Odrodzenie. 10 km dość sztywnego podjazdu..

Zaczynam o 22.30. Nigdy nie robiłam tego podjazdu nocą. Idzie dość ciężko.  Nocą jedzie się o wiele wolniej. Nogi jeszcze nierozgrzane, w głowie pełno sprzecznych myśli...Do tej pory mój rekord przewyższeń wynosił 5 tys. , w tym roku niecałe 3. Czy dam radę? Czy nie podeszłam zbyt ambitnie do tematu? 

Dookoła cisza totalna. Żadnych ludzi. Czasem tylko jakiś kot, lis albo inny zwierzak przebiegnie mi przez drogę. Przez parę godzin mijają mnie może ze trzy auta. 



Dojeżdżam pod Odrodzenie. Teraz pora na zjazd. Łatwo nie jest. Kto tędy zjeżdżał wie doskonale, o co chodzi. Zjazd jest ostry, można się ładnie rozpędzić, ale niestety na drodze znajduje się pełno dziur i to całkiem sporych. W dzień trzeba bardzo uważać, a co dopiero w nocy...



Oprócz latarki- zakładam więc jeszcze na głowę czołówkę. Jarek, żeby mi trochę pomóc, idzie pod górę i zostawia przy największych dziurach odblaski.  Patent ten nawet się sprawdza, ale i tak muszę bardzo orientować na zjeździe...

Nie wiedziałam, że Yeti żyje w Karkonoszach...Dziura w kształcie wielkiej stopy:)



Pora na drugi podjazd. Nachodzą mnie czarne myśli. To dopiero drugi raz Zapowiada się długa i ciężka noc...

Trzeci podjazd mija mi niespodziewanie szybko. Pięknie wygląda rozświetlona Jelenia nocą.



Podczas czwartego podjazdu nadchodzi kryzys. Jest już po 4.00. Zaczyna świtać. Mogę wyłączyć latarkę- całe szczęście, bo już zaczyna mi padać akumulator.  W lesie zaczynam robić się śpiąca. Marzę o tym, żeby położyć się chociaż na chwilę i zdrzemnąć. Przeraża mnie myśl, że męczę się już na czwartym podjeździe, a to nawet nie jest jeszcze połowa! "Na co Ty się porwałaś dziewczyno?"- myślę sobie. Zaraz jednak odganiam od siebie te pesymistyczne myśli. To mój najważniejszy cel w tym roku, tyle osób mi kibicuje- nie mogę się wycofać! 

Kiedy dojeżdżam po raz czwarty na szczyt robi się już dość jasno. Słońce zaczyna delikatnie wyłaniać się zza gór. I wtedy wstępuje we mnie nowa energia! Na moich ustach pojawia się uśmiech. Będzie dobrze! Dam radę!:) 

Po piątym podjeździe mam świetny humor. To już połowa ! Teraz na pewno się nie wycofam:) 



Podczas zjazdu spotykam Bartka. Razem zjeżdżamy do Podgórzyna, a potem Bartek robi ze mną jeszcze podjazd pod Odrodzenie i kolejny zjazd. Szósty podjazd mija mi więc bardzo szybko, bo jednak w towarzystwie zupełnie inaczej się jedzie.



Na siódmym podjeździe zaczynają już mnie boleć uda i łapać lekkie skurcze w łydkach. Wolniej już robię te sztywne odcinki. 



Dobrze, że Jarek mi pomaga na trasie. Najpierw czeka na dole w aucie na parkingu, a potem przenosi się do schroniska w Odrodzeniu. Pomaga mi głównie z jedzeniem i piciem, tak żebym nie musiała wozić w plecaku zbędnych rzeczy. 



Dodam, że prawie w ogóle nie robię długich przerw. Zajeżdżam, zmieniam bidon, biorę łyk coli, ubieram kurtkę, czasem coś zjem i w drogę!  Jem na stojąco albo na rowerze- ani razu nie siadam. Boję się, że jak usiądę, to nie będę już chciała wstać:) Na jeden podjazd i zjazd wystarcza mi średnio jeden bidon. Przez cały czas piję izotnik. Moim głównym posiłkiem są dzisiaj batony energetyczne. Inne jedzenie jakoś mi specjalnie nie wchodzi. Czasem zjem odrobinę makaronu, jakieś ciastko ryżowe, muffina albo kabanosa. Generalnie jem bardzo mało. Pić za to mi się chce strasznie. 



