Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alouette z miasteczka Legnica. Mam przejechane 39831.55 kilometrów w tym 1054.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alouette.bikestats.pl
  • DST 96.50km
  • Podjazdy 2550m
  • Sprzęt CUBE LTD Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Sudety- dzień 4

Poniedziałek, 19 sierpnia 2013 · dodano: 30.08.2013 | Komentarze 4

Niestety od rana pada. Właściwie lało już w nocy. Ostatecznie zamiast wyjechać o 6.00, wyruszamy w lekkiej mżawce o 9.30.

Kropi, jest pochmurno, ale na szczęście nie tak zimno. Rozgrzewamy się na podjeździe asfaltowym od Starego Gierałtowa, który robiliśmy już pierwszego dnia (niebieski szlak rowerowy). Zjazd też po sypkich kamyczkach. Tym razem robię go spokojniej, żeby nie nadwyrężyć rąk (na szczęście ból już ustał). Palec po wczorajszym ukąszeniu lekko pobolewa, na szczęście lewy, więc przerzutki nie zmieniam tak często;)

Niebieskim szlakiem rowerowym dojeżdżamy do czeskiej granicy. Stamtąd asfaltami ciśniemy do Nowego Mesta pod Śnieżnkiem. Chwila przerwy pod sklepem. W centrum miasteczka puszczają z głośników czeski Weekend. Dobrze, że szybko stamtąd odjeżdżamy:)

Po chwili wbijamy się na zielony szlak pieszy.



Początkowo jest to wąski, leśny singiel. Po nocnej ulewie jazda po mokrych korzeniach i kamieniach sprawia trochę trudności. Czasami na ścieżce można spotkać niespodziankę w postaci nieprzejezdnego odcinka, albo dziwnego tunelu pod mostem kolejowym. Początkowo nawet udaje mi się pod nim jechać, ale potem nawet i dla mnie jest już za mały:)



Momentami ścieżka jest naprawdę sztywna. Jest tak wilgotno, że pot się leje z nas strumieniami.

Pod koniec podjazdu napotykamy takie oto czeskie cudaki:)



Nawet krasnoludki są większe ode mnie;p



Kiedy singiel się kończy, rozpoczyna się trawiasty, bardzo długi podjazd.



Muszę go robić bardzo siłowo, ale na szczęście nie jest zbyt sztywny.



Przejeżdżamy przed pastwisko i w końcu dobijamy na szczyt.



Chwila zjazdu po leśnej drodze i polance.



Jarek obczaja mapę. Jest godzina 14.00, a my zrobiliśmy dopiero połowę trasy! Zaczynam odczuwać lekką presję czasową. Wiem, że to ja jestem najsłabszym ogniwem, bo chłopaki są zdecydowanie szybsi. Zaciskam zęby i staram się nie spowalniać za bardzo tempa.



Czeka nas dość długi podjazd. Najpierw po kamieniach, a potem leśnym singlem z licznymi przeszkodami w postaci korzeni. Muszę przyznać, że nawet dobrze mi to idzie:)



No i nadchodzi najgorszy moment (przynajmniej dla mnie) dzisiejszej trasy. Ostry, krótki singiel na żółtym szlaku pieszym. Podjechałam go całego, ale bardzo się zasapałam. W jednym miejscu zrzuciło mnie z roweru. Musiałam kawałek podprowadzić, żeby ruszyć znowu.



Po chwili nachylenie zmniejsza się, a my dalej jedziemy technicznym singlem z korzonkami, kamieniami i mostkami.



Dojeżdżamy na szczyt góry Vozka (1377 m). Jacy dumni z siebie;)



Chwila przerwy na sesję na skałkach:)





Wejść w skarpetkach było łatwiej niż w butach, ale zejście nie jest już takie proste:)



Trzeba uważać, żeby nie wpaść do jakiejś dziury:)



Widoczki bardzo ładne, ale niestety zachmurzenie spore, więc nie można ich podziwiać w całej okazałości:(



Jeszcze chwila na kanapki..



Nad nami wiszą ciemne chmury. Pora się zwijać. Robi się zimno. A jeszcze długa droga przed nami.



Najpierw czeka nas zjazd fajnym singlem, na którym znowu mogę sobie poćwiczyć jazdę po korzeniach i kamieniach.





A potem czeka nas bardzo fajny sztywny, kamienisty podjazd.



Żeby nie było mi za łatwo, Łukasz rzuca we mnie szyszkami;)



Mimo tych małych utrudnień udaje mi się go podjechać z jednym tylko wypięciem i jestem bardzo z siebie zadowolona:)



Krótka sesja na szczycie Keprnik (1423 m). Jedna pamiątkowa fotka...



...i jeszcze jedna:)



I zjeżdżamy dalej, bo zimno i późno już.



