Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
  • DST 242.00km
  • Podjazdy 3500m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Samotny wypad do Szklarskiej, Świeradowa i Karpacza

Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 20.10.2014 | Komentarze 14

Ponoć to już ostatni tak ciepły weekend w tym roku. Musiałam więc wykorzystać tę piękną aurę i zrobić mocniejszy wypad. Jeśli nie teraz to kiedy? :)

Pobudka o 3.00 w nocy. W sumie to nie miałam większych problemów ze wstaniem, bo przez całą noc spałam niespokojnym, płytkim i przerywanym snem.  Szybko się ogarniam i o 4.30 jestem już gotowa do drogi.

Czekają mnie teraz dwie godziny kręcenia po ciemku. I to jeszcze we mgle:) Klimacik jak z horroru. Najbardziej stresuje mnie ujadanie psów na wioskach. Na szczęście żaden burek nie wybiega mi na spotkanie. Wymijające mnie samochody też trochę przerażają. Wyobraźnia pracuje, ale staram się ignorować czarne myśli.  Jadę mało ruchliwymi drogami. Dla większego bezpieczeństwa, kiedy  mija mnie jakieś auto- zakrywam buffem twarz aż po oczy. Włosy chowam pod kurtkę.

Najprzyjemniejszy jest jednak dla mnie odcinek 4-kilometrowego podjazdu przez las do Stanisławowa. Kiedyś dla mnie nie do pomyślenia. Las jednak już mnie nie przeraża. Nocowałam w końcu prawie miesiąc wśród drzew:) Ciemność też nie budzi we mnie większego lęku, bo  prawie codziennie dojeżdżam w takich warunkach ok. 50 minut do pracy...

W trakcie nocno-porannej  jazdy przez drogę trzykrotnie przebiegają mi stada saren. Za Stanisławowem duża grupka zatrzymuje się na środki jezdni i patrzy na mnie zdezorientowana przez dłuższą chwilę, po czym rozbiega się na wszystkie strony. Czad! :)

Kiedy wyjeżdżam z lasu za Muchowem, zaczyna  już świtać. Podjazd pod Kapellę robię już podczas wschodu słońca. A na szczycie czekają na mnie piękne widoczki- zaspana Jelenia i przykryte mglistą pierzyną Karkonosze:)





Ręce trochę mi marzną, ale bez tragedii. Ze stopami jest trochę gorzej, bo zaczynam już odczuwać ból w palcach. Na szczęście słońce zaczyna już świecić coraz mocniej, więc za chwilę się rozgrzeję:)

Szybki przejazd ulicami Jeleniej i już po chwili robię podjazd do Szklarskiej Poręby. Normalnie nie lubię tej drogi do Piechowic, bo ruch jest tutaj naprawdę spory. Jednak o tej godzinie jeszcze jest dość spokojnie. A w tle zza mgieł wyłania się Szrenica:



A po drodze...takie rzeźbiarskie motywy. Laseczka Karkonoska:) Zdjęcie z dedykacją dla wszystkich fanów rzeźb;) Obok były jeszcze cztery inne, interesujące rzeźby, ale zdjęcia zrobię już innym razem:)



Kolejne zdjęcie z dedykacją- tym razem dla wszystkich Bożenek;)



Pora kontynuować podjazd pod Jakuszyce. W międzyczasie zatrzymuje się obok mnie auto. Z tyłu na bagażniku wiezie rower. Cześć! Może Cię podwieźć?- proponuje mężczyzna. Ładnie dziękuję, ale już za chwilę sama dotrę do celu:)

Z Jakuszyc jadę w kierunku Chatki Górzystów. Po drodze obowiązkowa fotka Izery. Miało też być selfie, ale pod słońce nie potrafiłam odpowiednio zapozować do zdjęcia;)



Jeszcze kawałek podjazdu za Chatką Górzystów i zjeżdżam sztywnym, asfaltowym zjazdem do Świeradowa Zdroju. Odbijam ponownie na Szklarską. Czeka mnie teraz podjazd. Nie ma on jakiegoś dużego nachylenia, ale zmasakrował mnie strasznie! Przez całą drogę jadę pod wiatr. Podmuchy są czasem tak silne, że aż zatrzymują w miejscu. Czuję się jak chomik na kołowrotku. Mam wrażenie, że stoję w miejscu, a ten podjazd nigdy się nie skończy- tak strasznie mi się dłuższy. Świerki wyginają się na wietrze. Nie jest lekko....