Pora na ósmy podjazd. Wjeżdżam zadowolona na górę, bo wiem, że zostały już mi tylko dwa podjazdy!  Niestety, Jarek obliczył kalkulatorem, że muszę zrobić dodatkowo jeszcze jeden podjazd! Niby mało, ale jakoś mnie to lekko dobija.  

Na szczęście, na samym dole, w Podgórzynie czeka na mnie Piotrek z Jeleniej Góry, który jako pierwszy Polak zrobił Everesting. Dowiedział się od Bartka o moim wyzwaniu i postanowił również mi pokibicować. Na początek  Piotrek robi krótki wywiad ze mną, a potem towarzyszy mi na dziewiątym podjeździe pod Karkonoską.



Na zjeździe spotykam Bartka, który przyjechał mnie odwiedzić, ale złapał kapcia w swojej szosie podczas zjazdu. Żegnam się więc z chłopakami i dalsze podjazdy robię już samotnie.

Ostatnio bardzo polubiłam samotne jazdy, ale podczas Everestingu taka samotność jest trochę przytłaczająca. Monotonne powtarzanie tego samego podjazdu może dobić nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Te dwa podjazdy w towarzystwie chłopaków bardzo mi pomogły i dodały pozytywnej energii na resztę trasy. 

Niektórzy kibicowali mi również na odległość. Karol, który również zrobił Everesting zrobił dla mnie specjalnie taką oto piękną dedykację:)



Pora na dziewiąty i dziesiąty podjazd. Chociaż nogi już mocno wymęczone to idzie mi wszystko dość sprawnie. Bo cel już jest na wyciągnięcie nogi! :) Stres opada. Wiem już, że kondycyjnie i psychicznie dam już radę dociągnąć do końca:) Co ciekawe, zaskakuje mnie regularność z jaką robię segment. Trochę ponad 1,5 h zajmuje mi zjazd i podjazd. I tak cały czas. Bez większych zmian.



Pogodę mam dzisiaj idealną. Nie jest za gorąco, na dole świeci słońce. Tylko na górze ostro wieje, więc za każdym razem muszę się ubierać do zjazdów. A te idą mi bardzo sprawnie- nic dziwnego, po tylu zjazdach znam już większość zakrętów i wiem, gdzie spodziewać się największych dziur:)


I pora na .....ostatni 11 podjazd!! W sumie żeby zrobić Everesting wystarczyłoby mi tylko dojechać do połowy podjazdu, ale postanawiam zrobić jeszcze rundkę honorową:) 



Na górze sprawdzam Garmina. Ponad 9 tys. przewyższeń! Do 10 tys. brakuje zaledwie 400 m... Nie no! Nie mogę tego tak zostawić!:) Zjeżdżam do Podgórzyna i dojeżdżam do początku sztywnego podjazdu- tak, żeby dobić już do 10 tys. 

Udało się! Tuż po 21.00 kończę jazdę. Na parking wychodzi właściciel ośrodka Chybotek. Gratuluje mi i stawia wypasiony, darmowy obiad:) Dodatkowo mam w Odrodzeniu jeszcze gratis weekend w nagrodę:)

Po prawie 24 godzinach udaje mi się ukończyć wyzwanie. Zrobiłam Everesting jako pierwsza Polka i jako 34 kobieta na świecie.
Cieszę się bardzo, bo udało mi się zrealizować mój największy cel w tym roku:)

Teraz pora na zasłużony odpoczynek....a potem....czas na kolejne wyzwania!:)



A na koniec link do Stravy z moją trasą.

Mam sporo zaległych wpisów. Postaram się je uzupełnić w ciągu tego miesiąca:)

Kategoria Karkonosze, Ponad 200



Komentarze
michuss
| 19:22 czwartek, 5 października 2017 | linkuj Dopiero teraz trafiłem na opis tego wyczynu. Gratulacje przenajwiększe!
Shrink | 18:55 czwartek, 12 listopada 2015 | linkuj Yeti z Everestu! Aleś Ty niemądry, aleś Ty zazdrosny. Twój nick jest oszustwem, bo Yeti nie jest człowiekiem, zapewne więc nie umie pisać po polsku. Rywalizacja nazywa się "everesting", ze względu na ilość przewyższeń. Nie odbywa się w Himalajach, nie ma nic wspólnego ze wspinaczką pieszą. Jest to nazwa umowna, czaisz? Pozbądź się zazdrości, bo zatruje Ci ona umysł i zmarnuje Ci życie. Zacznij też czytać ze zrozumieniem.
P.S. Gratulacje Bożenko. Mega-wyczyn ;)
SROMotnik
| 17:51 wtorek, 11 sierpnia 2015 | linkuj Wielki super mega GIGA wyczyn, gratulacje!

