Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
  • DST 109.00km
  • Teren 55.00km
  • Podjazdy 2230m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Niebieski szlak pieszy E3- cz. 1 - w stronę Kłodzka

Środa, 30 kwietnia 2014 · dodano: 03.05.2014 | Komentarze 10

....czyli mocne zakończenie miesiąca:)

Od tygodnia zmagam się z katarem. W tym czasie  oszczędzałam więc siły, aby móc w pełni wykorzystać chociaż te dwa ciepłe dni urlopu. Przy okazji zaraziłam też wirusem Jarka i tak pojechaliśmy zakatarzeni razem w góry:)

Długo zastanawialiśmy się nad odpowiednią trasą. Warunek był jeden: ma to być wypad z dużą dawką terenu. I tak Jarek rzucił pomysł przejechania odcinka niebieskiego szlaku pieszego E3 z Nowej Morawy w kierunku Kłodzka, a może i dalej aż do Bardo.. Nie jechaliśmy tamtędy jeszcze do tej pory, więc sama trasa była dla nas dużą niespodzianką. Mieliśmy jednak pewne wyobrażenie o tym szlaku. Wiedzieliśmy, że nie należy on do łatwych, ale jest za to bardzo ciekawie poprowadzony i zawiera mnóstwo fajnych odcinków technicznych. Mam tutaj na myśli chociażby odcinek tego szlaku w Rudawach Janowickich, który uwielbiam! Szlak w całości (fragment sudecki)  prowadzi z Międzylesia do Jakuszyc i ma łącznie ok. 300 km. Tyle na wstępie.....



Pobudka wcześnie rano i szybko zbieram się na pociąg. Na stacji małe zamieszanie. Biegniemy z jednego peronu na drugi.  Mało brakowało, a spóźnilbyśmy się na pociąg. Wbiegliśmy na właściwy peron w ostatniej chwili! Uff....Przynajmniej trochę się rozgrzałam:) Wyjeżdżamy z Legnicy o 6.15.

Do Kłodzka dojeżdżamy po 3 godzinach jazdy i o 9.00 ruszamy w stronę czeskiej granicy. Zadziwiająco szybko mija mi te 40 km dojazdu asfaltami. Dojeżdżamy do Nowej Morawy i w końcu wbijamy w teren. Rozpoczynamy przygodę z niebieskim szlakiem!:)

Na rozgrzewkę dość długi podjazd pod Przełęcz Suchą:



I już na finiszu:



Po chwili docieramy na najwyższy punkt dzisiejszej trasy- Przełęcz Suchą (1002 m.n.p.m). Następnie czeka nas elegancki zjazd asfaltem, podczas którego telepię się z zimna.



Po drodze przewa na podziwianie widoczków:



Po chwili czeka nas kolejny zjazd. Byłby lepszy, gdyby nie ta wstrętna ścinka;/ 



Już na zjeździe wiem, że moje hamulce nie wyrabiają. Złożyłam zamówienie na nowe, ale niestety  przez weekend majowy realizacja się przedłużyła;/ Przez cały wypad nie mogę więc cisnąć tak, jakbym tego chciała. Ale humor jak widać i tak mi dopisuje:)



Po chwili niebieski szlak pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Ścieżka w pewnym momencie idzie ostro pod górę. Nie stanowiłoby to większeg problemu, gdyby nie porastające trasę gęste zarośla. Nienawidzę prowadzić roweru- męczę się przy tym bardziej niż podczas podjeżdżania, ale nie mam wyjścia. Klnąc pod nosem przedzieram się przez krzaki, a głowę nachodzą  czarne myśli, że może lepiej było się nie pakować  na ten szlak...



Po chwili docieramy do szutrowej ścieżki. Niestety nasza radość nie trwa zbyt długo......Bo po chwli.....szlak odbija do góry. Podjazd dla hardcorów- dla mnie nawet wtaszczenie tam roweru było ciężkie:) Szkoda, że nie mam tych kilku centymetrów więcej, to łatwiej byłoby mi wprowadzać rower pod takie przeszkody;)



Oczywiście to tylko początek, bo potem jeszcze przez pewien czas musimy wprowadzać rowery... W końcu docieramy na szczyt,n a którym znajdują się ruiny zamku Karpień.



Czy warto było się tak męczyć dla tej kupy kamieni? Nie wiem:) Ale na pewno warto chwilę odpocząć na przedwojennej ławie:)



Następnie czeka nas sztywny zjazd, lekko błotnistym singlem. Starty bieżnik w oponach sprawia, że ślizgam się na tej trasie jak na śniegu...

