Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
  • DST 163.00km
  • Podjazdy 2200m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wietrzny wypad do Karpacza

Sobota, 10 maja 2014 · dodano: 11.05.2014 | Komentarze 9

Dzisiejszy wypad to nie tylko walka z silnym wiatrem, ale przed wszystkim z samą sobą.
To nie było zbyt rozsądne. Wiem. Ale ambicja i miłość do roweru wzięła górę. No to jazda!:)

Początkowy plan: dojechać z Legnicy do Schroniska Łomniczki. Nigdy tam jeszcze nie byłam... Typowy szosowy wypad, bo nowe hamulce jeszcze nie zostały założone. Teren musi poczekać jeszcze z tydzień... Oczywiście jak to zwykle bywa, nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale o tym już za chwilę....:)

Wyruszamy z Jarekiem z Legnicy po 7.00. Odczuwam zupełny brak mocy. Jakaś taka osłabiona dzisiaj i senna jestem. Do tego silny wiatr skutecznie utrudnia jazdę. Ciężko mi się oddycha. Nos zatkany (już ponad dwa tygodnie męczę się z zatokami) ,  przy każdym wdechu wiatr wpada mi do paszczy . Do tego zimno.  Pochmurno. Zaledwie 11 stopni. Uczucie zimna potęgują mroźne podmuchy..
Mam mieszane uczucia. To nie może się udać. Nie dam rady przejechać takiego dystansu. Od początku wycieczki jestem zadziwiająco milcząca. Uśmiech rzadko gości na mojej twarzy. Wraca dopiero po podjeździe pod Stanisławów, kiedy w Pomocnem natykamy się na niedopieszczonego kotka;)

Słit focia z kociakiem:)



I jeszcze jedna:)



Kiciusiowi bardzo spodobał się mój Kubuś:)



Pora ruszać dalej. Marznę. Czarne myśli wracają. Próbuję myśleć o czymś innym. Pogoda nie ułatwia mi zadania. Czasem pojawia się w głowie głos rozsądku: "Głupia jesteś, przeziębisz się jeszcze bardziej. Po co ryzykować? Chcesz znowu brać antybiotyki?". Staram się odpędzić te myśli i skupić się na jeździe. Mięśnie bolą. Nie mam siły przycisnąć. Podjazd pod Lubiechową muszę tym razem zrobić na lżejszych przełożeniach. Dłuży mi się dzisiaj jakoś ten odcinek. Po drodze muszę dwa razy się rozbierać. Temperatura wzrasta, ale wiatr dalej jest mocny i zimny. I jak tu się ubrać!? Nie cierpię takiej pogody, bo wymusza dużo przerw na zmianę ubrań.. A czas leci...



Tuż przed szczytem rośnie sobie takie ciekawe drzewko. Jakieś skojarzenia?;)



Na górze krótka rozkmina. Zjeżdżać do Jeleniej czy nie zjeżdżać? Czuję, że taki dystans przy takim wietrze, kondycji psychicznej i fizycznej to nie najlepszy pomysł, ale z drugiej strony odzywa się ambicja.. Nic nie mówię i czekam na decyzję Jarka. W duchu liczę na to, że postanowi kontynuować wycieczkę. Dobrze myślałam. Jedziemy dalej!:)

Zjeżdżamy do Kapelli. Oczywiście zjazd dzisiaj mega wolny, bo wiatr nie daje się porządnie rozpędzić. Muszę uważać na zjazdach, bo po wymianie klocków przedni hamulec hamuje błyskawicznie, a tylny muszę  bardzo mocno dociskać..  Widoczność na Karkonosze dzisiaj rewelacyjna! 