Ja wiele razy wchodziłem do Odrodzenia z izobronikiem w plecaku (bo na dole był tańszy) i wkurzałem się, że na wycieczki szkolne nie można było zabierać rowerów - mielibyśmy szybszy transport.
alouette
| 07:52 piątek, 31 lipca 2015 | linkuj dzięki za miłe komentarze:) na razie siedzę jeszcze w Alpach, podsumowanie już wkrótce, a tymczasem zapraszam na http://facebook.com/cyklistka , gdzie zamieściłam trochę moich zdjęć z wypadu:)
Rambo, bo to trzeba się najpierw lepiej poznać;)
ramborower | 16:58 sobota, 25 lipca 2015 | linkuj A to ciekawe... bo ja nie dostałem pocztówki ...
Gość spod lodu ;) | 16:59 piątek, 24 lipca 2015 | linkuj Stęsknionym czytelnikom uchylę rąbka tajemnicy, że Bożenka żyje i się miewa, a nawet wysyła pocztówki. ;)
Zapewniam, że warto czekać na powrót rzeczonej. ;)
Marcin | 08:16 piątek, 24 lipca 2015 | linkuj Wielkie GRATULACJE!
Na samej górze trudno się zmusić do drugiego podjazdu, a Twoje 11,5 to science fiction ;)
Przewidując własne możliwości, to już po połowie wyzwania dostałbym wylewu i obrys kolejnego nieboszczka znalazłby się na tym fajnym podjeździe :D
Pozdrawiam serdecznie
Marcin
Goofy601
| 07:05 piątek, 24 lipca 2015 | linkuj WoW!!!:D Jakiś czas tu nie zaglądałem i proszę :D Szczere gratulacje pomysłu i zacięcia w realizacji! :) Ciekawe cóż to za nowe wyzwania? :)

P.S.
Dorobiłaś się widzę nie tylko wspaniałego rekordu ale nawet własnych "hejterów" :P
romulus83
| 19:05 niedziela, 28 czerwca 2015 | linkuj Dawno mnie tu nie było. Zaglądam, a tu takie coś! Gratulacje! :)

Ja gdy potrzebowałem użyć czołówki podczas jazdy rowerem, zamocowałem ją bezpośrednio do kasku. Zdemontowałem ten długi pasek, założyłem tylko krótki, i poprowadziłem go przez otwory wentylacyjne, tak aby latarka dobrze się trzymała. :)
Kot
| 05:36 środa, 24 czerwca 2015 | linkuj Dopiero teraz przeczytałam - wielkie gratulacje! :) Wyczyn niesamowity.
pioter50
| 18:00 wtorek, 16 czerwca 2015 | linkuj Podjechać Przełęcz Karkonoską już choćby jeden raz, to niemały przecież wysiłek ale dokonać tego jedenaście razy, raz za razem, to już kosmos.Wielkie Gratulacje i szacunek za ten prawdziwy przecież wyczyn.Brak mi słów, żeby wyrażić uznanie.
Pixon
| 08:53 wtorek, 16 czerwca 2015 | linkuj Mega wyczyn! Gratuluje :)
Darecki
| 04:47 sobota, 6 czerwca 2015 | linkuj GRATULACJE :-)
rennsport
| 21:45 czwartek, 4 czerwca 2015 | linkuj Zaszalałaś :D Gratulacje :D
James77
| 06:47 środa, 3 czerwca 2015 | linkuj Trafiłem przypadkiem i wpadłem.
Wielki wyczyn i niezłe zacięcie.
Gratulacje :)
cremaster
| 16:49 niedziela, 31 maja 2015 | linkuj To był zamach.
pedalarz
| 15:17 niedziela, 31 maja 2015 | linkuj albo silnik turbojądrowy. jedno pierdnięcie - jeden podjazd :D
bobiko
| 13:43 niedziela, 31 maja 2015 | linkuj e tam. Anonimowi nie liczą się totalnie, więc warto ich olać ciepłym moczem ;-)
marekbike
| 20:46 sobota, 30 maja 2015 | linkuj Bożenka to pewnie ma w tyłku torpedę, że startuje pod górę jak rakieta :)
mors
| 23:35 piątek, 29 maja 2015 | linkuj Bożenka, chyba musisz kupić ostre koło. ;) Popodjeżdżamy i pozjeżdżamy, najlepiej tyłem. ;)
twry
| 20:38 piątek, 29 maja 2015 | linkuj W tym kraju ciężej niż coś osiągnąć, jest tego bronić przed malkontentami.
Yeti z Everestu | 20:19 piątek, 29 maja 2015 | linkuj Z tego, co mi wiadomo, na Everest wchodzi się na piechotę, a nie wjeżdża na rowerze. Dla mnie wyczynem byłoby, gdyby autorka weszła i zeszła te kilkanaście razy na Karkonoską pieszo. Himalaiści są zgodni, że najtrudniejsze jest zejście ze szczytu. A co my tu mamy? Pod górkę może i da się trochę zmęczyć, ale w dół (czyli ten najgorszy etap zdobywania ośmiotysięczników) lajtowo bez pedałowania, czysty odpoczynek. Dla mnie to zwykłe oszustwo.
wirusek81
| 20:10 piątek, 29 maja 2015 | linkuj Zalogowalam sie tu bo czytam koment niewiernego obiektywnego , ktòry zasiał troche lipy....obiektywny niech wie ze każdy kto poznał Bożenke wie że jest gotowa osiągnąć każdy cel i nie kłamie nigdy jeśli idzie o nowe rekordy! Nunu dla obiektywnego!
jarekkar
| 19:15 piątek, 29 maja 2015 | linkuj Ja myślę że Bożena ma jeden z tych motorków w ramie, których ostatnio tak szukają na Giro ;) Albo dostała trochę tego paliwa rakietowego od Tinkoffa, na którym ponoć Contador jeździ ;)