A potem zaliczamy przecudny podjazd techniczny- uwielbiam takie ścieżki!:)



Szlak niebieski jest jednak bardzo zmienny i ponownie testuje naszą cierpliwość.... Tym razem nie podprowadzamy rowerów, ale....wnosimy je po wielgachnych głazach. Początkowo wlekę się z Cubem pod górę.... na szczęście szybko znajduję uprzejmego tragarza:))



Wreszcie możemy wsiąść na nasze rowery!



Na trasie jest kilka takich oto ciekawych formacji sklanych. Ta nawet ma haki do wspinaczki:



Po chwili rozpoczyna się zjazd! I to jaki!:D Bardzo przypomina mi szlak w Rudawach. Pełno korzonków, kamieni. Wypas!! Cały mój wcześniejszy foch na niebieski szlak momentalnie mija. Szeroki uśmiech znów pojawia się na twarzy. Do pełni szczęścia brakuje tylko lepszych opon i sprawnych hamulców, żeby przycisnąć bardziej na zjazdach, ale i tak jest git!!:)





W międzyczasie Jarek zalicza niegroźny lot przez kierę;)



W pewnym momencie na dość sztywnym odcinku ( na szczęście już bez kamieni i korzeni) chcę lekko przyhamować podczas zakrętu i wtedy....hamulce już zupełnie nawalają! Dociskam na maksa klamki...i NIC!!! Lecę wprost na drzewo! Tylne koło jeszcze jako tako hamuje, ale przednie w ogóle nie chce się zablokować. Wyciągam więc rękę do przodu, boleśnie napierając na drzewo. Ale przynajmniej się zatrzymuję:) Nadgarstek trochę boli, ale tylko przez chwilę... Bardziej się martwię, że to będzie koniec mojej wycieczki:( Na szczęście Jarek coś tam kombinuje przy hamulcach i zaczynają działać. Szału co prawda nie ma, ale jest lepiej niż wcześniej..Niestety dzisiaj już bez szaleństw na zjazdach,bo obawa przed ponowną awarią jednak w głowie siedzi.. 
A tutaj pokazuję Jarkowi jak wyszłam z tej awarii hamulców obronną ręką:)



Dojeżdżamy asfaltem do jakiejś wioseczki a następnie ponownie wbijamy w teren.  Pogoda dopisuje. Świeci słonko, mam urlop i jestem w górach na rowerze. Nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba:)



Gdzieś na trasie przejeżdżamy obok Jaskini Radochowskiej. Szkoda, że nie wzięliśmy ze sobą latarek, bo chętnie bym poeksplorowała jej wnętrze. Co jak co, ale w jaskiniach akurat mój niski wzrost jest atutem:)



Pokonujemy kilka sztywnych podjazdów, na których można się nieźle zasapać:) A potem...a potem kolejna atrakcja w postaci schodów do nieba, albo raczej do zatracenia:)

No to wnosimy!:)



Policzyłam wszystkie schodki. Łącznie 232!:)



A na górze stała taka oto kapliczka.:



Kolejny odcinek szlaku to zjazdy i podjazdy po takich oto singielkach. Dłonie już mi nie wyrabiają na zjazdach- żeby hamować muszę dociskać klamki do końca.






Zaczyna robić się późno. Stres powoli zaczyna się do mnie dobierać.. Jest już 17.00. Nie wiemy, jak długo będziemy jeszcze jechać niebieskim szlakiem, a o 18.50 mamy ostatni pociąg powrotny do Legnicy.
Na domiar złego, w pewnym momencie ścieżka urywa się (oczywiście za sprawą wycinki!) i tracimy jakieś 15 minut na znalezienie szlaku, który jakaś sprytna osoba zamalowała na biało;/

I kiedy już myślimy, że wyjeżdżamy z niebieskiego szlaku, ten na pożegnanie serwuje nam taki oto deser:) Kolejne wnoszenie roweru po głazach. I kolejna strata cennych minut. Jarek pomaga mi ponownie wnieść rower. Gdybym miała sama go targać po tych kamieniach, to pewnie stracilibyśmy jeszcze z godzinę:)



Docieramy do szutrowej ścieżki. Szybki zjazd do Przełęczy Kłodzkiej.



.

Po chwili docieramy do przełęczy. 