W Jeleniej Górze wychodzi słońce. Robi się odrobinę cieplej. Mi też na duszy robi się cieplej. Czarne myśli odpływają wreszcie gdzieś daleko. Cieszę się, że jedziemy dalej. Dam radę:)

Takie tam atrakcje po drodze;)



Dojeżdżamy do Mysłakowic. Przez całą drogę marudzę o tym, jak bardzo chciałabym zjeść coś słodkiego, a najlepiej krówki. Zatrzymujemy się pod sklepem i Jarek kupuje worek krówek. Otwieram jedną, a tam....................:)



Co najlepsze, prawie wszystkie krówki miały takie napisy:) 

Pokrzepieni krówkami ruszamy dalej. I tutaj pada decyzja, która zaważyła o realizacji dzisiejszego planu. Mówię Jarkowi, że wyczytałam gdzieś w internecie o czerwonym szlaku pieszym, który prowadzi z Mysłakowic do Karpacza. Trochę się nie zrozumieliśmy i Jarek ostatecznie przystaje na moją propozycję. Najpierw tracimy czas na znalezienie szlaku. W końcu udaje nam się odnaleźć właściwą drogę.

Czerwony szlak początkowo zapowiada się niewinnie- leci głównie po asfaltach i szutrówkach.  Gdzieś po drodze czeka na nas kolejna atrakcja- taki wypas! :)







A później....czerwony szlak robi się nieprzejezdny- tzn. praktycznie nie do podjechania, bo zjazd tędy byłby pewnie dość ciekawy . Tracimy tutaj jakieś 2 godziny, podprowadzając rowery. A czas ucieka...



W pewnym momencie postanawiamy zrezygnować z dalszej jazdy czerwonym i wbijamy na niebieski szlak. Teraz to można przynajmniej jechać!

Po drodze podziwiam takie oto piękne widoczki na Sosnówkę i Podgórzyn:



Dojeżdżamy do kaplicy św. Anny.



Następnie czeka nas bardzo przyjemny kawałek terenowego podjazdu. Ponownie wbijamy na czerwony szlak. Tym razem jednak zjeżdżamy, więc jest o niebo lepiej:)

A miałam nie wjeżdżać dzisiaj w teren:) 





Wyjeżdżamy w Karpaczu. Za dużo czasu straciliśmy na czerwonym szlaku. Już wiemy, że nie wyrobimy się czasowo na Łomniczkę. Tzn. możemy pojechać, ale wracać będziemy po zmroku. Baterie w latarkach słabe. Nie wiem też jak to będzie z moim samopoczuciem. Na zjeździe musiałam założyć czapkę, bo zaczęła boleć mnie głowa od zatok.. Początkowo mocno upieram się, żeby podjechać jednak do schroniska- przecież to już niedaleko, wrócimy po ciemku. Ostatecznie Jarkowi udaje się wyperswadować mi ten pomysł z głowy. Lepiej pojechać tam jak będzie więcej czasu, niż tylko wjechać, cyknąć fotkę i od razu się zawijać do domu..

No to chociaż podjedźmy pod Wang! I tak też robimy:)




Chwila zadumy. Myślę o naszym wypadzie z Legnicy na Śnieżkę sprzed dwóch lat. Pamiętam jak pod Wang dojechaliśmy jeszcze w nocy. Hmmm.. Trzeba to powtórzyć niedługo:)



Pora wracać! Po drodze zatrzymujemy się u pewnego sympatycznego sprzedawcy oscypków. Zajadamy się oscypkami z grilla i rozmawiamy. Oscypki są produkowane z mleka owiec wypasanych na Kapelli i Lubiechowej. Pan dzieli się z nami informacjami, jakimi to skrótami można dojechać z Karpacza do Legnicy. Niektórych nie znamy.

Z Karpacza zjeżdżamy elegancką szosą do Podgórzyna. 



Wiatr na szczęście już nie jest tak silny. Zmienił się też kierunek. O wiele lżej teraz się kręci!:) Dość sprawnie idzie nam podjazd pod Kapellę i powrót do Legnicy.