Wreszcie, po dłuższej walce z wiatrem udaje mi się dojechać do Zakrętu Śmierci:





Po chwili błądzenia docieram do centrum Szklarskiej. Szybki zjazd do Piechowic i odbijam na Podgórzyn. A po drodze ciekawa, rowerowa dekoracja przy pizzeri. Robię zdjęcia i uciekam szybko dalej- jestem trochę głodna, więc zapach pizzy zaczyna mnie drażnić:) 





Na tę wycieczkę kupiłam sobie specjalne mocowanie na telefon. Miała to być alternatywa dla Garmina, który jest dla mnie póki co nieosiągalny ze względu na kosmiczną cenę. Jednak, pomimo wgranej trasy, całą wycieczkę zrobiłam na przypał- jak nie wiedziałam, którędy jechać, to pytałam ludzi. Nie jest to taki zły pomysł, bo często wynikają z tego ciekawe rozmowy:)

Dojeżdżam do Podgórzyna. Zatrzymuję się na stacji i proszę przypadkowego mężczyznę, żeby kupił mi colę z lodówki. Rozmawiamy chwilę. Mówię, że przyjechałam tutaj w Legnicy. Dzielna jesteś- komentuje mężczyzna. Dobrze, że nie zna szczegółów dzisiejszej trasy, bo zdziwiłby się jeszcze bardziej:)

Pokrzepiona zimną colą atakuję kolejny podjazd.

A przy głównej drodze na Przesiekę..... Zdjęcie z dedykacją dla Morsa- ciekawa ulica i to jeszcze w takich pięknych okolicach. Mieszkałbyś?:)



Z Podgórzyna robię podjazd do Karpacza Górnego. Widoczek przy ulicy Szkolnej. Od razu ubiegnę pytania- nie, nie robiłam podjazdu;) Za dużo ludzi spacerowało po tej ulicy, wracając z Wangu. Postanowiłam więc, że wpadnę tutaj innym razem- będzie pretekst do ponownego wypadu w te rejony:)



Ludowe motywy na ulicy Szkolnej:





Przebijam się przez zatłoczony Karpacz i kieruję  na Kowary. Piękna była dzisiaj przejrzystość. Żadna chmurka od rana nie przysłoniła Śnieżki:



Po drodze fotografuję jeszcze konie i dojeżdżam po chwili do Kowar.





Jadę sobie lajtowym tempem. Wiatr dalej nie pomaga i zawiewa  z boku. Wkurzam się na obtarcia- jakoś nie potrafię odciągnąć uwagi od tego bólu. Nagle wyprzedza mnie grupka rowerzystów. To jest to! Darmowy pociąg! Chociaż na chwilę:) Postanawiam wykorzystać okazję. Naciskam mocniej na pedały i już jadę w tunelu. Okazuje się, że chłopaki jadą na Przełęcz Okraj. Ja mam w planach dojazd na Przeł. Kowarską. Jedziemy więc razem i rozmawiamy. Na ten czas zupełnie zapominam o obtarciach, a i nawet nogi zaczynają mocniej kręcić, bo chłopaki narzucają mocniejsze tempo. W dodatku robimy podjazd od ostrzejszej strony, czyli czarnym szlakiem. Dojeżdżamy na Przełęcz Kowarską. Chwilę rozmawiamy. Podaję adres mojego bloga. Robimy sobie pamiątkowe zdjęcie i każdy jedzie w swoją stronę.



Opcja wjazdu na Okraj kusiła, bo w sumie niewiele już brakowało do szczytu, ale szkoda mi trochę czasu- chcę dojechać do Lipy przed zapadnięciem zmroku. Wolę jednak kręcić w ciemnościach po dobrze znanych mi rejonach...

Zjeżdżam do Kamiennej Góry i odbijam na Marciszów. Tuż przed Kaczorowem słońce chowa się za góry. Do Lipy udaje mi się wjechać akurat po zapadnięciu zmroku.



Na wiosce przeżywam chwilę grozy. Środkiem drogi biegnie duży, czarny pies. Kiedyś podobny skakał do mnie i do Jarka własnie w Lipie. Postanawiam zaryzykować i powolutku przejeżdżam obok. W razie co zabrałam ze sobą coś na "obronę". Tak naprawdę to miała być przynęta na koty, ale może i na psy też zadziała?;)



Pies jednak nie ma zamiaru mnie zaatakować, więc mogę spokojnie kontynuować jazdę. A czeka mnie teraz dość długi odcinek przez las do Siemidmicy i Paszowic. Potem odbijam już na Myślibórz i przez Stary Jawor wracam do Legnicy. 