Rozpoczyna się wyścig z czasem. Na szczęście mamy teraz jakieś 8 km z górki. Jarek idzie na czoło. Cisnę, na tyle, na ile nogi mi pozwolą. Zapominam o hamulcach. Koncentruję się tylko na tylnym kole Jarka. Odpędzam czarne myśli. Nie mogę się poddać. Trzeba wykrzesać z siebie maksimum siły, żeby zdążyć na pociąg. Nie mam nawet teraz czasu na wyciąganie chusteczek. Smarki spływają mi po twarzy, ale nie przejmuję się tym zbytnio. Po drodze mijający nas motocyklista  z podziwem podnosi kciuk do góry. Z kolei inny motocyklista z naprzeciwka podczas wyprzedzania auta mija nas dosłownie o włos! Nigdy nie przejechał obok mnie tak blisko motor.. Ciarki przeszły mi po plecach, ale adrenalina bierze górę i ciśniemy dalej. Minuty mijają. Jeszcze mam nadzieję, że zdążymy. Dojeżdżamy na stację. Jesteśmy już po czasie, ale w oddali widzimy stojące szynobusy. Krzyczę do Jarka, żeby zatrzymał pociąg. Okazuje się jednak, że nie ma po co, bo nasz pociąg....odjechał 10 minut temu!! 

Mamy dwa wyjścia: albo wracać pociągiem do Wrocławia, a stamtąd do Legnicy- albo szukać noclegu w Kłodzku. Wybieramy na szczeście tę drugą opcję i udaje nam się znaleźć wolny pokój. Cena co prawda dość wysoka. bo na jedną noc, ale możemy za to trzymać rowery w pokoju:) I tak mieliśmy jutro ponownie jechać pociągiem do Kłodzka, więc w sumie chyba dobrze wyszło z tym pociągiem:) Wieczorem jedziemy jeszcze na kebaba. Padam na łóżko i momentalnie zasypiam. Ładnie się dzisiaj zmasakrowałam, a katar jeszcze spotęgował uczucie zmęczenia. To był baardzo udany dzień!:) I przygód nie brakowało:)

A jutro czeka nas kolejny dzień na niebieskim:)....Ciekawe, jakie tym razem niespodzianki nam szykuje?....:)

Aaaa! I jeszcze coś! Z tego wypadu będzie zmontowany krótki filmik, nie wiem kiedy, ale będzie;)


Route 2,584,558 - powered by www.bikemap.net
Kategoria Ponad 100



Komentarze
alouette
| 17:24 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj Spoko:) Coś się wykombinuje:) I nawet na pierogi myśliborskie starczy czasu:)
JPbike
| 16:03 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj W Chełmach byłem tylko raz, słabo je poznałem, zatem jak zaplanujesz minimum stówkę z masą terenu i górkami to jesienią skoczę tam :)
alouette
| 18:40 niedziela, 4 maja 2014 | linkuj Anetko, staram się jak mogę;)

Danielu, uwielbiam Sudety, według mnie to najciekawsze tereny do jazdy w Polsce. Tylko szkoda, że nie są trochę bliżej:)

Morsie, ten breloczek zwiedzi ze mną jeszcze wiele ciekawych miejsc i zdobędzie setki przełęczy i szczytów:)

JPbike, Ty to chyba byłeś już wszędzie- nawet w naszych Chełmach:)
anetkas
| 18:21 niedziela, 4 maja 2014 | linkuj Ale z Ciebie SILNA BABECZKA :)
Brawooo !!! :)
daniel3ttt
| 20:24 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Pięknie tam, super przejażdżka i aż połowa trasy w terenie.
mors
| 20:17 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Cóż za zdjęcia, cóż za "pióro"! :)
Motyw z chodzeniem po pionowej skarpie wygląda jak fotomontaż ;) a historia z gonieniem pociągu rozemocjonować może każdego. Ja się stresowałem, jakby to mi właśnie pociąg uciekał. ;)
Ale i tak najbardziej cieszy mnie breloczek na plecaku. ;D
JPbike
| 17:57 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Mountain terenowe hardcore, takie jakie lubię !
Oj, pamiętam doskonale fragment niebieskiego w okolicy zamku Karpień, ostro było, nawet poznaję tą ściankę co wnosisz bike''a :)
alouette
| 17:11 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Tajemniczy jogurcie, nie pożałujesz;) A najlepiej zrobić tę trasę w całości na raz- od Międzylesia aż do Jakuszyc. Wtedy to dopiero będzie ciekawie! 300 km niemal czystego terenu:)

Karel, dokładnie! Już myślałam, że znowu będę spać w lesie:)
tajemniczyjogurt
| 14:53 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Ostatnio też jeździłem w okolicy Nowej Morawy, ale bardziej w kierunku Śnieżnika. Następnym razem wybiorę się na ten niebieski szlak, bo wygląda bardzo ciekawie :)
k4r3l
| 14:15 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Mega czad, ale adrenalina chyba największa przy pogodni za pociągiem ;))))
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa szyok
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]