@obiektywnie Na stravie (jeśli się zalogujesz) jest opcja "View Flybys", która pozwoli Ci prześledzić dokładnie każdą minutę z tych ponad 22 godzin. Dla ścisłości, nie, nie byłem cały czas na górze. Krążyłem pomiędzy Przesieką a Odrodzeniem (stąd np. zdjęcia nocne), mijając parokrotnie Bożenę na podjeździe/zjeździe i bynajmniej nigdy nie spotkałem jej śpiącej w rowie ;) Podobnie jak inni rowerzyści którzy spotkali ją na trasie :)
birdas
| 18:22 piątek, 29 maja 2015 | linkuj Zapis przejazdu na stravie prawdę Ci powie.
obiektywnie | 18:19 piątek, 29 maja 2015 | linkuj Niby fajnie, tylko skąd wiadomo, że robiłaś każdy podjazd z samego dołu? Jarek był prawie cały czas na górze, prawda? Każdy mógłby zrobić w ten sposób nawet 2 Everestingi, tj. zjechać kilometr w dół, rozwalić się na trawce na godzinkę i wracać na górę, udając zasapanego. Nie chcę oczywiście niczego sugerować, ale prawda jest taka, że skoro nie ma świadków, to i nie ma rekordu. Wiadomo ile jest dzisiaj różnych oszustw w sporcie, teraz ludzie są bardzo napaleni na różne rekordy, bo to sława, pieniądze, prestiż itd. Mądrze robią np. w takiej Księdze Rekordów Guinessa, gdzie nie ufają ludziom i przy każdym rekordzie muszą być oficjalni obserwatorzy z firmy. Pozdrawiam :)
ramborower | 08:29 piątek, 29 maja 2015 | linkuj Morsie - teraz twoja kolej na mono w Everestingu ...
ZXG
| 06:57 piątek, 29 maja 2015 | linkuj RESPEKT !!!
mors
| 21:54 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj Towarzyszyłbym. ;)
Taka mała, a taka wielka... ;)
A na jakich przełożeniach popylałaś? Bo ztcp to chciałaś kiedyś machnąć Karkonoską bez młynka... :>
Mamir
| 21:40 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj Jesteś prawdziwy wariat. Gratuluje uporu determinacji a przede wszystkim kondycji. Pozdrawiam
alouette
| 19:49 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj No dokładnie marzy mi się jakiś teren w ten weekend dla odmiany:)
ramborower
| 19:09 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj No to weekendzik na lajtowo w Izerskie...
alouette
| 18:41 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj Dziękuję Wam bardzo! :)