Tuż przed wjazdem do miasta Jarek postanowił zrobić mi małą niespodziankę i zaczaił się na mnie z czarnym słodziakiem na rękach. Oczywiście nie mogło zabraknąć słit foci:



W pewnym momencie zatrzymuje się obok nas bus. Kierowca pyta się, czy mamy awarię, bo może nas podrzucić do Legnicy. Pozytywne zaskoczenie! Dziękujemy i mówimy, że  zatrzymaliśmy się tylko, żeby porobić  słit focie z kotkiem. Ciekawe co sobie pomyślał?:)
 
Do Legnicy dojeżdżam po 21.00. Prysznic, obiad i łózko- tylko albo aż tyle brakuje mi teraz do pełni szczęścia!:) 

Na koniec dodam, że moim cichym celem na dzisiaj było wykręcenie samotnie trzech setek. Nie udało się. Ciężko było wymyślić wycieczkę po Karkonoszach, żeby wpadło aż tyle kilometrów. Następnym razem zmodyfikuję tę trasę dodając jeszcze czeskie rejony. Drugim celem było dobicie do 10 tys. w tym roku. Również nie wyszło. Zabrakło zaledwie 9 km. Nie lubię sztucznie dokręcać kilometrów, więc sobie już to odpuściłam. A 10 tys. wpadło i tak na spokojnie podczas poniedziałkowego dojazdu do pracy:) Z trasy jestem jednak zadowolona, bo nie mam już takiej formy jak podczas wakacji, a mimo wszystko udało się wykręcić sporo kilometrów i to przy niezłych przewyższeniach:)
Kategoria Karkonosze, Ponad 200



Komentarze
ZXG
| 14:26 niedziela, 2 listopada 2014 | linkuj 242 km na MTB w jeden dzień. Jak widać, nie ma rzeczy niemożliwych!!!
romulus83
| 20:27 czwartek, 30 października 2014 | linkuj P.S. co do uchwytu na telefon. Użytkowałem do czasu, aż nie złamał się guzik zwalniający blokadę. Z gpsa w komórce i tak korzystam stosunkowo rzadko, wtedy, gdy ostatecznie musiałem rozwikłać kwestię, czy droga, którą zamierzam jechać, jest właściwa. Normalnie wolę tradycyjną papierową mapę. Raz, lub dwa nawigacja wyprowadziła mnie w polną drogę, która była zaorana.
romulus83
| 20:17 czwartek, 30 października 2014 | linkuj Mego wycieczka. :) Tyle km po górach, które, nauczyły mnie pokory do jazdy po górach. :) A tą drewnianą pannę sprzed karczmy poznaję. :) Mój pierwszy posiłek w Szklarskiej tam spożyłem. Polecam wnętrza ze względów czysto estetycznych. :)
lea
| 06:56 czwartek, 23 października 2014 | linkuj Bożenko - u ortopedy nie byłam, bo póki co (ODPUKAĆ!) nie boli. Dbam o siebie, nie katuję się, nie zarzynam i efekty są. No i przede wszystkim z gór rezygnować nie musiałam. A opaskę zakładam od kilku tygodni przede wszystkim w celu ochrony kolana przed zimnem. Bo czasem jest zwyczajnie za ciepło na długie spodnie, a wolę nie ryzykować na zjazdach jakiegoś przeziębienia tego kolana. Czy nie bredzę? Nie wiem, ale wolę dmuchać na zimne (ciepłe:))
mors
| 19:28 środa, 22 października 2014 | linkuj Załamka, nic nie można się dowiedzieć o przebudowie Szkolnej, ani tutaj ani w pozostałych internetach. ;p
https://www.youtube.com/watch?v=S0SmEwMe1W8
Tak wyglądała dotąd, że o zdjęciach na moim blogasku nie wspomnę. ;p
U ciebie widzę, że ten szuterek na początku filmu wykorzystano do zrobienia ohydnej, ażurowej (anty-monocyklowej!) niby-serpentyny... Pytanie, które nie daje mi spokoju, to czy stara, poczciwa, pionowa Szkolna (z betonowym środkiem i zniszczonym asfaltem na początku i końcu) nadal jest dostępna dla rowerów? ;p
alouette
| 16:35 środa, 22 października 2014 | linkuj z1b1, dokładnie- właśnie patrzę za okno i bardzo się cieszę, że zdecydowałam się jednak na ten wypad:) Ale ten najtańszy model chyba też nie jest taki tani? Pozdrawiam:)

Lea, Dzięki- a ja Tobie zazdroszczę tych terenowych wypadów:)- ja nie mam jak śmignąć w teren, żeby zabawić tam dłużej niż 2-3 godziny;/ Żeby pojechać w Rudawy muszę i tak wykręcić 100 km asfaltem....Widziałam na zdjęciach, że masz opaskę na kolanie;/ Byłaś już u ortopedy?