Zjazd rewelacyjny- po dużych kamieniach, ale odpowiednio szeroki, żeby obrać sobie właściwą ścieżkę. Bardzo takie lubię.

Dojeżdżamy,a właściwie to zjeżdżamy na kolejny szczyt Serak (1319 m), skąd wbijamy się na czerwoną cyklotrasę.



Trasa jest chyba przeznaczona dla fulli, bo na ht zjeżdża się tragicznie! Początkowo jest ok, bo zjazd przypomina kostkę na Szrenicy czy Śnieżce. Ale potem, jest coraz gorzej i gorzej…



Ścieżka nie dość, że z jednej strony kończy się stromym zboczem, to jeszcze uwalona jest sporymi kamieniami. Nie mam tyle siły w rękach i techniki, żeby to zjechać, więc praktycznie całą trasę sprowadzam rower;/ Jarek i Łukasz zjeżdżają większość trasy.



W końcu nawierzchnia zmienia się na szutrowo-kamienistą. I zaczynam ostro cisnąć w dół. Tak szybko, że pod koniec, za mocno wpadam do kamiennej rynny już przy asfalcie i łapię snejka;)



Szybko zmieniamy dętkę. Łukasz idzie na czoło i w pociągu już wracamy do Polski. Po drodze przerwa pod stacją . Dostaję colę z napisem „biker”. Chwilę tańczymy sobie z Łukaszem do czeskich hitów i ruszamy dalej.

Ciśniemy i szybko już asfaltem docieramy do granicy. Zaczyna padać. Właściwie to leje. Moja kurteczka przeciwdeszczowa z Lidla nie daje rady i już po chwili przykleja mi się do ciała. 10 km pedałujemy pod górę. Jeszcze przejazd przez polanę i asfaltem już docieramy na miejsce. Cali mokrzy. Ale zdążyliśmy przed zmrokiem, zrealizowaliśmy całą dzisiejszą trasę. Dobrze, że deszcz nie złapał nas wcześniej:)

Od razu dodam, że następnego dnia z samego rana wróciliśmy do Legnicy. W planach był jeszcze jeden dzień pobytu, aby pośmigać po Rychlebach, ale niestety przez całą noc i kolejny dzień ciągle lało;/ Widocznie Rychleby nie są mi pisane w tym roku i muszę tam pojechać znowu na wiosnę..

Podsumowując, wypad bardzo fajny. Dużo ciekawych tras, technicznych (i przejezdnych!! w większości) odcinków. Super się bawiłam mimo małych dolegliwości zdrowotnych, towarzystwo również wspaniałe. Na pewno w przyszłym roku znowu odwiedzę te rejony:)

Wyciągnęłam też kilka wniosków na przyszłość:

- nie wszystko co wystaje jest hopką:),

- warto jeździć w kasku,

- nie warto spacerować w spd po zwalonych kłodach,

- trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć technikę, oraz rozwijać mięśnie rąk, bo moje ręce przy mocniejszej jeździe już nie wyrabiają,

- warto zawsze wozić przy sobie coś na ukąszenia owadów,

-jazda dzień w dzień po górach i z plecakiem jest dosyć męcząca, więc do kolejnego sezonu muszę się przygotować jeszcze lepiej.

Ślad GPS tutaj:) Opis linka
Kategoria Inne góry



Komentarze
mors
| 14:02 sobota, 31 sierpnia 2013 | linkuj No tak, oczywiście - wyglądasz na 3,80 m. ;)
alouette
| 06:53 sobota, 31 sierpnia 2013 | linkuj Mors, myślę, że tym czerwonym nie da się podjechać- zdjęcie i tak nigdy nie oddaje w pełni rzeczywistości:)

Ja też lubię takie małe drzewka- wtedy czuję,że szczyt już blisko:)

Chodzi Ci o to, że na tle karłowatych drzewek nie wydaję się taka mała?;)

Toomp, mieliśmy wrócić zielonym szlakiem i pojechać przez Trzy Granice- wtedy już w ogóle trasa byłaby cudna, ale niestety nie wyrobiliśmy się czasowo i trzeba było wrócić już asfaltem. Możliwe, że namieszałam coś z kolorami - niedługo wrzucę ślad:)

mors
| 16:33 piątek, 30 sierpnia 2013 | linkuj Niektóre trasy przerażają. ;) Ciekawe, czy tym czerwonym da się podjechać po tych telewizorach...

Sporo karłowatych drzew przy górnej granicy lasu - uwielbiam, bo przypominają lasotundrę :) no i są żywym dowodem walki drzew o przetrwanie w ekstremalnych (dla nich) warunkach.
A poza tym to Ty się na ich tle przedstawiasz... hm.. z innej perspektywy. ;))
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa dluje
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]