Morsie, ja nawet klocków nowych nie zmieniałam- nie ważę nawet 50 kg, więc tak szybko mi się nie zużywają:) Następne wyzwania to tajemnica, ale myślę, że jeszcze Was czymś zaskoczę:)
Zmęczenia na koniec jakiegoś mega nie było:) Noga podawała, dobrze się czułam- chyba całkiem nieźle rozłożyłam siły:)
Myślałam, żeby pobić rekord dziewczyny, która ma 10 700 (ja z moim wynikiem jestem na trzecim miejscu), ale po przejechaniu już 10 tys. zabrakło gdzieś motywacji, żeby samej tak jechać kolejnej nocy... Gdyby ktoś mi potowarzyszył to bym może zrobiła jeszcze kilka podjazdów więcej. Chociaż zależało mi bardzo, żeby zamknąć się w 24 godzinach..
Nazajutrz miałam lekkiego kaca rowerowego i lekkie zakwasy na nogach, karku, ramionach, łopatkach i tyłku:) Na drugi dzień czułam się lekko osłabiona, ale już chętna do wyjścia na rower:) Napisów niestety nie widziałam...Już te kultowe napisy robią się coraz mniej widoczne;/
birdas
| 16:43 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj Ponawiam pytanie o gumki/klocki. GRATULACJE !!
josip
| 07:18 czwartek, 28 maja 2015 | linkuj B R A W O !! Zbieram szczękę z podłogi:) Niebywały wyczyn..
daniel3ttt
| 21:43 środa, 27 maja 2015 | linkuj Gratulacje. Może kiedyś też sobie coś takiego zaliczę. W Czechach na Łysą Górę organizują coś podobnego, ale biegiem. 24 h i kto więcej razy wybiegnie z dołu na szczyt
daVe
| 21:24 środa, 27 maja 2015 | linkuj A ja się parę lat temu jarałem, że podjechałem jeden raz :) Gratuluję TAKIEGO wyczynu! Jesteś WIELKA!!!
bobiko
| 19:55 środa, 27 maja 2015 | linkuj No jeste niemożliwa :)) szacun!
Beny79
| 19:53 środa, 27 maja 2015 | linkuj Graty, i szacunek. Jesteś wielka:)
JPbike
| 14:51 środa, 27 maja 2015 | linkuj Normalnie SZOK !!!
Wielkie Pokłony i równie Wielkie Gratulacje :)
Lea | 08:22 środa, 27 maja 2015 | linkuj Płonę z zazdrości!!! :)
Jesteś nie do pokonania. Wielkie gratulacje. Mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie czas, że spróbuję powtórzyć Twoje Dzieło.
Jeszcze raz olbrzymie gratulacje!
z1b1
| 08:21 środa, 27 maja 2015 | linkuj Gratulacje, wielki wyczyn. I najważniejsze że postanowienie spełnione ;) teraz uważaj na kolano, życzę szybkiego powrotu do sił i powodzenia!! Jeszcze raz gratulacje!
ramborower
| 07:48 środa, 27 maja 2015 | linkuj Super :) ale masz silnego ducha - gratuluję !
siwy-zgr
| 06:51 środa, 27 maja 2015 | linkuj Jaram się jak helikopter w ogniu ;) Niezły wyczyn. Gratuluję wytrwałości :) Jesteś niesamowita!
anamaj
| 06:16 środa, 27 maja 2015 | linkuj Gratulacje !!!
mors
| 20:17 wtorek, 26 maja 2015 | linkuj JARAM SIĘ!!! :OOO
Szkoda, że opis taki krótki ;) mógłbym czytać 24h. :)
Wystarczył Ci jeden komplet hamulców?
Jakie następne wyzwania? Ponoć największa znana góra ma 27km (na Marsie)... ;)
A jak zmęczenie na koniec i nazajutrz?
Nie widziałaś po drodze moich napisów? :(

Powinnaś dostać honorowe obywatelstwo Podgórzyna, Przesieki i Odrodzenia. :D
twry
| 19:47 wtorek, 26 maja 2015 | linkuj Wow, zatkało mnie z wrażenia. Ogromne gratulacje za ten wyczyn.
anetkas
| 19:38 wtorek, 26 maja 2015 | linkuj WOOOW !!!
Bożka, jesteś WIELKA !!! Gratuluję :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ylisz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]