Kiedy dojeżdżamy do Muchowa zaczyna lekko kropić. Zapowiada się na burzę. Stąd krótka przerwa na szybki zastrzyk energii i powrót do domu:)


Kiedy dojeżdżamy na Słup, zaczyna już się ściemniać. Nigdy tutaj nie byłam wieczorem. Wszyscy spacerują przy zbiorniku w ciągu dnia, a najciekawiej jest tutaj właśnie wieczorem. Światła latarni, żabie koncerty- całkiem nastrojowo.



Wiatr zupełnie ustaje. Jeszcze przed zapadnięciem zmroku dojeżdżamy do Legnicy i jedziemy do centrum na kebaba. Kiedy kończymy jeść zaczyna padać drobny deszcz. Teraz to już może padać:)

Wycieczka udana, wiatr trochę pokrzyżował plany, ale ostatecznie udało się zrobić całkiem fajny wypad:)

Później dodam jeszcze ślad gps:)
Kategoria Ponad 100, Karkonosze



Komentarze
alouette
| 17:00 poniedziałek, 19 maja 2014 | linkuj Dokładnie, to potoczna nazwa od chèvre;) Zapomniałam dodać, że uwielbiam kozi ser;) Ale za Almette nie przepadam, bo jest zbyt chemiczny, wolę takie bardziej naturalne twarogi;)
mors
| 16:44 poniedziałek, 19 maja 2014 | linkuj Czyli `bique` po francusku? To już prawie jak `bike`. ;))
Albo najlepiej zmień na Almette. ;D
alouette
| 14:47 poniedziałek, 19 maja 2014 | linkuj Hihi, powinnam zmienić sobie nazwę z alouette na koza;)
lea
| 04:15 piątek, 16 maja 2014 | linkuj Ty i te Twoje kozy... :D
Niezły wypad. Na takich dystansach silny wiatr potrafi już być nielichym utrapieniem.
Gratki!
JPbike
| 20:31 czwartek, 15 maja 2014 | linkuj Pomimo wietrznych przygód (znam to) fajny trip zrobiliście :)
Jakby co - 25 maja w Karpaczu będzie najbardziej górski maraton - trasa techniczna.
alouette
| 07:23 czwartek, 15 maja 2014 | linkuj Morsie,Hihi, naprawdę źle się czułam- chociaż pewnie wiatr spotęgował to uczucie, że wolno jadę;)
Na drugi dzień leżałam parę godzin w łóżku z mega bólem głowy. Teraz zresztą też jadę na ibupromach zatokach i innych takich;) Czekam, aż wiatr odpuści, bo ja póki co nie odpuszczam i dojeżdżam przynajmniej do pracy;) A o tym, że ten wirus to nie był taki wcale pikuś- świadczy fakt, że dziewczyna, która pracuje na mojej grupie wylądowała w ten weekend w szpitalu pod kroplówką z powodu zapalenia zatok..

Niezła stylówa, co?;p Te spodenki są po prostu za krótkie i nogawki mi się cały czas zsuwają;p

Motyw byłby lepszy, ale to centrum miasta i jakoś tak głupio było mi się wygłupiać przy ludziach;p I tak dziwnie się na mnie patrzyli, jak robiłam to zdjęcie;)

Daniel, Rambo- dziękuję:)
mors
| 22:17 poniedziałek, 12 maja 2014 | linkuj Taka senna i osłabiona, a tu 163 km z czego większość po (pa)górach - bez komentarza. ;)

Jeszcze takiego zestawu nie widziałem - krótkie spodenki plus długie nogawki z przerwą na udzie. :>

A z Morsikiem to jakiś motyw mogłaś wymyślić, a nie tylko paluszek do góry. :)
daniel3ttt
| 19:54 niedziela, 11 maja 2014 | linkuj Pięknie i na zdjęciach też jest co oglądać
ramborower | 18:26 niedziela, 11 maja 2014 | linkuj no...silna dziewczynka :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ijesz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]