Rambo, dziękuję:)- kłaniać się nie trzeba, bo cel wycieczki jednak nieosiągnięty;(

Anetka, haha- nie ucieknę chyba nigdy od tej piosenki:)
anetkas
| 20:29 wtorek, 21 października 2014 | linkuj "o Bożebożebożebożenko".... dałaś czadu!!! Super :)
ramborower | 17:27 wtorek, 21 października 2014 | linkuj Imponujące !!! jak tylko Cię spotkam - kłaniam się do stóp (jak dam radę )
lea
| 16:29 wtorek, 21 października 2014 | linkuj Oooo, cudo!!! Zazdroszczę Ci tych długich tras. Ja się boję o kolano i w tym roku już raczej nie zdecyduję się na nic choć odrobinę zbliżonego do tej trasy. Ale może w przyszłym by się udało... I mnie marzy się 300 po górach. Zobaczymy.
Póki co gratki za trasę, piękne fotki i dobicie poniedziałkowe do 10 000!
z1b1
| 06:58 wtorek, 21 października 2014 | linkuj Podobno pogoda ma się niedługo zepsuć, wykorzystałaś więc te weekend maksymalnie. Nie dość że to spory dystans (dla mnie nadal nieosiągnięty), miałaś zamiar zrobić 300 km (szok) a zarazem osiągnąć 10 tys w sezonie, które na pewno niedługo nastąpi (sezon jeszcze trwa).
Piękna trasa, widoki oraz jak zawsze relacja :)
Możesz zawsze spróbować kupić tańszą wersję Garmina (bez czujników), wtedy nie jest tak drogo. Z telefonem jako navi rowerowa różnie bywa.
Pozdro!!
alouette
| 06:31 wtorek, 21 października 2014 | linkuj Dziękuję Wam:)

Mors, nie zapomniałam o zimie- ale to będzie mocny wypad pod innym względem ;)

Właśnie nie wiem co się stało- a była tam wcześniej ta serpentyna? Następnym razem lepiej się przyjrzę szkolnej:)

Max, oj tam ja na takie rzeczy nie zwracam uwagi- każdy niech jeździ jak mu odpowiada:)
MaxLca
| 23:01 poniedziałek, 20 października 2014 | linkuj Chlopaki przy Tobie wyglądaja jak ubodzy kuzyni z prowincji :)
Co do trasy to stałe i niezmienne chapeau bas
daniel3ttt
| 20:54 poniedziałek, 20 października 2014 | linkuj Piękna trasa i widoczki też super. Nie dość że tyle km to jeszcze 3500 m w pionie. Mało lasek na BS robi takie tripy więc szczególne gratulacje.
mors
| 17:43 poniedziałek, 20 października 2014 | linkuj JARAM SIĘ!!! :D:D
Jeszce mogłaś sobie machnąc Karkonoską i czarny z Jagniątkowa do Petróvki ;D;D No i Modre Sedlo do kompletu. ;)
Masakra totalna, nie mam słów. :)

"zrobić mocniejszy wypad. Jeśli nie teraz to kiedy? :)" - no jak to kiedy, Zimą przecież, zapomniałaś?. ;)))

"Laseczka Karkonoska" to chyba jakaś niemka ;p w dodatku ma zgrzybiałem nogi. :O

A co się stało ze Szkolną? Te ażurowe płyty to chyba nie ona? o_O Czyżby zrobili z niej serpentynę??

Mieszkałbym, dzięki za dedy :D zwłaszcza, że nie pamiętałem tej ulicy. Ale jeszcze chętniej mieszkałbym na końcu drogi (w Odrodzeniu). ;)

Nie bądź taka skromna, osiągnęłaś zdaje się że życiowy rekord samotnej jazdy i prawie rekord dystansu w ogóle. :D

A na ogólne wyrażenie uznania nie mam słów. ;]
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa orzow
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]